Zainteresowanie tym koncertem chyba przerosło oczekiwania organizatorów. Osoby, które dotarły do Free Blues Clubu w wieczór 22 stycznia, nie mając wcześniej kupionych biletów, przeważnie były odsyłane z kwitkiem. Klub wypełnili po brzegi ci, którzy chcieli zobaczyć Budynia i Bajzla podczas ich akustyczniowego występu.

 

Szkoda, że nikt nie pomyślał o tym, żeby wcześniej usunąć stoliki z parkietu. Ci, którzy przy nich zasiedli mieli komfortowe warunki odbioru, ale pozostali, tłoczący się przy barze i wejściu, niekoniecznie … Poza tym występ pierwszego zespołu poprzedzającego projekt Budynia, skłaniał raczej do aktywnych reakcji na muzykę (do tańca), a było to bardzo utrudnione przy takim zagospodarowaniu przestrzeni.

35- minutowy set składu o nazwie Ludzie Mili bardzo się publice spodobał i raczej nie powinno to nikogo dziwić zważywszy choćby na to jacy muzycy tworzą to przedsięwzięcie. Piotr Banach – gitara Maciek Cybulski – klawisze, flet poprzeczny, wokal, Natalia Głębocka – wokal, Piotr Gutkowski czyli „Gutek” – wokal, Tomek Kubik – perkusja , Andrzej Mierzwiński – gitara basowa i dawno w Szczecinie nie widziany Grzegorz Porowski – wokal. Ta supergrupa nie odbiega stylistycznie zbyt daleko od dokonań Indios Bravos, ale na pewno więcej tu zróżnicowanych głosów i trochę innych barw. Ludzie zagrali m.in. takie utwory jak „A może to jest tak” i „Ludzie mili” zdecydowanie podwyższając, i tak już wysoką , temperaturę panującą w lokalu.

 

Supersam: Budyń & Bajzel oraz Jedna pani z publiczności – tak brzmi pełna nazwa ansamblu, który wystąpił jako tak zwana gwiazda wieczoru. Zawartość muzyczno – tekstowa tej propozycji to mariaż rocka, prowokacyjnej poezji i … samsara disco. Pan Jacek zaczął od numeru ze swej płyty „Kilof” pod tytułem „Owoce” (później jeszcze zagrał z niej m.in. „Dżez”, „Wolanda” i „Blachę”). Następnie „poleciał” utwór „Poli” ze skandowanym refrenem „Policzalni, niepowtarzalni”. W trakcie wykonywania tej pieśni Budyń podjął próbę policzenia publiczności w klubie … To on skupiał na sobie przede uwagę, często komentując teksty i wciągając widzów w różnorakie interakcje. Pytał np. kto na sali zna choć jednego poetę, ironicznie wyrażał się na temat facebooka, groupona i innych aktualnych mód. Bajzel odgrywał swoje gitarowe partie, nadając specyficznego ciężaru konstruowanym tematom. Natomiast Pani z publiczności tym razem nie było … Budyń stwierdził, że ten element nie sprawdziłby się w atmosferze tego konkretnego  wieczoru. Było za to kilka dedykacji dla zaprzyjaźnionego stolika (osób przy nim siedzących) popartych zabawnymi przeróbkami obcych kompozycji takimi jak „Just Like Heaven” The Cure, „Isolation” Johna Lennona, czy „Prąd” Republiki.

Oczywiście godzinna dawka takich rarytasów dźwiękowych oraz chfilozoficznych komentarzy (o grawitacji, Einsteinie i konflicie między ja wewnętrznym a światem zewnętrznym) to było jeszcze za mało. Wywołany przez publikę Budyń zakończył wieczór solową, szeptaną kodą z towarzyszeniem gitary.