Wolne Konopie to organizacja, która stoi za Marszami Wyzwolenia Konopi. Wydarzenia te nie przeszły niezauważone, uczestniczyły w nich tysiące ludzi. O tym, czym w zasadzie są Wolne Konopie, czego chcą i w jaki sposób chcą to osiągnąć rozmawialiśmy z Konradem Górskim reprezentującym Wolne Konopie Szczecin. Zapraszamy do lektury wywiadu.
Czym są Wolne Konopie?
Wolne Konopie to oddolna inicjatywa ludzi, którym zależy na zmianach w obecnym prawie narkotykowym obowiązującym w Polsce. W Szczecinie zaczęliśmy działać w maju, kiedy spotkaliśmy się grupą osób aby zorganizować Marsz Wyzwolenia Konopi, który odbył się 4. czerwca. Od tego się zaczęło.
Co od tamtej pory udało się zrobić?
W październiku zorganizowaliśmy kolejny marsz.
W pierwszym okresie naszej działalności nastawiliśmy się głównie na edukację. Podczas Dni Morza i innych imprez rozdawaliśmy ulotki informujące nie tylko o samej marihuanie, ale też o przemysłowym zastosowaniu konopi. Rozdawaliśmy również ulotki informujące jak umknąć policji czy prokuraturze z małą ilością marihuany. Nastawiamy się głównie na edukację. Chcemy, żeby temat przestał być pewnym tabu w społeczeństwie. Ludzie nie chcą na ten temat rozmawiać, uważają, że jeżeli mamy przepisy takie, jakie mamy to problem nie istnieje. Jest niestety zupełnie inaczej. Chcemy zwrócić uwagę na problem, chcemy żeby było o tym głośno, bo jest to problem społeczny, który należy rozwiązać. Za sobą mamy dwa marsze, przed sobą kilka pomysłów, które mamy nadzieję niedługo wprowadzić w życie. Chcielibyśmy zwrócić się w kierunku marihuany medycznej, zacząć pokazywać ludziom, jakie zastosowanie może mieć w medycynie marihuana. Uważamy, że edukacja to jest droga do zmiany.
Jesteście jakoś sformalizowani?
Nie, na razie działamy ramach, nazwijmy to umownie, wolontariatu. W planach mamy natomiast założenie tutaj w Szczecinie stowarzyszenia – złożenia odpowiednich papierów do sądu i zarejestrowania organizacji.
Jak w Waszym odczuciu powinno wyglądać w Polsce prawo narkotykowe?
Pierwszym postulatem jest zniesienie kar więzienia za posiadanie, konsumowanie oraz uprawę konopi. Docelowo również innych substancji psychoaktywnych. Chcemy przede wszystkim depenalizacji, w późniejszym czasie legalizacji narkotyków. Innymi słowy zaprzestanie karania za coś, co tak na dobrą sprawę nie wyrządza nikomu krzywdy.
Wspomniałeś o „innych substancjach psychoaktywnych”. Rozumiemy przez to wszystkie narkotyki, czy może stawiamy gdzieś granicę?
Docelowo uważamy, że wszystkich. Idziemy albo w jedną stronę, albo w drugą. Jeżeli legalne są alkohol i papierosy, to inne substancje wyrządzające podobne albo nawet mniejsze spustoszenie w organizmie człowieka powinny być traktowane na równi. Wychodzimy z założenia, że każdy dorosły człowiek jest odpowiedzialny sam za siebie i dobrze wie co może, a czego nie może użyć i jakie to ma dla niego konsekwencje.
Przynajmniej na teraz Waszym punktem skupienia jest jednak marihuana. Z tego co czytałem, macie projekt tego, jak prawo miałoby całą kwestię regulować. Wasza koncepcja zakłada możliwość legalnego posiadania trzydziestu gramów marihuany.
Tak, trzydziestu gramów i dozwolona uprawa trzech roślin w domu.
Dlaczego zatem trzydzieści, a nie pięćdziesiąt?
