O podróżach w nieznane, dziewiczości Wschodu, przewadze salami nad konserwami, torosach, pulkach, hołdzie dla zeka, oraz wielu innych interesujących kwestiach rozmawiamy z ekipą Azymutu Wschód…
O grupie szczecinian, którzy postanowili jako pierwsi Polacy przemaszerować drugie co do wielkości Jezioro Europy pisaliśmy niedawno. Łukasz, Piotrek, Mateusz i Konrad, którzy stworzyli grupę podróżniczą Azymut Wschód, dziś odpowiadają na nasze pytania…
wSzczecinie.pl: Jak powstał Azymut Wschód? No i skąd nazwa, czy obieracie azymut rzeczywiście tylko na wschód?
Azymut Wschód powstał z chęci połączenia wspólnych sił, wiedzy i zainteresowań grupy znajomych zarażonych pasją podróżowania. Nazwa powstała instynktownie, chcieliśmy by kojarzyła się z tym, co robimy i z miejscem gdzie najczęściej kierujemy się w naszych wyjazdach. Wschód jest bardziej dziewiczy, nie odkryty a co za tym idzie – bardziej nas przyciąga. Nie oznacza to jednakże, że nigdy nie wyjeżdżamy w innym kierunku. W każdym rejonie świata są miejsca magiczne, które warto odwiedzić.
wSzczecinie.pl: Decydując się na tak ekstremalną wyprawę musicie mieć zapewne doświadczenie w podobnych wyprawach. Jakie wcześniejsze Wasze podróże możecie wrzucić do worka „ekstremalne”?
Przez lata jeździliśmy głównie w góry. Ostatnio Kondziu zdobył koronę Bałkanów, Czaban i Dziki zimą wchodzili na najwyższy szczyt Karpat Wschodnich - „Pietrosul”, wcześniej stawiając kroki na pięciotysięczniku – Elbrusie położonym w Kaukazie. Czaban ma też za sobą wyjazd na najwyższy szczyt Ałtaju – Biełuchę, gdzie zmagał się ze szczelinami lodowymi oraz Atlasu Wysokiego – Jaebal Toubkal. Wszyscy często bywamy w ukraińskich Karpatach. Szczególne doświadczenie ma tutaj Mateusz – czy zimą czy latem przemierzał tamte wciąż dzikie tereny. Każdy z nas pokonywał również zimą szczyty w Tatrach, nie wspominając o innych polskich górach. Oprócz tego dochodzą ogólnosprawnościowe wyjazdy – w tym tysiące kilometrów pokonanych przez Dzikiego na rowerze po drogach Europy.
wSzczecinie.pl: Wybieracie się na Jezioro Onega, skąd ten wybór? Czy jest to podyktowane tym, że jeszcze żaden Polak nie przemaszerował jego zamarzniętej powierzchni?
Z pewnością stanowi to dodatkową motywację i zachętę do wzmożonego wysiłku. Motywacja jest najważniejsza. Bez niej każda wyprawa skazana jest na porażkę. Pisał o tym Marek Kamiński i my bezsprzecznie się z nim zgadzamy.
wSzczecinie.pl: Na terenach Karelii mieściły się niegdyś liczne gułagi, w tych dzikich odstępach ginęły setki tysięcy ludzi budując „potęgę” Związku Radzieckiego. Na Waszej stronie można wyczytać, że chcecie również oddać hołd ludziom, którym przyszło tam umrzeć...
Tak. Kanał Białomorski stanowi przykład przedsięwzięcia całkowicie abstrakcyjnego i irracjonalnego. Czasami zastanawiamy się i ironizujemy czy aby Stalinowi nie pomyliły się mapy. Zamiast wziąć tą w skali 1:50000 chwycił za 1:1000000 stąd też kazał wybudować tak potężną konstrukcję w tak krótkim czasie. Zapłacić musieli za to zeka – praktycznie bez sprzętu, gołymi rękami wznosząc śluzy i przekopując kanał w niewyobrażalnie trudnych warunkach. Całości absurdu dopełnia fakt iż kanał nie spełnił nigdy swojego zadania – był za płytki by transportować nim okręty wojenne pomiędzy Bałtykiem a Morzem Białym. Właściwie od początku budowy kanał wykorzystywany jest, ze względu na swoją głębokość, nieproporcjonalnie do trudu jaki został włożony w jego wybudowanie. Uważamy więc, że tym tysiącom poległych w czasie prac przymusowych robotnikom należy się pamięć i hołd, bo stali się ofiarami systemu.
wSzczecinie.pl: Powiedzmy naszym czytelnikom więcej o wyprawie. Najpierw podróż, 2200 km pociągiem, potem transport już w Karelii… Stajecie nad jeziorem. Co dalej?
