Coraz więcej mówi się o prawach zwierząt. I mówi się o tym coraz głośniej. Nawet Hiszpanie powoli żegnają się z corridą. Okazuje się, że sposobów walki o ten szczytny cel jest naprawdę dużo – wszystkie mają na celu zwrócenie uwagi na cierpienie zwierząt. A trzeba wiedzieć, że cierpienie pojawia się również tam, gdzie rozrywka. Cyrk dostarcza rozrywki ludziom, a cierpienia – zwierzętom. Czy takim razie cyrk może być rozrywką?

          Sezon cyrkowy powoli zbliża się do końca. Cyrki już dawno ruszyły w Polskę. Słonie, tygrysy, węże, zebry i inne dzikie zwierzęta które na wolności są objęte ochroną, przebrane występują ku uciesze widowi. Docierają do Szczecina. Ale czy każdemu jest do śmiechu z tego powodu? Czy jest to rozrywka taka, jaką chcielibyśmy fundować dzieciom?

          W cyrku Zalewski możesz sobie zrobić zdjęcie z foką, możesz oglądać tańczące słonie, woltyżerkę na wielbłądach, foksteriera na linie pionowej, a także konie Palomino, alpaki i kozy. Cyrkowcy o swojej działalności mówią „cyrkowa Odyseja”. Bo podobno inaczej nie da się nazwać wiecznej wędrówki, której poświęcili się, by nieść radość innym.

          Cyrk Korona również oferuje program wzbogacony o występy zwierząt: koni Welsh Cob i arabów, wielbłądów, lam, gęsi, zebr, kóz psów, małp, kucy szetlandzkich, byka Fernando. Deklaruje, że współpracuje z lekarzami weterynarii i że żadne śledztwa dziennikarskie nie doszukały się uchybień w traktowaniu przez ich zwierząt.

          Na długo w pamięci zapisze się niemiecki cyrk Berolina, którego każda wizyta w naszym mieście wywoływała liczne kontrowersje i kończyła się protestem obrońców praw zwierząt.       

W cyrku

          Mimo, że wydaje wielu z nas wydaje się, że cyrk zaczyna się i kończy na godzinnym przedstawieniu, na które rodzice idą wraz dzieckiem, to wcale tak nie jest. Cyrki przebywają nieustannie w trasie, przemierzając rocznie setki kilometrów. I podobno, „gdyby ludzie wiedzieli, co kryje się za kulisami tego kolorowego, cyrkowego świata ze zwierzętami, nigdy więcej nie poszliby do cyrku"- jak stwierdził Elmar Osterberg, treser nie pracujący już w zawodzie.

           W środowisku cyrków istnieje szereg potencjalnych problemów: klatki, łańcuchy, metody tresury, warunki życia, cyrkoza, strach zwierząt, ich psychika i wiele innych. Metody tresury nie zawsze bywają ludzkie i ponadto stosowane są po to, by zmusić zwierzęta do wykonywania czynności, do których w normalnych warunkach nie przejawiałyby skłonności. Zwierzęta muszą ciągle podróżować podczas sezonu przedstawień cyrkowych mieszkając wówczas, w zatłoczonych ruchomych wagonach. W takich warunkach niemożliwe jest zapewnienie większym gatunkom zwierząt środowiska odpowiedniego do ich naturalnego zachowania. Gatunki naczelne, które normalnie żyją w grupach społecznych są izolowane. Pomieszczenia mieszkalne w zimowych kwaterach cyrkowych bywają nieodpowiednie, a zwierzęta zmuszane do przebywania w budynkach, które nie posiadają wybiegu na zewnątrz przez okres kilku miesięcy.

