Inspirowane polską reklamą lat 60. i 70., drewniane i mało rzucające się w oczy, zrobione z chęci, a nie przymusu ale też złote, a skromne. W zalewie dobrze trzymającej się szczecińskiej szyldozy coraz częściej można znaleźć przykłady, które stoją w kontrze do żarówiastych i krzykliwych reklam.

W Szczecinie coraz więcej jest przedsiębiorców, którym nie w smak są krzykliwe reklamy. Jednym z nich jest Bart Gabryszewski, który sam zaprojektował szyld swojego warsztatu rowerowego przy ul. bł. Królowej Jadwigi. Jak opowiada, inspirował się sztuką reklamy polskiej lat 60. i 70. XX wieku.

Tylko i aż stal powleczona lakierem proszkowym

– Uznałem, że szyld musi nawiązywać klimatem do odnowionej kamienicy i jednocześnie musi być odporny na dewastacje. Wybrałem mocną stal powleczoną lakierem proszkowym – wyjaśnia. – Stal dostarczyłem do firmy, gdzie została wycięta według mojego projektu. Później pozostało już tylko odwiedzić malarnię proszkową i zainstalować szyld na elewacji.

Bart Gabryszewski z wykształcenia jest artystą plastykiem. Posiada kilkunastoletnie doświadczenie w pracy w agencjach reklamowych, gdzie na co dzień zmagał się z oprawą graficzną firm. Przez siedem lat prowadził również warsztat rowerowy w Gorzowie, a w maju tego roku przeniósł się do Szczecina. Jak ocenia reklamową kondycję stolicy Pomorza Zachodniego?

– Widzę świetne realizacje, zaprojektowane ze smakiem i niekolidujące z architekturą. Ale powoli dostrzegam też problem złej reklamy. Brakuje nadzoru odpowiednich instytucji. Nie każdy potrafi zaprojektować dobrą reklamę. Czasem same agencje proponują projekty, które nie nadają się do przestrzeni publicznej – ocenia.

Złote, a skromne

Tym, co było przed wojną, zainspirował się obecny właściciel najstarszego lokalu gastronomicznego w mieście. Kiedyś czerwone, potem zielone logo Wiarusa zastąpił złotą reklamą, która uzupełnia się z fasadą narożnej kamienicy przy ul. Bolesława Krzywoustego.

– Zależało mi na tym, aby te szyldy były estetyczne, ale jednocześnie nawiązywały do przedwojennego stylu tego miejsca. Nie chciałem powrotu do czerwonego i zielonego koloru – opowiada Krzysztof Rachwalski.

Właściciel wyszynku sam zaprojektował szyld, a jego realizacją zajął się jeden ze szczecińskich rzemieślników.

– Wydaje mi się, że mam jakieś pojęcie i zmysł estetyczny, czego efektem są właśnie te dwa szyldy. Miasto ma problem z reklamami, a ja nie chcę być tego częścią – dodaje.

Drewniany szyld i przedwojenna witryna

Hania ze Szczecińskiej Bezy marzyła o drewnianym szyldzie z lampkami dookoła. Jak wspomina, zlecenie wykonania nietypowej wizytówki lokalu przyjął stolarz, który prowadzi zakład pod Szczecinem. Nie była to jednak łatwa robota. Reklamowa bryła okazała się wyjątkowa ciężka, a co za tym idzie –trudna do zamontowania. Koniec końców wszystko szczęśliwie się udało.

– Jestem zachwycona z efektu końcowego. Mimo, iż niektórzy mówią, że lokal jest niewidoczny i powinnam mocniej go oznakować, to osobiście uważam, że szyld i przedwojenna drewniana witryna pięknie się komponują. Są spójną całością – podkreśla Hania. Jak ocenia kondycję szczecińskiej reklamy?

– Wydaje mi się, że jest lepiej. Widać to po słynnej zmianie elewacji KFC na placu Kościuszki – podaje pozytywny przykład. – Owszem, neonowe i jaskrawe kolory może są widoczne, ale niekoniecznie spełniają rolę skutecznej reklamy. Siła tkwi gdzie indziej. A estetyka i poszanowanie miejskiej przestrzeni zawsze się obronią – stwierdza z optymizmem.