Startujemy z maleńkiej wsi rybackiej Szalskij, tam też wkraczamy na lód i tak przez następne 130 km aż do miasta Pietrozawodzk. Dystans ten z pewnością się wydłuży o kilkadziesiąt kilometrów, bo nie sposób iść zawsze w linii prostej. Dziennie planujemy pokonywać około 25 kilometrów. Na wszelki wypadek mamy przewidziane 4 dni zapasu - nie możemy wykluczyć silnego wiatru , mrozu oraz torosów (wielkich zwałów lodu) które mogą znacząco opóźnić nasz przemarsz. Przygotowaliśmy dwa warianty przejścia jeden krótszy a drugi dłuższy, zahaczający o wyspę Kiżi, gdzie znajduje się kompleks drewnianych klasztorów, wszystko zależeć będzie od warunków z jakimi spotkamy się na Jeziorze. Nie ukrywamy że bardzo zależy nam na odwiedzeniu Kiżi gdyż pomijając fakt, że będzie to najprawdopodobniej jedyny nocleg na ziemi i być może nie w namiocie, to kompleks klasztorny wydaje się miejscem magicznym o wielkiej wartości historyczno-religijnej.
wSzczecinie.pl: A gdy napotkacie pęknięcie?
Posklejamy, połatamy i przejdziemy (śmiech). A tak na poważnie, pęknięcia będą stanowiły problem jeżeli nie da się ich przeskoczyć. Podobnie jak szczeliny występujące na lodowcach, tak i te na jeziorze z reguły da się obejść. Pamiętajmy także, że jezioro jest żywym organizmem – lód się przemieszcza względem siebie więc w kilkanaście godzin taka wodna przestrzeń może ulec zasklepieniu. Będziemy z pewnością kluczyli – czy to pomiędzy szczelinami, czy też pomiędzy wyspami w okolicach Kiżi, których są tysiące i nawigacja pomiędzy nimi będzie prawdziwym wyzwaniem.
wSzczecinie.pl: Co będziecie jedli?
Powoli na tego typu wyprawach w zapomnienie odchodzi puszka mięsa mielonego, pasztet i zupki „chińskie”. Dostarczają one zbyt mało kalorii w stosunku do swojej wagi by zaspokoić wymagania organizmu. Tym razem czas jaki spędzimy na jeziorze nie jest jeszcze ekstremalnie długi i pozwoliłby nam na szukanie innych rozwiązań, jednak stawiamy na sprawdzoną, pozbawioną wody, liofilizowaną żywność. To doskonały wynalazek, lekki i praktyczny z jego największą zaletą – po posiłku nie trzeba myć naczyń (to kolejny powód dla którego jeździ się na takie wyprawy – wprawdzie nie kluczowy, ale zawsze). Jeżeli czas pozwoli chcemy też spróbować „wyprodukować” domowymi sposobami pemmikan – suszone mięso. Korzystali z niego Marek Kamiński i Jacek Pałkiewicz chwaląc smak i uczucie sytości jakie wywołuje. Natomiast jeżeli miałbym coś poradzić osobom turystycznie przemierzającym szlaki to radzę rozważyć zakup salami zamiast konserwy „turystycznej”. Różnica w jakości jest kolosalna, a wbrew panującemu przekonaniu cena może być niewiele wyższa.
wSzczecinie.pl: Jakich warunków się spodziewacie?
Jesteśmy przygotowani na mocne załamania pogody, więc nawet gdyby temperatura spadła poniżej -30 stopni nie powinniśmy mieć kryzysowej sytuacji. Jednocześnie śruby lodowe powinny utrzymać namioty w czasie wichury a dodatkowe racje żywieniowe pozwolą przeczekać niesprzyjającą aurę. Problemem są skoki temperatury. Zdarza się że w ciągu doby temperatura potrafi spaść z 0 stopni do – 20. W jakie okno pogodowe trafimy zależy już wyłącznie od matki natury.
wSzczecinie.pl: Największe obawy związane z wyprawą? Już niejedna ekipa, która chciała przemierzyć Onegę kończyła tragicznie….
Zdecydowanie najwięcej uwagi poświęciliśmy wpadnięciu do wody. Mimo iż temperatury od początku grudniu nie były na Onedze dodatnie istnieje takie prawdopodobieństwo i chcemy być na nie przygotowani. Bierzemy ze sobą linę, którą będziemy powiązani, każdy wyposażony jest w ręczne kolce, którymi po wpadnięciu do wody może wydostać się na powierzchnię lodu czy też dodatkowe ogrzewacze. Mamy także opracowane procedury postępowania w razie takiego wypadku, by zminimalizować czas wyziębienia organizmu i zapobiec hipotermii. To niektóre nasze karty przetargowe jeżeli chodzi o bezpieczeństwo – inne to GPS, dobre mapy, ciepła odzież, gwizdki, dodatkowa żywność, meldunki pogodowe i wiele wiele innych...
wSzczecinie.pl: A co na wyprawę powiedzieli Wasi bliscy? Popukali się w głowę? Z pewnością doskonale wiedzą, że jest to ryzykowne przedsięwzięcie….