Jak sieroty

          Powoduje to liczne  zmiany w ich zachowaniu. Zwierzęta pozbawione towarzystwa, wyizolowane przez uwięzienie i transport w cyrkowych klatkach, zachowują się nienormalnie. Wśród tych zachowań można wymienić: kołysanie się, odrzucanie głowy w tył, żucie własnych ciał. Podobne objawy obserwowane są u sierot wychowywanych w domach dziecka, które wyrywały sobie włosy, bawiły się genitaliami lub kiwały z boku na bok. Naukowcy jako przykład podają kilka niedźwiedzi polarnych, które z cyrku zostały przeniesione w latach 50 do zoo. Ich pomieszczenie było przestronne, na otwartym terenie. Zwierzęta młode szybko przystosowały się do nowych warunków, jednak starsze osobniki pozostawały w jednym miejscu lub, mimo że miały dużo więcej miejsca, chodziły w kółko wydeptując okrąg przypominający rozmiary wagonów cyrkowych. Uwięzienie zwierząt prowadzi także do takich reakcji, jak opisywana przez naukowców badających zachowanie psów. Jednemu z nich tak zaburzono reakcję na ból, że mógł wkładać swój nos w płomień świecy i nie był zdolny do właściwej reakcji na ten bodziec.

          Zwierzęta cyrkowe wykazują podobne zachowania jak zwierzęta trzymane w zoo. Chodzenie w tę i z powrotem, gryzienie prętów klatki, kołysanie głową, bujanie się, lizanie, skręcanie szyi, wymiotowanie, ściskanie się i kołysanie z boku na bok. Wielu z nas sądzi, że są to naturalne zachowania, ale tak nie jest. Są to oznaki choroby umysłowej lub szaleństwa - wedle specjalistów od zachowania zwierząt. Naukowcy określili ją jako cyrkozę. Podczas przedstawienia możemy tych oznak nie zauważyć, gdyż zwierzęta zachowują się wówczas rutynowo.

          Istnieją też inne symptomy nienaturalnych, nienormalnych dla danego gatunku zachowań, które są powodowane przez pobyt w cyrku. Kilku naukowców badających efekty przedłużonej izolacji młodych małp wykazało, że rezultatem może być zamknięcie się w sobie i oderwanie od rzeczywistości. Zaobserwowano stereotypowe zachowanie, takie jak ssanie kciuka, chowanie się do kąta, kurczowe obejmowanie się, a nawet autoagresja. Młode małpy, wychowane lub złapane i tresowane w cyrku, okazywały symptomy deprawacji, agresję, brak ciekawości, ogólne zmęczenie, a jako dorosłe osobniki okazują się niezdolne do rozmnażania. Osobniki żeńskie, które urodziły młode, mają skłonności do lekceważenia swych dzieci, a nawet atakują je. Dziwne ruchy są szczególnie często zauważane przy monotonnych warunkach i pozwalają zwierzęciu przetrwać, ponieważ są po prostu źródłem dostarczającym odpowiednich bodźców. Zwierzę potrzebuje naturalnych bodźców nie tylko do normalnego rozwoju, ale też dla późniejszego prawidłowego zachowania. (fragmenty ze strony internetowej Klubu Gaja)

Tresura to nie kultura

Metody tresury i warunki, w jakich zwierzęta są przetrzymywane podczas i pomiędzy przedstawieniami są nieodpowiednie. Metody tresury, które są najbardziej dyskusyjną stroną tego problemu, uważane są za zawodowe tabu treserów. Coraz częściej, w wyniku zainteresowania tresurą zwierząt w cyrkach, do opinii publicznej przedostają się informacje o okrutnych metodach stosowanych przez treserów. Pręty używane do bicia zwierząt po nosie, elektrowstrząsy, rozżarzone płyty, na których uczy się zwierzęta tańczyć, to przykłady tych najbardziej okrutnych, których stosowanie potwierdził niejeden zwierzęcy treser.

          Podczas przedstawienia treser może używać tylko sygnałów, a nie bezpośredniej siły fizycznej. Nie wytresowane zwierzę musi zostać nauczone rozpoznawać te sygnały podczas wstępnego okresu  tresury. Poprzez stosowanie przynęt, wabienie, wstrzymywanie pokarmu, uwalnianie impulsów ucieczki i agresji lub poprzez bezpośrednią siłę fizyczną w postaci biczy, ościeni, kolców, gorąca, kagańców lub bodźców elektrycznych zwierzęta zmuszane są do powtarzania wymaganych ruchów do momentu, gdy w końcu potrzeba jedynie odpowiedniego bodźca wywołującego pożądaną reakcję. Zwierzętom usuwa się zęby lub pazury, albo narkotyzuje je się aby były posłuszne.