Trzeba było znaleźć pewien złoty środek. Jeżeli będziemy mieli do czynienia z depenalizacją, trzeba było go znaleźć, bo trzeba rozróżnić osoby używające i osoby handlujące. Depenalizacja będzie miała na celu zostawienie w spokoju użytkowników, natomiast ściganie większych handlarzy, którzy gdzieś na boku mogliby to sprzedawać dzieciom, tak jak teraz ma to miejsce. Uważamy, że trzydzieści gram jest ilością wystarczającą na jakiś czas dla użytkownika, ale nie jest jeszcze ilością handlową.
Ale czy to nie jest trochę dziwne? Zakaz sprzedaży wymusza zaopatrywanie się u mniejszych „dystrybutorów”, którzy ryzykują relatywnie niewiele. Handel na większą skalę niesie za sobą wiele korzyści. Dlaczego nie pozwolić hodować większych ilości?
Mówisz teraz o legalizacji, takiej sprzedaży w sklepach?
Dokładnie tak.
Uważamy, że tak powinno być. Myślimy jednocześnie, że cały proces powinien następować stopniowo, w kilku krokach. Pierwszym krokiem jest właśnie depenalizacja – zniesienie kar za posiadanie małych ilości substancji. Następnie legalizacja wykorzystania marihuany w celach medycznych, a na sam koniec legalizacja na wzór holenderski, który jest najbardziej liberalnym podejściem. To też nie jest do końca system legalny, to jest system pół-legalny ze względu na konwencje międzynarodowe, których sygnatariuszem jest również Polska.
Co się wiąże z tymi konwencjami?
Legalizacja w takim kształcie, jak opowiadają to niektórzy konserwatywni politycy, że w kiosku będzie można sobie kupić skręta jest nieprawdą. Nie będzie można tak zrobić właśnie ze względu na umowy międzynarodowe. Najbardziej liberalny system holenderski jest w związku z tym systemem pół-legalnym. To o czym mówiłem, czyli metoda małych kroków znajduje zastosowanie w Czechach. U naszych sąsiadów w ubiegłym roku została wprowadzona depenalizacja, przy sobie można posiadać piętnaście gram i pięć krzaków w domu. Od 1. stycznia 2012 marihuana będzie dostępna w celach medycznych, do zakupu w aptekach na receptę. W Czechach na tym może się to skończyć, bo większe zmiany nie będą już konsumentom i ogólnie społeczeństwu potrzebne, albo zostanie to usankcjonowane w podobny sposób jak w Holandii. Jak to wyjdzie w Polsce? Zobaczymy. Mamy nadzieję, że w tej kadencji Sejmu uda się przeforsować jakieś większe zmiany w kierunku depenalizacji.
Naprawdę w to wierzycie przy obecnym układzie sił w parlamencie?
Mamy taką nadzieję, a co z tego wyjdzie, to się dopiero okaże. Pomysł zmiany polityki narkotykowej zyskuje coraz większą rzeszę zwolenników. Prędzej czy później, politycy będą musieli się pod tym ugiąć. Nawet jeżeli nie pod presją oddolną, społeczną, to pod presją międzynarodową. Polska, pomijając Białoruś, jest krajem z najbardziej restrykcyjną polityką narkotykową w Europie.
Wspominałeś o polityce małych kroków. Nie próbujecie nikogo zatem oszukać twierdząc, że rozwiązanie z marihuaną dostępną w aptece to to, o co Wam chodzi. Tak naprawdę chodzi o to, żeby móc zapalić sobie skręta, bo po prostu lubi się to zrobić.
Tak jak mówiłem – docelowo dążymy do legalizacji, zalegalizowania obrotu i produkcji marihuany w Polsce. Natomiast wykorzystanie medyczne również jest istotnym aspektem tego procesu. Badania potwierdzają, że marihuana ma pozytywne zastosowanie w medycynie. Przekonało się o tym wiele osób w Stanach Zjednoczonych, gdzie szesnaście stanów zalegalizowało marihuanę do celów medycznych. W podobny sposób marihuanę zalegalizowały Czechy, Kanada i Izrael. Pytanie generalnie nie brzmi „czy?” tylko „kiedy?”.