„Nie musieliśmy, ale ja chciałem”

Andrzej i Kacper z N+Serwis również sami postanowili zadbać o estetykę fragmentu ulicy, przy której prowadzą biznes. Zamiast krzykliwych naklejek na okna i żarówiastych reklam, mamy stonowaną zieleń oraz szyld, który ma nawiązywać stylistycznie do tego, co było przed wojną.

– Absolutnie nie musieliśmy go zmieniać, ale ja chciałem. W serwisie poznałem Michała związanego z metaloplastyką. Mój pomysł przypadł mu do gustu i efektem jest ten szyld. Na rolecie są też napisy wykonane w stylu starej czcionki. Wszystko zamyka się kompozycyjnie w jedną całość – mówi Andrzej.

Chłopakom pozostała jeszcze do uporządkowania oklejona witryna piwnicy.

– Obserwuję to miasto i widzę jego problem z szyldami i reklamami. Choć na szczęście pomału coś się zmienia – ocenia nasz rozmówca.

„Dobre praktyki” miały zwrócić uwagę mieszkańców

Ada Krawczak już kilka lat temu prowadziła projekt „Dobre Praktyki”, w którym wspólnie z Patrycją Makarewicz-Leszczyńską i Patrycją Żyżniewską zwracały uwagę mieszkańców na szyldy – jak i z czego są wykonane, gdzie powinny wisieć.

– To był mały sprawdzian dla nas, aby zobaczyć czy faktycznie tak trudno jest zrobić porządny szyld. W Holandii jest takie przysłowie: „jeśli nie mogę zobaczyć, co się dzieje u Ciebie w domu, to pewnie źle się dzieje”. To idealnie sprawdza się w przypadku reklam. Jeśli nie widzę, co znajduje się w środku lokalu, to nie wejdę. A często ilość folii przyklejonej na szyby skutecznie to uniemożliwia – tłumaczy Ada Krawczak.

Podobnie jak Hania, również i ona uważa, że w kwestii reklam jest coraz lepiej w Szczecinie. – Jeśli ktoś otwiera nowy biznes i wie, że musi zostać pozytywnie zauważony, to zaczyna od porządnego szyldu. To nie jest najtańsza rzecz, ale niezwykle potrzebna – przekonuje.

Kraków wzorem do naśladowania?

Obecnie Ada mieszka w Krakowie – pierwszym polskim mieście, które wzięło się za problem reklam w mieście.

– Tutaj nie ma billboardów ani dziwnych reklam. Czasami wręcz dziwię się, że ktoś zdjął szyld. Kiedy jednak wchodzę do lokalu, to okazuje się, że była kontrola i szyld był o dwa centymetry za duży. Dlatego już go nie ma. Pomimo tego, że był i tak bardzo ładny – wyjaśnia. – Chaos reklamowy to jednak przede wszystkim reklamy wielkoformatowe. Kiedy już w końcu zdejmiemy billboardy i te wszystkie reklamy z galerii handlowych, to zobaczymy zupełnie inną przestrzeń.

W Szczecinie wszystko zaczyna się od nowa

Szczecin od lat cierpi na szyldozę. Owszem, w 2017 roku miasto pochwaliło się projektem uchwały krajobrazowej (dokument liczący ponad 500 stron), ale ostatecznie wylądował w koszu. Od ponad roku naprawę krajobrazu miasto rozpoczęło od nowa.

„Dokonano kwerendy (przeglądu – red.) dobrych praktyk z innych miast polskich. Aktualnie przygotowywane są nowe założenia kierunkowe do projektu uchwały, wynikające z doświadczeń innych miast. Po przygotowaniu założeń kierunkowych zostaną one poddane konsultacjom społecznym” – czytamy w lipcowej odpowiedzi zastępcy prezydenta Szczecina Daniela Wacinkiewicza na interpelację radnych z klubu Prawa i Sprawiedliwości.

Jak czytamy, zespół ds. opracowania uchwały krajobrazowej spotyka się… „w zależności od potrzeb bieżących”.

„Na podstawie sondażu społecznego zostaną wypracowane ostateczne rozwiązania i kształt uchwały. Taki model kształtowania dokumentu sprawdził się przy Studium i chcemy go zastosować do uchwały krajobrazowej” – dodaje Daniel Wacinkiewicz,

Może w końcu Szczecin na poważnie zabierze się za sprzątanie przestrzeni miasta z reklamowego jazgotu, który drażni oczy mieszkańców i turystów. Jak będzie tym razem? Zobaczymy. Nie od razu Kraków zbudowano…