Dla branży fitness styczeń to najważniejszy miesiąc w roku. W myśl zasady „nowy rok, nowy ja” wiele osób decydowało się na zakup karnetów i rozpoczęcie troski o kondycję fizyczną. Jednak w tym roku jest inaczej – w związku z pandemią od listopada siłownie i kluby fitness pozostają zamknięte. Jak mówią ich przedstawiciele, sytuacja jest dramatyczna i nic nie zwiastuje, by szybko miała się poprawić.

Na początku roku siłownie zawsze przeżywały oblężenie. To efekt naszych noworocznych postanowień: chęci poprawy sylwetki oraz wzmocnienia kondycji fizycznej przed sezonem letnim. Początek roku 2021 wygląda jednak zupełnie inaczej. Siłownie i kluby fitness pozostają zamknięte, co generuje gigantyczne straty dla całej branży.

– Styczeń był miesiącem przypływu klientów. Po pierwsze, po świętach była przerwa, brakowało treningów, a ludzie lubią trochę podjeść i wtedy chętniej chodzą na siłownię. Przepisy są niejasne i wiele osób szuka furtek do działania. Ludzie boją się kar, duża nadzieja jest w szczepionkach i tym, że uda się możliwie szybko dzięki niej wrócić do normalności – mówi Katarzyna Kamizelich z PrimeFit Studio.

– Utrata stycznia to całkowity brak zarobku. Podopieczni się boją, jesteśmy zastraszeni nagonkami policji, siłownie są odwiedzane i kontrolowane. Całkowicie nie można pracować – dodaje Krzysztof Kryj ze Szczecińskiego Centrum Treningu Personalnego. – Z czegoś trzeba żyć, rachunki rosną, musimy zejść do podziemia i czuć się jak przestępcy. Nie ma na dodatek żadnego wsparcia, czynsze trzeba płacić, rachunki również. Przy pierwszym lockdownie zmniejszono nam czynsze, a teraz wspólnoty i spółdzielnie odmawiają, bo przecież dostaniemy „duże pieniądze” z tarcz kryzysowych, a tych pieniędzy jeszcze nikt na oczy nie widział.

Polacy nie wrócą na siłownie tak szybko? 

Sytuacja jest poważna, ponieważ brak możliwości realizacji noworocznych postanowień związanych z troską o dietę czy poprawę kondycji fizycznej może wiązać się z tym, że zaniedbamy swoje zdrowie. Początek nowego roku zawsze był czasem mobilizacji.

– Ludzie siedzą w domach i się tuczą, wiele osób ma problemy związane z depresją. Ja nigdy w życiu nie miałem tyle wolnego, co teraz. Zazwyczaj byłem z trenującymi do 22:00–23:00, a teraz o 13:00 nie mam co robić. To jest straszna sytuacja – zauważa Kryj.

– To będzie dla siłowni trudny czas. Nie ma także nadziei, że po tym okresie przestoju, ludzie rzucą się na siłownie i kluby sportowe. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta i bardzo smutna. Ten czas oczekiwania „zweryfikuje” listę postanowień noworocznych. Wielu ludzi stwierdzi, że to jednak nie dla nich, że los tak chciał, że może w przyszłym roku i itp. Badania wykazały, że aż 25% osób, które podejmują postanowienia noworoczne poddaje się już w ciągu pierwszego tygodnia nowego roku, kolejne 4% rezygnuje w trakcie drugiego tygodnia, a kolejne 7% po upływie miesiąca. Czyli według badań, do końca roku swoje postanowienia noworoczne „dowiezie” tylko 8% najbardziej wytrwałych – mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl coach Małgorzata Krawczak.

Skoro zaledwie 7 dni wystarczy, by 25 na 100 osób rzuciło swoje postanowienia, to zamknięte sale treningowe niestety będą sprzyjać utrzymaniu trendu rezygnacji z postanowień w imię tzw. siły wyższej, obniżać morale społeczne, a właścicieli siłowni skazywać na trudności finansowe.

Na razie wiadomo, że miejsca te pozostaną zamknięte do 17 stycznia.