Zdecydowana większość (jeżeli nie wszystkie) badań prowadzonych przez poważne ośrodki badawcze wskazuje, że zdecydowana większość społeczeństwa nie patrzy przychylnym okiem na proponowane przez Was rozwiązania. Z czego to wynika?
Z kilku powodów. Po pierwsze ze struktury demograficznej. Z tego, że za tą inicjatywą są przede wszystkim ludzie młodzi, przed 30. rokiem życia. Tych osób jest mniejszość. Generalnie w Polsce panuje pewna narkofobia. Ludzie uważają narkotyki za coś potwornie złego, dzieło Szatana. Za substancje, które totalnie niszczą organizm i deprawują społeczeństwo. A tak nie jest. Narkotyki oddziałują oczywiście na świadomość człowieka, ale nie są to substancje, które za pstryknięciem palcami zabijają użytkownika. Tutaj dochodzimy do drugiego powodu – ludzi są przeciwni z powodu braku wiedzy na ten temat. Dlatego naszym głównym zadaniem jest edukacja. W internecie gruchnęła ostatnio sonda, według której w USA, po raz pierwszy od czasów wprowadzenia restrykcyjnej polityki narkotykowej za kadencji Nixona, poziom zwolenników legalizacji marihuany przekroczył 50%. Widać, że do głosu muszą dojść ludzie młodzi. Ludzie, którzy za czasów Nixona byli rodzicami i którzy byli głównymi zwolennikami takich regulacji mówiąc brutalnie umierają. Młodsze pokolenia widzą, że to jest jednak powszechne, dostępne i nie niszczy społeczeństwa i więzi społecznych. Widzą, że pewna zmiana podejścia jest potrzebna. Mimo tego, że teraz w Polsce jest duży sprzeciw przeciwko tej inicjatywie, poparcie dla niej będzie się zwiększać z każdym kolejnym miesiącem czy rokiem, jesteśmy tego pewni.
W niedawnych wyborach parlamentarnych widzieliśmy na listach Ruchu Palikota i Kongresu Nowej Prawicy ludzi powiązanych z Wolnymi Konopiami. Po co chcecie iść do parlamentu?
Założenie było takie, żeby zrobić wokół całej sprawy hałas, pokazać, że problem istnieje i trzeba go rozwiązać. W całej Polsce wystartowało około trzydziestu kandydatów. Liczyliśmy na to, że jeżeli komuś się uda wejść do Sejmu, to nasze sprawy będą w jakiś sposób poruszane w nowym parlamencie. W Lublinie dostała się jedna osoba z poparciem Wolnych Konopi. I to będzie nasz główny przedstawiciel w ośrodku władzy. Co z tego wyjdzie zobaczymy w przyszłości.
Dlaczego i Korwin-Mikke i Palikot? Dlaczego nie uznaliście, że lepiej skupić się w jednym ośrodku? Dobrym pomysłem było rozbijanie swojego poparcia na dwa różne od siebie ugrupowania?
Wyszliśmy z założenia, że osoby używające marihuany to osoby o różnych poglądach i niekoniecznie problem polityki narkotykowej jest dla nich decydujący przy wyborze opcji politycznej. Mieliśmy świadomość tego, że część ludzi poprze Palikota przez wzgląd na pewne lewicowe rozwiązania, a część Korwin-Mikkego ze względu na rozwiązania prawicowe. Chcieliśmy umożliwić głosowanie i tutaj i tutaj. Chcieliśmy, żeby ludzie mocno związani z problemem nie musieli rezygnować ze swoich poglądów na inne sprawy tylko dlatego, że skupiliśmy się na jednej partii. Nie chcieliśmy też być kojarzeni z jakąkolwiek opcją polityczną. Wolne Konopie nie są organizacją polityczną, nie są przybudówką partyjną. Są natomiast organizacją ludzi o bardzo zróżnicowanych poglądach na gospodarkę czy różne kwestie światopoglądowe.
Popiera Was wielu artystów. Jak to wygląda w Szczecinie?
W Szczecinie wspiera nas na ten moment przede wszystkim środowisko raperów. Sobota, Sage są może nie autorytetami, ale z pewnością osobami ważnymi dla wielu ludzi młodych i wśród nich mają posłuch.
