Już po raz czwarty Stara Cynkownia rozbrzmiała mocnym uderzeniem. Tym razem sprawcami owego wydarzenia były cztery młode zespoły: The Chiave, Oppenheimer, Shortcut i Pandemia Sistema.
Imprezę rozpoczął szczeciński The Chiave. Posthardcorowa kapela miała teoretycznie trudne zadanie zagrzania publiczności. Wyrobili sto procent normy. Od pierwszego utworu pod sceną kilkanaście osób rozpoczęło pogowanie. Hardcorowy wokalista, wspierany przez śpiewającego drugim, melodyjnym momentami głosem gitarzystę, skutecznie zagrzewał publiczność. Na scenie było bardzo dynamicznie. Zagrali m.in. utwór „Szatan” ze swojej ostatniej demówki. Z każdym kolejnym „kawałkiem” zarówno na scenie jak i pod nią temperatura rosła. Nawet nieco rozjeżdżające się partie wokalne nabrały swoistego uroku. Muzycy The Chiave po zejściu ze sceny nie ukrywali swojego zadowolenia z zagranego koncertu. Bardzo ciekawe i przemyślane aranżacyjnie kompozycje, plus ekspresyjni muzycy z solidnym, ostrym brzmieniem, skutecznie wprowadzili publiczność w czwartą edycję Wake The Dead.
Po przerwie technicznej na scenie pojawili się muzycy z Poznania. Metalcorowo-scremowy Oppenheimer, to trzech bardzo dynamicznie grających instrumentalistów oraz wokalista. Ten ostatni, niemal cały koncert spędził pod sceną wśród publiczności. Bardzo proste, lecz życiowe teksty, wokalista zamknął w niezwykle prostej formie przekazu. Przed utworem w kilku zdaniach opowiadał, o czym będzie utwór. Następnie owe teksty śpiewał w swoisty, dla hardcore sposób. Wynikiem tego słychać było jedynie „ja! ja! ja!...”. Publiczność skupiła swoją uwagę na sprawnie grających instrumentalistach. Wokalista budził raczej zażenowanie niż podziw, choć i on został w końcu doceniony przez zgromadzonych pod sceną fanów ostrej muzyki. Podczas ostatniego utworu, kilku pogujących wzięło wokalistę na ręce i przez dłuższą chwilę unosili go nad tłumem pod sceną.
Kolejna pauza techniczna została brutalnie przerwana przez trio z Opola. Shortcut to nietypowy, grindcorowy projekt złożony z perkusisty, gitarzysty i wokalisty. Brak basu rekompensował bębniarz, grający gęsto na centrali. Wraz z gitarzystą grali dynamicznie i bardzo rzetelnie. Wokalista trzymający mikrofon przy policzku realizował zamierzenia kapeli w warstwie tekstowej. Jak sami o sobie piszą: „Do dzisiaj nie mamy żadnych tekstów. Podczas każdego koncertu mowa jest o czym innym, o tym co w danej chwili chcielibyśmy przekazać.” Tak też się stało. Tego wieczoru wokalista najpewniej nie miał nic do przekazania. Pomimo to znalazła się grupa tańcząca pogo pod sceną, a publiczność doceniła twórczość opolskiej grupy i wywołała ją na bis.
Jako ostatnia tego wieczoru pojawiła się na scenie punkowo-hardcorowa Pandemia Sistema. Kapelę oprócz sprawnie grających instrumentalistów charakteryzują m.in. dwa wokale. Właściwie wokalista i wokalistka o zadziornych głosach. Ostra, punkowa muzyka z elementami i brzmieniem hardcore zgromadziła pod sceną rzeszę fanów. Zespół zaprezentował autorskie utwory. Na scenie było żywiołowo i dynamicznie. Publiczność pod sceną bawiła się w gorącej atmosferze mocnego brzmienia Pandemii. Zabawy nie zmącił nawet fakt, że w warstwie tekstowej zespół był nieczytelny. Widać taki urok dzisiejszych młodych zespołów. Ma być ostro i niekoniecznie czytelnie.
Aż łza się w oku kręci na wspomnienie dawnych punkowych kapel. Tam muzyka była na bardzo średnim poziomie, lecz podstawą były buntownicze teksty. Dziś zespoły prezentują zdecydowanie lepszy warsztat. Szkoda jednak, że mając coś do powiedzenia nie są w stanie wyartykułować tego na koncertach.
Komentarze
1