Sabaton w Szczecinie to było do tej pory tylko marzenie wielu fanów tej grupy w naszym regionie (zwłaszcza tych, którzy nie mogli zobaczyć ich występu podczas ubiegłorocznego Woodstocku). Wczoraj zostało ono spełnione, bo ta power metalowa chluba Szwecji wystąpiła w, wypełnionym po brzegi, ”Słowianinie” w ramach trasy Swedish Empire Tour.

Supporty

Trochę różnorakich komentarzy wzbudził fakt, że zespołem otwierającym całe wydarzenie został szczeciński Godbite. Warto jednak nadmienić, że tę grupę wybrali muzycy Sabatona spośród propozycji nadesłanych im przez organizatorów. Po półgodzinnym secie naszych reprezentantów na scenie zainstalował się katowicki Crystal Viper, który jest bliższy stylistycznie dokonaniom Szwedów, a zatem spora część publiki, była zadowolona z tego, że oczekiwanie na główny punkt programu, wypełni ta formacja, która zresztą także często odnosi się w tekstach i tytułach do historii i różnych mrocznych jej szczegółów (na płycie „Legends” znalazł się chociażby utwór „Sydonia Bork” o naszej zachodniopomorskiej „czarownicy”). Mieli więcej czasu niż Godbite i dali dobry, profesjonalny show. Wokalistka, Marta Gabriel, dysponująca mocnym głosem i jest jednym z głównych atutów zespołu, ale nie jedynym.

Początek kanonady

Trochę później zaczęło się końcowe odliczanie przed wejściem Sabatona na scenę, a kulminacją tegoż był płynący z głośników hit ich sławnych rodaków z Europe „The Final Countdown”. Po tych dźwiękach najpierw za swym perkusyjnym zestawem zasiadł Snowy Shaw, a po nim wyszli na scenę pozostali czyli Joakim Broden- wokal,, Par Sundstrom-bas, Chris Rorland- gitara i Thobbe Englund-gitara. Gitarowa kanonada rozpoczęła się od "Ghost Division" by następnie dorzucić “Gott Mit Uns”. Publika praktycznie od początku reagowałą bardzo żywiołowo. Pogo zostało „wywołane” już podczas intro, a w dalszej części do tej aktywności doszły inne elementy zabawowe typu crowd surfing czy circle pit.

Przewaga króla Karola

Tymczasem Sabaton wytaczał kolejne działa i przeważnie były to utwory z ostatniego albumu "Carolus Rex" (tytułowy, "Poltava", "The Lion From The North" czy "En Livstid i Krig"), ale też z poprzednich wydawnictw, bo dostaliśmy wiązankę szlagierów, wśród których znalazły się chociażby numery "Midway”, „Price Of A Mile” i z oczywistych względów bardzo w Polsce lubiany „Uprising”. Nie muszę chyba dodawać, że cały tekst widzowie odśpiewali wraz z Joakimem. To był na pewno jeden z najbardziej emocjonujących fragmentów programu, ale nie zabrakło także pozamuzycznych atrakcji.

Na całość

Joakim jest kimś, kto świetnie dogaduje się z publiką. Tego wieczoru był zresztą dobrze przygotowany do dialogów, bo miał spisane na kartkach takie zwroty jak „jesteście pozytywnie jebnięci” czy „piję alkohol bez limitu”. Widzowie oczywiście odpowiedzieli mu na ten ostatnie wyznanie, skandowaniem zdania "pij do dna" , co zakończyło się przechyleniem butelki i spełnieniem życzenia większości. Padały też inne słowa – od tych niewinnych jak „gęsia skórka” po mniej cenzuralne. W sumie jednak Joakim zachowywał się jak dżentelmen, bo kiedy zdjął koszulkę (odpowiadając na chóralną sugestię „Idź na całość !”), to przed rzuceniem jej w tłum, najpierw kulturalnie wycisnął z niej strumienie potu.

Legenda za perkusją

To on koncentrował na sobie prawie całą uwagę publiki, ale trzeba przyznać, że cały zespół wypełnił swe zadanie bardzo dobrze. Mnie osobiście ucieszył fakt, że zobaczę za perkusją Snowy Shawa, bo muzyk ten to legenda skandynawskiego metalu (grał choćby na takich płytach jak „The Eye” Kinga Diamonda czy „Time” Mercyful Fatel, a w hłodzie Katowi nagrał "Bramy żądz” z zespołem Luciferion). Co do nagłośnienia, to zdania były jak zwykle podzielone, ale według mnie nie ma powodów do narzekań.

Najszczęśliwszy

W ostatniej części występu Szwedzi przypieczętowali dzieło takimi klasykami jak "40:1", „Primo Victoria” i „Metal Crüe”, a najszczęśliwszym z widzów stał się ośmioletni Tymek, którego Joakim zaprosił na scenę by mu sprezentować swoje okulary. Po wybrzmieniu ostatnich dźwięków reszta muzyków też rozdała, chyba wszystko co mogła. W stronę publiki leciały koszulki, ręczniki, pałeczki perkusyjne itp. Panowie zapowiedzieli, że jeszcze tu wrócą i sądzę, że dotrzymają słowa, po takim przyjęciu jakie dostali.

Koncert odbył się pod patronatem medialnym portalu wSzczecinie.pl.