         Pomiary ciśnienia krwi i tętna serca, ruchu uszu i ogona i inne podobne analizy wskazują dokładnie na to, że zwierzęta cyrkowe doświadczają uczucia strachu. Kiedy lwy lub tygrysy odpowiadają na rozkazy tresera poprzez skradanie się po ringu nisko przy ziemi ze spłaszczonymi uszami i czasami głośno warcząc  można to rozumieć jako oznakę strachu.

          Słoniom każe się balansować ich ogromny ciężar na małym stołku lub balansować na dwóch stopach.
„Haki na słonia” stosowane są do kontroli zachowania zwierząt  poprzez ciągnięcie ich za uchem (jest to szczególnie wrażliwy obszar), ciągnięcie za nogę do przodu lub kłucie (pod językiem dla uzyskania pozycji siadu i żebrania). Skóra słonia jest wrażliwym miejscem i zwierzę to jest całkiem świadome nawet lekkiego ukłucia w pewnych punktach ciała. Słonie, które w normalnych warunkach  pokonują całe mile w ciągu dnia, bawią się, pływają, przebywają i jedzą ze swym stadem są przykuwane łańcuchem do 23 godzin na dobę, czasami bez żadnego towarzystwa innych słoni.

          Niedźwiedziom powszechnie łamie się nosy podczas tresury lub oparza im się łapy podczas na przykład zmuszania ich do chodzenia po gorących talerzach, aby w ten sposób stawały na tylnich łapach. Wiele z nich skuwanych jest łańcuchem u szyi i zwykle noszą kaganiec. Często łańcuchy lub druty wsadzane są w przekłute wargi, policzki i/lub nosy – czasami wysuwają się one zostawiając nieregularne strzępy poszarpanego ciała.

Gdzie zaczyna, a gdzie kończy się  rozrywka?

          I być może deklaracje o szanowaniu zwierząt przez właścicieli cyrków i osób z nimi na co dzień przebywających nie mijają się z prawdą. I być może nie wszystkie cyrki są okrutne. „Ale w każdym razie współdziałają w tworzeniu przedstawienia, którego główna idea jest zupełnie przestarzała. Pomysł, że oglądanie dzikich zwierząt zmuszanych do  zachowywania się jak głupi niezgrabni ludzie lub że emocjonujące jest oglądanie silnych bestii zredukowanych do pełzających tchórzy przez trzaskającego biczem tresera jest prymitywny i średniowieczny. Dzikie zwierzę wzięto do niewoli, aby dawało przedstawienie dla naszej przyjemności.” (Danielle-Dore-Hodgkins z Animal Allies)

Szczecin walczy

Szczeciński ekolog Łukasz Musiał – który dzielne wojuje z cyrkami – zwraca uwagę a negatywne aspekty tego rodzaju rozrywki i „kultury”. Zwrócił się on do władz Szczecina, by podjęły działania przeciw tego rodzaju praktykom. W tym celu wystosował pisma z podpisami dyrektorów instytucji kultury oraz ze stanowiskiem szczecińskiego oddziału TOZ do Prezydenta Szczecina i Dyrektora Wydziału Oświaty. Dlaczego akurat do nich? Z prostego powodu – cyrk występujący w jakimkolwiek kraju Unii Europejskiej musi mieć zgodę władz miejskich, podpisane porozumienie z lecznicą weterynaryjną i pozytywną opinię służb weterynaryjnych.

          W piśmie do Prezydenta Miasta ekolog zaznaczył, że  podpisy dyrektorów powinny zostać zauważone przez władze miasta jako znak do podjęcia działań, które wyeliminują rozrywkę odbywająca się kosztem zwierząt. W piśmie zawarty był również apel, aby władze miasta odmawiały dzierżawy gminnych terenów pod rozrywkę, w której wykorzystuje się zwierzęta.

          Drugi list kierowany był do Dyrektora Wydziału Oświaty miasta Szczecin. W piśmie zawarty był apel, aby Wydział Oświaty zwrócił uwagę na problem reklam cyrkowych w szkołach i przedszkolach oraz prośba o powiadomienie placówek oświaty w naszym mieście o negatywnym wpływie cyrków ze zwierzętami na wychowanie i edukację dzieci. Jak napisał nadawca listu „Treserzy prezentują w nich niehumanitarne spektakle, pozbawione walorów edukacyjnych i wychowawczych, kształtujące w dziecku fałszywe wyobrażenie o zwierzętach, ich potrzebach i naturalnych zachowaniach.”

