Zmiana godziny występu i zakaz fotografowania nie przeszkodziły cieszyć się fanom tym wydarzeniem! Po dziesięciu latach Pat Metheny znów zagrał na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich. Tym razem z towarzyszeniem większego zespołu - Unity Band. Znów był to długi i wielowymiarowy wieczór pięknych wrażeń.
 
Najpierw Metheny wyszedł sam na scenę i zagrał dwa utwory na swojej 42 strunowej gitarze Pikasso. To był spokojny, delikatny wstęp do dalszych wydarzeń. Kiedy do lidera, dołączyli Chris Potter (saxofony), Antonio Sanchez (perkusja) i Ben Williams (kontrabas) wówczas usłyszeliśmy zestaw utworów skomponowanych dla Unity Band, m.in. "Come And See" i  niezwykle energetyczny "Roofdogs" (kiedy to mistrz sięgnął po swój synclavier). Obok kompozycji sprzed kilka lat, znalazły się też znacznie starsze. Należał do nich np. utwór  "James" czy free-jazzowy temat "Police People" z płyty "Song X" nagranej przez Pata z Ornette Colemanem. 
 
Po tej cześci występu Metheny z tak charakterystycznym dla niego uśmiechem na twarzy, zwrócił się z kilkuminutową ewokacją do publiczności, w której opowiadał o wykonanych wcześniej utworach. Kiedy po chwili,  do pozostałych muzyków doszedł grający na instrumentach klawiszowych Giulio Carmassi, panowie zaserwowali nam wiele  utworów z tegorocznego albumu Unity Band "Kin", uszlachetniając je improwizowanymi partiami. Wtedy także pokazali oni bardziej swoje możliwości techniczne, bo Metheny zastosował ciekawy zabieg, polegający na tym, że z każdym z instrumentalistów "wdawał się"  w krótkie, ale intensywne dialogi muzyczne.  Niuanse i detale, składające się na strukturę tych kompozycji, dzięki temu zostały jeszcze bardziej uwypuklone.  Mimo wszystko najbardziej dominujące były partie saksofonu, będącego w świetnej dyspozycji Pottera (który na moment sięgnął też po gitarę akustyczną). Widzowie otrzymali też ciekawe wrażenia wizualne (m.in. dzięki pulsujuącym kolorom butelkowego orchestronu umieszczonego na scenie).
 
Ostatnie utwory tego ponad dwugodzinnego koncertu spełniły oczekiwania tej części publiczności, która chciała usłyszeć tematy bardziej znane, przeboje z dorobku Pata. Wówczas cały zespół zaprezentował nieśmiertelny, natchniony "Are You Going With Me", a kiedy Metheny wrócił już sam na scenę z akustyczną gitarą, zagrał kilkunastominutowy zestaw motywów ze swych słynnych utworów. Można było rozpoznać w nim, chociażby takie   "Last train home", "Minuano (Six Eight) czy "This Is Not America". Wówczas wielu widzów podeszło pod samą scenę (co wcześniej nie było możliwe) i smakowanie tej muzyki w takiej bliskości było najlepszym możliwym finałem całego wydarzenia.   
 
Kolejny koncert w ramach Szczecin Music Fest już jutro. W tym samym miejscu zagrają The Jolly Boys z Jamajki.