„Pomiędzy 11 października a 8 grudnia Closterkeller zagra aż w 33 miastach Polski” takie zdanie widnieje na stronie internetowej tego zespołu, który na polskiej scenie gotyckiej od wielu lat wciąż utrzymuje pozycję lidera. Abracadabra Tour to nazwa tej trasy, która wczoraj „zahaczyła” także o Szczecin

Tutaj  Anja Orhtodox i jej ekipa ma oczywiście  swoje stałe miejsce występów na żywo i jest nim klub „Słowianin”, tym razem chyba trochę mniej licznie nawiedzony przez fanów grupy. Przyszli po prostu ci najwierniejsi, wiedząc że będzie to występ bardzo nietypowy. Closterkeller nie promował bowiem żadnej płyty, a muzycy zdecydowali się zaprezentować utwory bardzo rzadko grane oraz  najbardziej lubiane przez publiczność. Z uwagi na specjalną aranżację sceny zespół na całej   trasie występuje samodzielnie, tak więc wszyscy którzy punktualnie stawili się w „Słowianinie” poczekali trochę na pierwsze dźwięki.

Kiedy wreszcie cała piątka wyszła z garderoby, Anja zaczęła od przeprosin za opóźnienie oraz „ujawniła” swój zachrypnięty głos. Przez cały wieczór zmagała się dzielnie ze skutkami  przeziębienia, które niedawno ją dopadło, ale występ był „pełnowymiarowy” i  zespół zagrał aż dziewiętnaście kompozycji  rozpoczynając od pochodzącej z albumu „Graphite” piosenki "Na krawędzi". Następnie zostały wykonane dwa utwory z płyty „Aurum”  - „To tylko gra” i  „12 Dni”, a po nich "Mogę tylko patrzeć" ze „Scarlett” (zapowiedziany jako jeden z tych utworów, o które przez prawie dwie dekady fani proszą najbardziej).

Tytułowy utwór z pierwszej płyty zespołu czyli „Purple”, "Czerwone wino", „Agnieszka” i „Violette” to następne numery z set-listy, a jako dziewiąty w kolejności zabrzmiał tego wieczoru „Blue’” w którym popisał się bardzo dobrą solówką gitarową Mariusz Kumala (nazwany przy tej okazji przez Anję, „polskim Davidem Gilmourem”).  "Śniło" czyli jeden z ładniejszych fragmentów „Scarlett” oraz  "Tyziphone" z ostatniego albumu „Bordeaux” zagrane zostały nieco później.

Jeden z największych hitów Closterkellera czyli „Władza” pobudziła widzów do większej aktywności, a rozmarzony „Nieuchwytny” (opatrzony anegdotycznym komentarzem na temat poszukiwań Piotra Majewskiego) i „Scarlett’ trochę ochłodziły emocje. Wykonanie  „Lady Macbeth” (z albumu „Blue”) i „Ziemi obiecanej” (tytuł wymyślony przez Kubę Wojewódzkiego), pochodzącej z albumu „Cyan” zwieńczyły główną część koncertu, ale oczywiście  widzowie nie wypuściliby zespołu ze sceny, gdyby nie został wykonany jeszcze jeden wielki hit czyli  „W moim kraju”. Anja wyszła wtedy zza kulis w czerwonej peruce i powiedziała, że „reguły show-businessu są twarde, skoro nie masz głosu , to musisz chociaż dobrze wyglądać” Finałową kompozycją wieczoru okazała się ”Lunar” znany z mini-albumu „Rehgina”

Chociaż Anja w połowie występu zapowiedziała, że z powodu jej niedyspozycji można żądać zwrotu pieniędzy za bilet, to chyba nikt na taki krok się nie zdecydował. Tym bardziej, że pozostali muzycy (zgodnie ze słowami liderki)  „grali jak szatany”  i ratowali sytuację.