Gdzie i kiedy?
piątek, 15 grudnia 2023, 19:00
Za ile?
30-70 zł
Niekwestionowaną bohaterką tego wieczoru będzie Symfonia nr 5 c-moll op. 67 Ludwiga van Beethovena (1770-1827), która zabrzmi w drugiej części koncertu. 22 grudnia mija dokładnie 215 lat od jej światowej premiery (w 1808 roku). To nie tylko jeden z najsłynniejszych utworów w dziejach muzyki, ale i prawdziwa ikona kultury.

Jako jedyna symfonia, wyruszyła na podbój kosmosu na pokładzie bezzałogowej sondy Voyager I i, według danych NASA, w 2022 roku opuściła już Układ Słoneczny. W czasie II wojny światowej, otwierający pierwszą część utworu słynny czteronutowy motyw stał się potężnym symbolem zwycięstwa dla walczących z nazizmem aliantów, nawet w alfabecie Morse’a literę V (a zarazem rzymską cyfrę 5) od angielskiego słowa „victory” ('zwycięstwo') zapisano jako trzy kropki oraz kreskę „... _”, co odzwierciedlało rytmiczny zapis głównego motywu V Symfonii (da da da daaam). Ów słynny motyw, który według rzekomych słów samego Beethovena, miał symbolizować los pukający do drzwi, stał się z czasem bodaj najsłynniejszym motywem muzycznym wszech czasów, znanym nawet tym, którzy nigdy o Beethovenie nie słyszeli.

215 lat temu, kiedy wielki Ludwig dyrygował prawykonaniem swojej piątej symfonii, nie mógł nawet marzyć o takim sukcesie. Wszystko poszło nie tak. W słabo ogrzewanej sali koncertowej Teatru Wiedeńskiego było zbyt zimno, by publiczność mogła się skupić na słuchaniu, orkiestra grała bardzo słabo, a program wieczoru był tak rozbudowany, że koncert trwał przeszło cztery godziny. Beethoven, słynący z tego, że nie znał kompromisów, postanowił wykonać jednego wieczoru aż… osiem swoich utworów! Obok Symfonii nr 5 swoją światową premierę miały także m.in. „Symfonia nr 6 Pastoralna” oraz „Koncert fortepianowy nr 4” (z Beethovenem w roli solisty i dyrygenta). Ten nieudany początek nie zaszkodził jednak późniejszej recepcji premierowanych wówczas dzieł, z których niemalże wszystkie stanowią dziś żelazny kanon muzyki klasycznej.

Pisząc swoją piątą symfonię, Beethoven zdawał już sobie w pełni sprawę, że postępująca od dekady utrata słuchu uczyni go niebawem kompletnie głuchym. Miał już wtedy za sobą dramatyczny kryzys psychiczny, który niemalże doprowadził go do samobójstwa. Przezwyciężenie go było dla kompozytora prawdziwym aktem heroizmu, bo, jak sam mówił, przy życiu trzymała go tylko chęć dania światu całej muzyki, którą miał w sobie. Zdaje się, że tę właśnie historię opowiada nam jego piąta symfonia, choć niektórzy widzą w niej także muzyczny portret walki ludzkości o wyrwanie się z sideł absolutyzmu, która tak pochłaniała kompozytora. Ponury, czteronutowy motyw, który przewija się nie tylko przez całą pierwszą część utworu, ale także, przetworzony, dochodzi do głosu we wszystkich następnych, jest tu niczym ziarno, z którego kiełkuje potężne drzewo. Od dramatycznej pierwszej części, pełnej cierpienia, walki i najgłębszej rozpaczy, Beethoven prowadzi nas powoli ku triumfalnej części czwartej, niczym z ciemności do światła. Po raz pierwszy w historii muzyki w orkiestrze symfonicznej grają tu puzony, wzbogacając nie tylko niezwykłe brzmienie sekcji blaszanej, ale także ładunek emocjonalny ostatniej części.

Nim jednak najsłynniejsze cztery nuty w historii zabrzmią w złotej sali, filharmonia zabierze widzów do niezwykłego świata muzyki Jeana Sibeliusa (1865-1943), fińskiego kompozytora, który przez wielu krytyków jest uznawany jest za jednego z największych symfoników XX wieku i ostatniego prawdziwego następcę Beethovena. W pierwszej części wieczoru muzycy nie zagrają jednak żadnej z symfonii Sibeliusa, a widzowie usłyszą za to „Koncert skrzypcowy d-moll op. 47”. I gwarantujemy, że będzie to trwająca ok. 37 minut podróż do samego serca Finlandii. W pierwszej części słychać tu wyraźnie powiew rześkiego powietrza, a w lirycznej części drugiej – Sibelius za pomocą dźwięku odtwarza surowe i jakby skute lodem jezioro. Jest tu także nieustające napięcie między ogniem emocji a wolą zachowania ich w tajemnicy: – esencja nordyckiego „ja” – jak określił ten utwór znany dyrygent Paavo Järvi. Premiera koncertu, podobnie jak Symfonii nr 5 Beethovena, okazała się prawdziwą klapą – wymagającej partii solowej nie podołał niedoświadczony skrzypek. Sibelius był zdruzgotany. Jednak jego dzieło szybko docenili słuchacze i dziś zalicza się je do grona najwspanialszych koncertów skrzypcowych w historii oraz najwybitniejszych dzieł kompozytora, który, przypomnijmy, sam był niespełnionym skrzypkiem-wirtuozem. Utwór ten jest także najczęściej wykonywanym XX – wiecznym koncertem skrzypcowym, a w swoim repertuarze mają go najwięksi mistrzowie i mistrzynie tego instrumentu. Na szczecińskiej scenie wykona go Essi Höglund – znakomita młoda fińska skrzypaczka, laureatka konkursów skrzypcowych: Jyväskylä Violin Competition i Tallinn International Young Musician Competition.

Oba wielkie utwory wieczoru zagra Orkiestra Symfoniczna Filharmonii w Szczecinie pod batutą swojego głównego dyrygenta i dyrektora artystycznego Filharmonii – maestro Rune Bergmanna.

 

Koncert poprzedzony trzydziestominutowym wykładem wprowadzającym w wykonywane utwory. Wykład rozpocznie się o godz. 18:00 w sali kameralnej. Poprowadzą go studenci Wydziału Edukacji Muzycznej Akademii Sztuki w ramach projektu Akademia Słuchania – wspólnej inicjatywy Filharmonii i Akademii. Wstęp bezpłatny dla osób posiadających bilet na koncert.

 

ARTYŚCI

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii w Szczecinie

Essi Hoglund – skrzypce

Rune Bergmann – dyrygent

UTWORY

Jean Sibelius – Koncert skrzypcowy d-moll op. 47

Ludwig van Beethoven – Symfonia nr 5 c-moll op. 67