Wiele portali i gazet uporczywie pomijało informację o szczecińskim występie Venom Inc. Pisano o trzech koncertach tej grupy w Polsce, a nie czterech, które faktycznie były zaplanowane. Mimo to miejscowi metalmaniacy doskonale wiedzieli gdzie mają się skierować w wieczór 10 października. Tego dnia Peron 5 otworzył swoje wrota przed fanami najczarniejszych dźwięków.
Zaszczyt rozpoczęcia całego wydarzenia przypadł bytomskiej grupie Offence. Formacja ta rok temu już złożyła wizytę w Szczecinie (wtedy wystąpiła przed Nunslaughterem), więc wiemy na co ją stać. Wczoraj wykorzystali swój czas by skutecznie rozgrzać publikę kilkoma death-metalowymi kopniakami. Następnie Raped Christ zaserwował jeszcze bardziej mroczny i surowy "wytop" dźwięków, aktywizując wiekszą już liczbę widzów do żywszego odbioru tego co się działo na scenie. 
 
Z dość umiarkowanym zainteresowaniem natomiast spotkały się poczynania Brytyjczyków z Divine Chaos. Nie przeszkodziło to jednak tej grupie w zagraniu dość dobrego show" złożonego z utworów zaczerpnietych z debiutanckiego albumu "A New Dawn in the Age of War", w tym także znany z promocyjnego clipu, "Death Toll Rising". Ta dawka melodyjnego thrash metalu wykonywana przez ten zespół to był "najspokojniejszy" fragment całego wydarzenia. Perkusista tej grupy - James Stewart, nie mógł jednak jeszcze odpocząć zbyt długo, kiedy zszedł ze sceny wraz z kolegami. Czekał go bowiem kolejny występ, bo bębni przecież także w Vaderze.
 
Ta grupa zaczęła swój zgodnie z planem występ tj.około 20.20. Aktualnie panowie grają trasę z specjalnym, można powiedzieć archaicznym, programem. W set liście znjdują się numery z demówek z lat 80-ych i początku 90-ych, takie jak "The Final Massacre", "Decapitated Saints", "Trupi Jad", "Chaos" czy "Tyrani Piekieł". Peter krótko komentował niektóre z nich,  ale ten show to przede wszystkim  była ostra, bardzo treściwa porcja energetycznego metalu, uszlachetniona solówkami Pająka. Vader niewątpliwie zatem sprostał oczekiwaniom.
 
Później oczywiście temperatura  w Peronie 5 jeszcze się podniosła. Z chwila gdy sceną zawładnęła trójka muzyków tworzacych Venom Inc. nastąpiła zas eksplozja emocji. "Prime Evil" to numer, którym otwierają występy na całej trasie i tak też było wczoraj. Następnie Demolition Man, Mantas i Abbadon zagrali przede wszystkim utwory z dwóch pierwszych płyt Venom -  "Die Hard", "Don't Burn the Witch", "Buried Alive", "One Thousand Days in Sodom"...
 
Znakomicie, monumentalnie zabrzmiał "Warhead" i ogólnie druga część tego show była bardzo mocna, bo dostalismy wtedy m.in. jeszcze "Schizo", "The Seven Gates of Hell" , "In Nomine Satanas" oraz najbardziej chyba oczekiwane "starocie" tzn. "Welcome to Hell" i "Black Metal" Te utwory zostały przywitane wielką wrzawą pod sceną, która trwała jeszcze także podczas wykonania "Countess Bathory". Ogólnie panowie pokazali, że ten powrót pod nowym szyldem, to był dobry pomysł, a bez Cronosa też warto grać te klasyczne utwory.
 
Demolition Man przeważnie zapowiadał kompozycje i komentował niektóre teksty, ale czasem dopuszczał też do głosu Mantasa, który m.in. powiedział do widzów "Bez Was byśmy nie istnieli. Dziękujemy." Bez Stowarzyszenia Muzyki Extremalnej "Aaaaaaarrghh!" tego wydarzenia by nie było i jak sądzę był to najważniejszy występ jaki ono zorganizowało w swej pięcioletniej historii.