          Cyrki stosują nieuczciwe działanie wobec rodziców i opiekunów dzieci. Dystrybuują w placówkach szkolnych oraz różnych sklepach zniżkowe bilety, które są ważne tylko wtedy, kiedy opiekun kupi bilet odpłatny.    

          „W związku z niesprzyjającym klimatem wokół cyrków, prowadzący tę działalność nie publikują informacji o trasach przejazdów i terminach występów, stąd ten bezpośredni marketing w szkołach z kilkudniowym wyprzedzeniem.” – mówi Anna Kipas-Kokot ze szczecińskiego oddziału TOZ, którego stanowisko jest zgodne ze stanowiskiem inicjatora akcji i  pełni je popiera. Dodaje: „W świetle prawa możemy tylko sprawiać, by były one często kontrolowane przez PIW i zniechęcać rodziców do udziału ich dzieci w tych niehumanitarnych spektaklach”.

           Dlatego też walka szczecińskich wojowników o prawa zwierząt często kończy się na akcji ulotowej bez rozgłosu medialnego.  

Jak to wgląda w innych krajach?

W Austrii od 2005 roku obowiązuje zakaz przedstawień z udziałem dzikich zwierząt, z wyjątkiem lwów i tygrysów.

W Belgii w cyrkach mogą występować tylko zwierzęta urodzone w niewoli. Istnieją również ograniczenia co do przewozu, zmuszania zwierząt do nienaturalnego zachowania czy okrutnego ich traktowania.

W Brazylii od 9 lat obowiązuje zakaz występów dzikich zwierząt, zarówno domowych, jak i dzikich.

W Finlandii jest podobnie. Z tym, że zakaz obowiązuje od 14 lat.

           A jak walczy się  o prawa zwierząt na świecie? Używa się siły perswazji. Oliwia Munn jako kolejna gwiazda wzięła udział w kampanii walczącej o prawa zwierząt PETA. Aktorka pojawiła się na billboardzie, do którego pozuje nago ma tle sawanny, po której przemierzają się słonie. Celem kampanii jest uświadomienie ludziom, jak okrutnie traktowane są słonie w cyrkach. Na plakacie widnieje hasło: „Pozwól słoniom żyć na wolności jak chciała tego natura. Zbojkotuj cyrk!”

           To kolejna reklama PETA, która ma zniechęcić ludzi do odwiedzania cyrków, w których tresuje się dzikie zwierzęta. Wcześniej pojawił się billboard, na którym wystylizowana na ptaka inna aktorka huśta się na trapezie. Zdjęcie opatrzono hasłem: „Cyrk nie jest miejscem dla dzikich ptaków”.  

W Szczecinie bez nagiej aktorki

          I być może w Polsce żadna amerykańska aktorka nie zwraca uwagi swoim nagim ciałem na problem zwierząt występujących w cyrku. I być może w Szczecinie nie zawiśnie żaden billboard poświęcony tej tematyce. Być może walka o prawa zwierząt cyrkowych skończy się na ulotkach rozdawanych przez walczącego z wiatrakami szczecińskiego ekologa. Ale czy potrzebujemy nagiej aktorki, żeby widzieć to, co jest zauważalne gołym okiem? 

          Cyrk jest śmieszny, ale nie dla zwierząt i bez zwierząt. A już na pewno nie cyrk ze zwierząt.

„Przytupują do taktu niedźwiedzie,

skacze lew przez płonące obręcze,

małpa w żółtej tunice na rowerze jedzie,

trzaska bat i muzyka brzęczy,

trzaska bat i kołysze oczy zwierząt,

słoń obnosi karafkę na głowie,

tańczą psy i ostrożnie kroki mierzą.

Wstydzę się bardzo, ja – człowiek.

Źle się bawiono tego dnia:

nie szczędzono hucznych oklasków,

chociaż ręka dłuższa o bat

cień rzucała ostry na pisaku.”

(Wisława Szymborska, „Zwierzęta cyrkowe”)