Na sobotnie popołudnie, 17. października 2009 roku, szczeciński Teatr Lalek przygotował dla nas długo oczekiwaną premierę spektaklu „Maleńki Król Grudzień”. Niezwykła historia grubiutkiego Króla przyciągnęła do „Pleciugi” wielu widzów – zarówno dorosłych, jak i tych młodszych. Reakcje publiczności zdecydowanie wskazywały na to, że Ireneusz Maciejewski (reżyser spektaklu) wraz ze swoją drużyną doskonale poradził sobie z fabułą książki Axela Hacke.
„Maleńki Król Grudzień” to opowieść, nad którą każdy z nas powinien się chwilę zatrzymać i zadumać. Jej bohaterem jest „nie większy niż palec wskazujący” smakosz misiowych żelków, tytułowy Król Grudzień. Wprowadza on narratora historii w swój świat, w którym ludzie rodzą się dorośli, zdolni do wykonywania wszelkich czynności, natomiast z wiekiem maleją i rozkoszują się bytowaniem w świecie swoich własnych wyobrażeń. Jest niezwykle zaskoczony tym, jak urządzony jest nasz porządek świata. Zdaje się, że najbardziej przeraża go proces starzenia. Próbuje wytłumaczyć, że tak naprawdę największe możliwości towarzyszą nam jak jesteśmy dziećmi. Wtedy też mamy ogromną wiedzę, którą zdobywamy właśnie naszej wyobraźni. Nie musimy przecież wiedzieć, czemu zawdzięczamy światło w naszym pokoju – wystarczy, gdy to sobie wyobrazimy. Dzięki temu możemy też wierzyć w świat z pogranicza fantastyki. Według Grudnia wielką stratą jest to, że z czasem przestajemy wierzyć w krasnoludki, a nocą nie potrafimy już śnić tak, jak za czasów dzieciństwa. Nasz mały bohater stara się zatem ponownie otworzyć przed swoim rozmówcą drzwi do świata wyobraźni.
Opowieści, w których apeluje się do dorosłych o to, aby nie zapominali zupełnie o wróżkach, elfach i całym tym nierzeczywistym, ale cudownym świecie, zawsze mają w sobie niezwykły urok. Dlatego tak bardzo ucieszyło mnie to, że postanowiono pokazać sztukę Axela Hacke na deskach teatru. Jeszcze bardziej jednak zadowala fakt, że to właśnie „Pleciuga” postanowiła ją włączyć do swojego repertuaru. Jestem pewna, że dzieciom również bardzo potrzebne jest potwierdzenie, że wędrówki ku światu wyobraźni nie są wcale oznaką niedojrzałości. Watro również zwrócić uwagę na sposób realizacji przedstawienia. Nie brakuje tu scen, które skutecznie rozbawiały dzieci. Zatem mimo tego, że przesłanie utworu ma poważny wymiar, ci mniejsi odbiorcy nie mieli ani chwili na nudę.
Całość spektaklu doskonale dopełnia wykorzystanie techniki multimedialnej, za sprawą której przedstawieniu towarzyszą ciekawe wizualizacje. Dodatkowym atutem jest dobór muzyki (usłyszeliśmy bardzo współczesne brzmienia) i aranżacja scenografii. Uwagę przykuwał nie tylko ciekawie urządzony pokój, w którym rozgrywały się poszczególne sceny, ale również nadzwyczajnych rozmiarów rekwizyty, które musiały przecież być dostosowane do Króla o nadzwyczajnych rozmiarach.
Podsumowując, można śmiało stwierdzić, że rodzinna wyprawa do „Pleciugi” na „Maleńkiego Króla…” to doskonały pomysł na dobrą zabawę i ciekawą podpowiedź dla tych, którzy też chcieliby czasami gościć u siebie takiego niezwykłego przybysza…
Komentarze
1