Organizowane w Szczecinie Dni Żydowskie co roku cieszą się ogromną popularnością. Teraz trochę tego klimatu można zaprosić do siebie do domu. A to wszystko dzięki nowej płycie, która zabierze słuchaczy w podróż po kompozycjach Arno Nadela.
To pierwsza wspólna płyta kantora Isidora Abramowicza z Abraham Geiger Kolleg w Poczdamie i dra Jakuba Stefka z Akademii Sztuki w Szczecinie. Została ona poświęcona Arno Nadelowi, niezwykle utalentowanego w wielu dziedzinach. Nadel był fenomenem, który odzwierciedlał pojęcie człowieka renesansu. W każdej profesji Nadal był niezwykle produktywny, tak że wielu z podziwem zadawało sobie pytanie, jak jedna osoba jest w stanie stworzyć tak wiele dzieł o wysokiej wartości duchowej.
– Sama postać Arno Nadela jest bardzo ciekawa. Zajmował się kilkunastoma profesjami – z dziedziny sztuki i nauk humanistycznych – i wszystkie jego dzieła były wysokiej próby – przyznaje Jakub Stefek.
Partie chóralne na płycie wykonuje chór Synagogi Pestalozzistrasse w Berlinie, partie solowe – kantor Isidor Abramowicz.
Artysta, którego największe dzieło przetrwało tylko dzień
Inspiracja do stworzenia płyty przyszła od jednej wzmianki: był taki człowiek i pisał niesamowite utwory na chór, kantora i organy. Na decyzję o wcieleniu pomysłu w życie nikt długo nie czekał. – Jest jedna ciekawa historia, która dała nam wiele do myślenia. Gmina żydowska w Berlinie zleciła Arno Nadelowi zebranie i opracowanie wielkiej antologii muzyki synagogalnej. Praca zajęła mu kilka lat – opowiada Stefek. Ostatecznie całość zamknęła się w 7 tomach i grubo ponad tysiącu stronach muzyki. Nadel ukończył swoje dzieło w dniu 8 listopada 1938 roku. Następna noc przeszła do historii jako Noc Kryształowa. To wtedy płonęły synagogi, żydowskie instrumenty i biblioteki w całych Niemczech. – Można powiedzieć, że historia tego monumentalnego dzieła trwała tylko jeden dzień. Straszliwy zbieg okoliczności
Do dziś antologię Nadela uważa się za zaginioną. Sam kompozytor zginął w Auschwitz w 1943 roku, a jego muzyka nigdy nie została nagrana, aż do tej pory.
Dobrego trudne początki
Cały zapał przy pracy nad płytą został przez chwilę przyćmiony przez napotkane utrudnienia. – Pozyskiwanie nut nie było łatwe. Przykładowo jeden utwór znajdował się w Narodowej Bibliotece w Lipsku. Napisaliśmy, że chcielibyśmy pozyskać kopię. Opiekun kolekcji odpowiedział, że są one dostępne tylko w elektronicznej czytelni na miejscu. Musiałem wyjaśnić, że nuty są po to, aby je grać – oglądanie na ekranie komputera nic nie da – mówi Stefek. – Po dwóch tygodniach przyszedł bardzo miły list pocztą z załączonymi skanami nut! Inne utwory zdobyliśmy w formie rękopisów. Do tej pory nigdy nie były wydane ani nagrywane.
„Tutaj mamy wprost pokłady genialnej muzyki”
To jest pierwsza płyta, ale w planach są już pomysły na kolejne. Jak przyznaje Stefek, są ku temu dwa główne powody.
– Po pierwsze, po wojnie siłą rzeczy niewiele było osób, które mogłyby kontynuować te tradycje muzyczne. Ten stan tak naprawdę trwa do dzisiaj. W Polsce bardzo niewielu muzyków i słuchaczy miało jakikolwiek kontakt z muzyką synagogalną, a w zachodniej Europie wcale ta liczba nie jest dużo większa. Więc ważny aspekt to przywracanie tego fragmentu dziedzictwa kulturowego – zaznacza Stefek. – Po drugie to po prostu świetna muzyka. Bardzo rzadko się zdarza, że odkrywane na nowo utwory to muzyczne arcydzieła. Zwykle są one zapomniane z jakiegoś powodu, np. nie reprezentowały wybitnej sztuki. Tutaj mamy wprost pokłady genialnej muzyki, która nie została zapomniana, gdyż nie znalazła entuzjastów, ale dlatego, że pewnego dnia została skazana na zapomnienie. To bardzo sugestywne, piękne, bardzo głębokie utwory.
„Nie musimy rozumieć każdego słowa, żeby czuć, że ta muzyka dotyka czegoś absolutnie transcendentnego”
Na płycie znajduje się pięć kompozycji przeznaczonych do wykonywania podczas piątkowych wieczornych nabożeństwach w synagogach, „Yehi Shalom” stworzone na inaugurację Friedenstempel w Berlinie, trzy organowe preludia oraz „Psalm 24”.
– Ten ostatni utwór jest moim ulubionym. Może dlatego, że to jedyny utwór bez organów... A tak naprawdę to niesamowite dzieło, bardzo trudne do wykonania przez chór a capella. Niewiele jest takich utworów, że nie potrafię określić co w nim jest takiego magnetycznego. Ale jest nieprawdopodobny. Kiedy chór śpiewa po hebrajsku „Bramy, podnieście swe szczyty i unieście się, prastare podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały”, naprawdę przenosimy się do Świątyni jerozolimskiej. Nie musimy rozumieć każdego słowa, żeby czuć, że ta muzyka dotyka czegoś absolutnie transcendentnego – wyjaśnia Stefek.
Płytę „Arno Nadel – Schire Simroh” można zakupić w Internecie, utwory dostępne są również na platformie Spotify:
Komentarze
6Dodawanie komentarzy pod tym artykułem zostało zablokowane.