Widzą ile serca wkładamy w przygotowania i starają się nas wspierać. Mama Konrada szyje nam specjalne pokrowce, inni rodzice wspierają nas finansowo, zapewniają nam także komfort psychiczny, bo zawsze możemy na nich liczyć. Nigdy natomiast usłyszeliśmy „nie jedźcie”. Często natomiast słyszymy „bądźcie rozważni”, „czy zabezpieczyliście się na taką a taką ewentualność?”, „czy macie wystarczająco dużo doświadczenia?” - to konstruktywne uwagi, które pozwalają spojrzeć na wyprawę z innego punktu widzenia. Nie da się natomiast ukryć, że bardzo się o nas martwią. To cisi bohaterowie każdego wyjazdu – przeżywają go często w równym stopniu co my, nigdy natomiast nie zostają po powrocie wymieniani obok osób uczestniczących bezpośrednio w wyprawie.
wSzczecinie.pl: Jak przygotowania od strony formalnej: wizy, paszporty, pozwolenia?
Wszystko co niezbędne jest już u nas, bądź w trakcie realizacji. Jesteśmy w stałym kontakcie z Konsulem Generalnym w Sankt Petersburgu, który pomaga nam w każdej kwestii. W Szczecinie natomiast wspiera nas Konsul Honorowy Federacji Rosyjskiej dr Andrzej Bendig-Wielowiejski. Zawsze też możemy liczyć na pomoc organizacji polonijnej z Karelii. Wszystko wydaje się dopięte na ostatni guzik i mamy nadzieję, że biurokratyczne przeszkody nie staną nam na drodze do osiągnięcia celu.
wSzczecinie.pl: A przygotowania fizyczne? W jaki sposób się przygotowujecie pod tym względem i na co przede wszystkim kładziecie nacisk?
Każda wyprawa to duże obciążenie dla organizmu. Człowiek wciąż rozważa czy da radę, czy złapał już wystarczającą formę. Tym razem postawiliśmy na indywidualny zestaw ćwiczeń dla każdego uczestnika, którego głównym mianownikiem jest trening kondycyjny w postaci intensywnych biegów, długich marszobiegów w lesie, jazdy rowerem.... Jesteśmy wieloletnimi wędrowcami, więc nauczyliśmy się już czytać reakcje naszych organizmów i wiemy, kiedy można dać z siebie więcej, a kiedy należy odpuścić, po to, by na nazajutrz znów kontynuować przemarsz.
wSzczecinie.pl: A wymagania sprzętowe? Domyślam się, że w zwykłych zimowych kurtkach tam się nie udajecie…
Ilość dostępnego na rynku sprzętu nawet nas przyprawia o ból głowy. Niestety przekraczając pewną granicę, jakość wzrasta powoli, ceny natomiast drastycznie. Balansowanie pomiędzy budżetem wyprawy a wyborem sprzętu jest niezmiernie trudna. Część rozwiązań można próbować zrobić domowym sposobem. U nas liderem w tej dziedzinie jest z pewnością Kondziu, który przygotował łączenia z pulkami, ochraniacze na palnik i zaprojektował worki na pulki, które uszyła jego mama (dziękujemy!). Niestety większości punktów na liście nie da się przeskoczyć. Wówczas pozostaje pożyczenie od znajomych, bądź szukanie sponsorów. My mamy szczęście bo wsparł nas już sklep Pietros.pl, firma HUSKI dostarczając śpiwory, szczecińskie UNIZETO oraz klub wspinaczkowy GEKO. Dzięki temu mogliśmy zbić koszty wyprawy do rozsądnych kwot. A samego sprzętu jest wiele: od śrub lodowych, lin, pulek (sań), kompasów, GPS`ów, namiotów, śpiworów, palników po termoodzież wykonaną z najnowszych materiałów takich jak power stretch, primaloft, windstoper, goretex i inne. Każde mają jednak swoje słabe strony, nawet te najlepsz,e na które nas na razie nie stać. Wybór pomiędzy nimi jest właśnie kwestią doświadczenia. My wciąż się uczymy, staramy się jednak by błędy w doborze sprzętu zawsze miały jakąś „alternatywę”.
wSzczecinie.pl: Jakie plany podróżnicze na najbliższą przyszłość? Są już konkretne pomysły?
Onega jest jednym z elementów projektu który chcemy realizować przez następne lata. Chcemy odwiedzić miejsca związane z tragiczną historią Gułagów, toteż mamy zamiar przemierzyć zimą góry Uralu aż do Workuty, myślimy również o Kamczatce. W wakacje mamy zamiar wybrać się na Kaukaz w celu zdobycia Kazbeka ( 5047 m n.p.m ) oraz najwyższego szczytu Czeczenii Tebulosmta ( 4494 m n.p.m ).
Komentarze
2