Eric Emmanuell Schmitt to chyba jeden z najbardziej obecnie lubianych, przez reżyserów teatralnych, pisarzy. W Szczecinie widzieliśmy już adaptację jego „Wariacji enigmatycznych” w Teatrze Polskim, a „Oskar i pani Róża” wciąż jest obecny na deskach Dużej Sceny Teatru Współczesnego. Bardzo jestem ciekaw czy jakiś polski teatr podejmie się inscenizacji „Przypadku Adolfa H.” czyli opowieści o tym co by się stało gdyby Adolf Hitler dostał się na Akademię Sztuk Pięknych ... Tymczasem w ostatni piątek grudnia wybrałem się do Teatru Małego, by zobaczyć jeszcze jeden spektakl zrealizowany na podstawie tekstu Schmitta - „Małe zbrodnie małżeńskie” reżyserowany przez Marka Pasiecznego (w październiku 2007 roku odbyła się jego premiera).
Joanna Matuszak i Wiesław Orłowski (czyli Gilles i Lisa) bardzo sugestywnie kreują swe role. Ich przeżycia, które odgrywają na scenie są jeszcze podkreślane przez zdjęcia z domniemanych szczęśliwych lat przeszłości, pokazane na ekranie. Czy to już bezpowrotna przeszłość ? Trudno chyba zaprzeczyć, że mimo konfliktu, jaki pernamentnie trawi ten związek oni nadal się kochają i chcą ze sobą być. Inscenizacja kończy się znamiennym stwierdzeniem Gillesa: „Nie chcę innego mordercy” Chociaż bowiem mariaż ten jest bardzo burzliwy i każdy dzień jest pełen napięć i animozji, to jednak właśnie w tym układzie oboje znajdują swoiste status quo i choć to paradoksaknie brzmi czują się w nim bezpiecznie. Wychodzący z teatru widzowie komentowali spektakl stwierdzeniam „Samo życie ...”, „Tak właśnie jest ...”, a jeden z nich zwracając się do swojej partnerki powiedział „A może to ty napisałaś tę sztukę ?”
Foto: Teatr Współczesny
Komentarze
0