Armagedon to kolejny znaczący zespół sprowadzony do Szczecina przez Stowarzyszenie Muzyki Extremalnej "AAAAAAARRGHH". Ta pionierska dla polskiego death metalu grupa, rezydująca w Kwidzynie, przyjechała 4 lutego do „Słowianina”.
Ich występ poprzedziły dwie miejscowe formacje Mortal God i Demon Vomit. Zapowiadany wcześniej black-metalowy Tenebrosus niestety odwołał swój udział w tym wydarzeniu.
Mortal God to goleniowsko-szczeciński zespół istniejący pod tą nazwą od 2009 roku. Grają death-metal, a w ich kopozycjach słyszalne są wpływy Immolation, Vital Remains i Mortician Panowie oprócz własnych utworów zagrali zresztą własną wersję „Zombie Apocalypse” ostatniej z wymienionych grup. Pół godziny jakie mieli do dyspozycji wykorzystali by przetestować swój koncertowy repertuar i przygotować publikę na kolejne punkty programu.
Demon Vomit uzyskał znacznie lepsze brzmienie niż ich poprzednicy i moim zdaniem z miesiąca na miesiąc zespół prezentuje się coraz lepiej. Kazik, Cobra i Ścierwus reprezentują już taki poziom, że tego dnia bardzo dobrze wypełnili swą rolę - supportując kapelę, od której zapewne wiele mogliby się nauczyć. Także oni zagrali Zombie Apocalypse”, a także numery , które sami skomponowali np. „Jesus Shit Eater Christ”.
Armagedon przywitał publikę dźwiękami intro i czerwonymi światłami. Po kilkunastu sekundach czterej panowie z śpiewającym Slavo na czele, zaatakowali nas tytułowym numerem z wydanego po reaktywacji -albumu „Death Then Nothing”. Następnie wykonali kolejne numery z tej płyty - „Dead Code” i „Betrayed”. Przed czwartym w kolejności „Inside The Soul” Slavo przypomniał pierwszą wizytę Armagedona w Szczecinie (w 1992 roku w klubie „Pinokio”) i dedykował ten kawałek (znany z demówki „Dead Condemnation”) wszystkim pamiętającym tamte czasy. Następny na liście był „Enemy”(czyli jeden z bardziej wyróżniających się numerów na „Death Then ...”, potem „Bed Of Thorns”, „Emptiness Beyond Believe”. Kolejny powrót do przeszłości to „Death Liberates” - utwór rozpoczynający płytę „Invisible Circle” (z 1993 roku), a następnie już do końca podstawowego setu wyłącznie nowsze kompozycje - „Blanket Of Silence”, „Seeing Is Believing”, „.Father Of Oblivion” i oczywiście „F...End”.
Slavo był pod wrażeniem aplauzu ze strony metal-maniaków, odzianych w koszulki Marduka, Vadera itp. „Podżegał” niemal cały czas widzów do jeszcze bardziej wzmożonej aktywności, ale i bez tego nazwa „Armagedon” skandowana była w każdej przerwie między utworami. 50 minut to było oczywiście za mało dla spragnionych bezkompromisowej metalowej „młócki”. Muzycy wyszli jeszcze raz na scenę i zwieńczyli dzieło zniszczenia dwoma utworami. Jednym z nich był pamiętny „Inside The Soul”. To był dobry występ więc szkoda, że niestety nie tak liczna (jak można by tego oczekiwać) publiczność odwiedziła w ten wieczór „Słowianina”. Sądzę, że ci, którzy zdecydowali się na to, nie żałowali ...
Komentarze
0