„To będzie koncert dwóch narodów, dwóch języków i jednego serca” powiedział na początku swego występu Jaromir Nohavica. Rzeczywiście to zdanie sprawdziło się w całej rozciągłości podczas tego występu, który szczecinianie obejrzeli 20 lipca na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich.

Ten mieszkający w Ostrawie artysta jest z Polską bardzo zaprzyjaźniony i często tu koncertuje, a nasi aktorzy i wokaliści zrealizowali nawet płytę „Świat według Nohavicy”, na której umieszczono 30 jego piosenek w wykonaniu m.in. Zbigniewa Zamachowskiego czy Stanisława Sojki. Pan Jaromir dobrze zna nasz język (powiedział, że zachwyca się nim od 20 lat) i często opowiada o swoich utworach, a część z nich śpiewa właśnie po polsku.
Jeszcze nie występował w Szczecinie i był bardzo zadowolony z faktu, że wreszcie mógł odwiedzić to miasto. Tak więc bardzo chętnie skorzystał z zaproszenia Teatru Polskiego i agencji MCA.PL. Nie mógł też zatem pominąć pieśni o tematyce morskiej (był to „Remorker”). Skomentował ją stwierdzeniem, że gdyby Czechy miały dostęp do morza „to by było mocarstwo” W czasie całego występu akompaniował sobie grając na gitarze lub harmonii, a w wielu utworach towarzyszył mu Robert Kuśmierski (znany m.in. z Kapeli Czerniakowskiej) na akordeonie.

Praktycznie każda piosenka była pretekstem do opowiedzenia jakiejś anegdoty lub komentarza. Z pozdrowieniami dla Wojciecha Waglewskiego Nohavica przedstawił, skomponowany przez tegoż, temat z filmu „Zmruż oczy”, natomiast Mirkowi Czyżykiewiczowi dedykował „Plebs Blues” Poza tymi kompozycjami wybrał na ten zamkowy wieczór m.in. takie numery jak „Mařenka”, „Sarajewo”, „Cukrarska bossanova” (z śpiewanym przez publiczność refrenem o Beherovce), „Stary muz”, „Gwiazda” „Panie Prezydencie” Jednym z bardziej humorystycznych momentów było na pewno wykonanie a capella arii "Zacne Damy"  z „CosiFan Tutte” Pan Jaromir napisał czeskie libretta do tej oraz dwóch innych oper W.A. Mozarta.

Niemniej pogodna była także tzw. „Mieszanka karczmianych pieśni” składająca się z motywów żydowskich, morawskich, czeskich i oczywiście polskich. To był jeden z ostatnich utworów w podstawowym programie, ale publiczność oczywiście nie tak łatwo zgodziła się na zakończenie występu. Półtorej godziny to jeszcze było za mało by nasycić się tym, co zaproponował artysta. Dlatego po krótkiej przerwie nastąpił jego powrót na scenę i usłyszeliśmy jeszcze „Kometę” oraz "Az to se mnu sekne" Co ciekawe na małym dziedzińcu Zamku trwał właśnie wtedy pokaz czeskiego filmu „Dzikie pszczoły” tak więc był to wieczór samych atrakcji dla wielbicieli kultury naszych południowych sąsiadów.