W Szczecinie pił porter i narzekał na hotelową obsługę. Był tu w 1844 roku i wówczas poświęcił miastu trochę miejsca w swoim diariuszu. Możemy przeczytać ten zapis w "Dziennikach 1825-1875", opublikowanych jesienią ubiegłego roku przez wydawnictwo Media Rodzina (w tłumaczeniu Bogusławy Sochańskiej).
Najsłynniejszy z bajkopisarzy był bardzo skrupulatnym kronikarzem swojej biografii. Odnotowywał niemalże wszystkie dni, począwszy od 1825 roku, kiedy uczęsczał jeszcze do gimnazjum łacińskiego i w ciągu 50 lat zapisał tyle słów, że wydanie jego dzienników w rodzinnej Danii liczy sobie 4500 stron (i jest podzielone na dziewięć tomów). Z konieczności polska edycja tego dzieła jest znacznie szczuplejsza, ale jak pisze o tym tłumaczka we wstępie "zawiera jednak kwintesencję informacji o przeżyciach, odczuciach, przemyśleniach, traumach i radościach pisarza".
Urodził się jako syn szewca i praczki.Często zatem określał swe życie mianem baśni i nie były to słowa bezpodstawne, bo też dzięki swemu talentowi i pracy, stał się człowiekiem, który spełnił marzenia .Biedny, początkujący aktor jako dwudziestolatek notował: "Kim mógłbym zostać ? A kim zostanę? Moja potężna wyobraźnia prowadzi mnie teraz do zakładu dla obłąkanych, gwałtowany temperament czyni ze mnie samobójcę, a przecież jedno i drugie, połaczone mogło zrobić ze mnie wielkiego pisarza..." Jednak później inwencja zwyciężyła i stął się bywalcem dworskich salonów, był przyjmowany przez królów i książąt, chwalony przez innych, słynnych twórców i podróżował po całej Europie.
W zapiskach, które znajdziemy w tym tomie, znajdziemy oczywiście nie tylko splendor i bankiety. Wiele impresji dotyczy tak zwanej prozy życia. Andersen relacjonuje nawiedzające go go sny, zwierza się ze swoich lęków i fobii i szczegółowo przedstawia zdrowotne kryzysy. Te opisy towarzyszą notatkom na temat stanu pogody, spotykanych ludzi i krótkich recenzji wydarzenń kulturalnych, zwłaszcza teatralnych. Andersen zdecydowanie rzadziej komentował kwestie polityczne. W swoich wyprawach po europejskich szlakach najchętniej chyba odwiedzał włoskie miasta, ale dobrze się też czuł w gościnie u Charlesa Dickensa w Anglii.
Często wizytował niemieckie miasta - Monachium, Hamburg, Drezno czy Weimar. W 1844 roku przebywał w Szczecinie, dokąd przyjechał z Berlina (dokładnie 1 sierpnia). "O 14.30 byłem w Szczecinie, zatrzymałem się w pierwszym, lepszym hotelu, hotel de Prusse, ale był kiepski, bardzo nieuprzejmi służący. - Potem jednak wydali mi się, że nie aż tacy źli; dziewczynie nie zamykają się usta. Piłem porter, zmysłowy..." - taki zapis umieścił na temat tego pobytu. Celem jego wizyty nad Odrą było spotkanie z Carlem Loewe, ale do rozmowy obu panów nie doszło, gdyż kompozytor był wówczas w Wiedniu. Nazajutrz zatem Anderesen z nadbrzeża przy ulicy Juckelstrasse (prawdopodobnie chodzi tu o późniejszą ulicę Lazurową) odpłynął do stolicy Danii...
"Dzienniki 1825-1875" to ponad 700 stron lektury nie zawsze może równie interesującej, ale bezsprzecznie ukazującej Andersena jako człowieka zaabsorbowanego sobą samym, ale też bardzo mocno zanurzonego w kulturę swoich czasów i potrafiącego przekazać frapujące obserwacje dotyczące tego, czego doświadczył i zobaczył.
Komentarze
0