Jeżeli ci artyści mówią o problemie, zwracają na niego uwagę, to ludzie młodzi, którzy tego słuchają mogą się nad tym problemem zastanowić, zacząć zdobywać wiedzę, dlaczego prawo wygląda tak, a nie inaczej, jakie to ma dla nich, czy dla ich rówieśników konsekwencje. Rodzice, którzy widzą, że ich dziecko słucha takiej muzyki powinni zainteresować się tym, jakie idee dany artysta przekazuje i podjąć temat rozmawiając ze swoim dzieckiem. To też jest bardzo ważne, żeby rodzice w sposób racjonalny zaczęli rozmawiać ze swoimi dziećmi na temat narkotyków, a nie tak jak obecnie przemilczali to.Marihuana, czy ogólnie narkotyki szkodzą, nie oszukujmy się. Czy uwzględniacie to w swoich akcjach edukacyjnych?
Chcielibyśmy zorganizować serię spotkań z osobami, które mają dzieci i przekazać im naszą wiedzę na temat całej polityki narkotykowej. Chodzi o to, żeby nie demonizować wszystkiego. O wiele lepiej będzie, jeżeli rodzic w rozmowie ze swoim dzieckiem przekaże mu wszystkie za i przeciw niż będzie niektóre sprawy pomijał. Wbrew pozorom legalizacja leży w interesie zarówno rodziców, jak i ich dzieci. Obecnie mamy niestety do czynienia z taką sytuacją, że diler nie pyta dziecka o dowód. Obecnie niepełnoletni, jeżeli będzie chciał kupić marihuanę, to ją kupi. W sytuacji, gdy marihuana sprzedawana będzie w koncesjonowanych punktach, to będzie obowiązywał pewien limit wiekowy.
To przecież niczego nie zmieni. Będzie dokładnie tak samo, jak z papierosami czy alkoholem, które w sklepie kupuje starszy kolega i po problemie.
Faktycznie nie eliminuje to problemu w zupełności, ale z pewnością w znaczący sposób go ogranicza. W wielu coffee-shopach w Holandii jeszcze przed wejściem do środka trzeba okazać dowód tożsamości stwierdzający pełnoletność. Legalizacja w dużym stopniu ograniczy dostępność marihuany dla osób niepełnoletnich.
Co jeszcze przemawia za legalizacją?
Obecnie kupując marihuanę od dilera człowiek nie wie, co zostało tam dosypane, w czym była maczana. Nie ma pewności, że nie zaszkodzi to bardziej niż taka kupowana w koncesjonowanym sklepie. Legalizacja umożliwiłaby kontrolę jakości.
Co to jest Cannabis House?
Jest pewien wytrych w polskim prawie, który mówi o tym, że każdy obywatel ma prawo do tak zwanego eksperymentu poznawczego, nawet z substancjami zakazanymi. Polega to mniej więcej na tym, że trzeba powiadomić wszelkie podmioty związane z problemem i uzyskać zgodę na przeprowadzenie takiego eksperymentu. Zgłaszamy sprawę do policji, do prokuratury, środowiska lekarskiego. Sadzimy konopie i działa to na zasadzie eksperymentu poznawczego, na który pozwala nam prawo. W jego trakcie chcielibyśmy badać przede wszystkim wpływ marihuany na organizm człowieka, w różnych kontekstach (dawkowania, sposobu dawkowania, itp.). We Wrocławiu się to nie udało przez wzgląd na zapiekłość władz – posadzone krzaki zostały ścięte, a organizator, czyli Tomasz Obara został wsadzony do aresztu, z którego musiał być potem wyciągany przez kolegów. Sam pomysł pozostaje jednak kwestią dogrania dokumentów i zobaczymy co z tego wyjdzie. Będziemy próbować zrobić to w Szczecinie jako Wolne Konopie. Zobaczymy jak zareaguje na to miejscowa władza i policja.
Więcej informacji na temat działalności Wolnych Konopi, idei Cannabis House i wielu innych znaleźć można na stronie http://www.wolnekonopie.pl/.
Komentarze
3