Druga płyta Wojtka Waglewskiego i jego synów - "Matka, Syn, Bóg" to bezsprzecznie jedno z najlepszych wydawnictw fonograficznych ubiegłego roku w Polsce. Szczególnie warto posłuchać tego materiału w wersji live, bo zespół wydobywa z tych utworów jeszcze więcej emocji. Przekonał o tym wczorajszy występ tego trio w szczecińskiej Hali Opery.

 

W pierwszej części wieczoru Waglewski, Fisz i Emade zaprezentowali właśnie kompozycje najnowsze. Na płycie jest trzynaście  utworów o  rockowym charakterze, ale są w nich elementy  folku, bluesa , blue grassu i country. Na żywo  ekspresja i gitarowa moc bardzo klarownie powiązana była z takimi właśnie akcentami z innych gatunków muzycznych. Usłyszeliśmy zatem program mocny i świeży od "Pocisku" do "Na okrągło", a publika, która wypełniła halę praktycznie w całości ciepło przyjmowała przede wszystkim utwory wybrane do promocji nowej płyty np. "Ojciec".
 
Oprócz panów Waglewskich na scenie byli jeszcze trzej muzycy. Anna Prokopczuk grająca na altówce, Mateusz Obijalski na klawiszach i Piotr Chołody , który obsługiwał tamburyn, ale w jednym z utworów także sięgnął po gitarę (kiedy Fisz tylko śpiewał). Dzięki temu brzmienie było jeszcze pełniejsze i bardziej zróżnicowane. Precyzyjne solówki pana Wojciecha i mocny perkusyjny puls w wykonaniu Emade nadały większości utworów bardzo wyrazistych konturów, ale były także spokojniejsze momenty. Należał do nich melancholijny utwór "Matka", przedstawiony w mniejszym składzie (wtedy także scena została bardziej przyciemniona, co podkreśliło nastrój tej kompozycji).
 
 Nie było komentarzy między utworami, zapowiedzi itp. Panowie odegrali swój nowy album i wyszli. Widzowie wywoływali ich jednak przez kilkadziesiąt sekund i doczekali się powrotu muzyków. Wtedy usłyszeliśmy trzy utwory z debiutu tego projektu - "Chromolę", "Dziób pingwina" oraz idealny numer na finał - "Męska muzyka". Żywszy rytm tej pieśni skłonił pewnie wielu fanów do żywszych reakcji, ale na taniec pod sceną nikt się jednak nie zdecydował, bo po prostu  nie było do tego  miejsca. Chciałoby się  usłyszeć jeszcze coś więcej ze starszych utworów, ale i tak cały występ był chyba wystarczająco  intensywny i  interesujący by został dobrze zapamiętany.