– Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej – tak mistrzowskie aspiracje drużyny King Wilki Morskie Szczecin tłumaczy trener zespołu Arkadiusz Miłoszewski. Celem koszykarzy Kinga jest sukces w finałach fazy play-off. W naszym programie Sportowa Dycha trener Miłoszewski tłumaczył, że w drodze po marzenia nie zawaha się zastosować drastycznych środków.

Jeszcze dwa miesiące temu drużyna Wilków Morskich przeżywała „dołek” formy. Porażki ze Stalą Ostrów Wielkopolski, Twardymi Piernikami z Torunia oraz MKS-em Dąbrowa Górnicza podały w wątpliwość, czy drużynę ze Szczecina stać na powtórzenie sukcesu z poprzedniego sezonu. Wilki Morskie są przecież aktualnymi mistrzami Polski. Na problemy drużyny trener Miłoszewski wymyślił prawdziwą terapię wstrząsową… Opiekun koszykarzy powiedział w mediach, że „kilku graczy wygląda tragicznie”.

„Nie będę się wahał, żeby uratować zespół”

Trener Arkadiusz Miłoszewski w załamaniu formy w obecnym sezonie szuka analogii w ubiegłorocznych rozgrywkach. Wówczas koszykarze Kinga Szczecin także zmagali się z trudami pierwszych kolejek spotkań.

– Udało się wygrać kilka meczów jednym czy dwoma punktami w dramatycznych okolicznościach i dzięki temu staliśmy się mocniejsi psychicznie. Powiedziałem, że wyglądają tragicznie, bo tak było. Tymi słowami chciałem pobudzić zespół i udowodnić zawodnikom, że potrafią grać w koszykówkę. To też są metody trenerskie, że nie będziemy się klepać po plecach. Myślę, że to zadziałało – ocenia trener szczecińskiego zespołu.

Sternik drużyny ze stolicy Pomorza Zachodniego nie zastanawia się przed przerzucaniem presji na zawodników.

– Nawet kilka dni temu powiedziałem, że nie będę się wahał i jeżeli będzie trzeba kogoś usunąć z zespołu, to to zrobię. Nawet jeżeli byłoby to bardzo obciążające finansowo dla drużyny. Miałem tutaj na myśli zawodników najlepiej zarabiających i najważniejszych. Nie będę się wahał, żeby uratować zespół i własną posadę. Tak im powiedziałem. Nie będę się zastanawiał, żeby zawodników trzymać w napięciu i straszyć. Uważam, że teraz gramy lepiej. Dużo lepiej – komentuje Miłoszewski, z którym trudno się nie zgodzić.

Szczecińscy koszykarze przegrali co prawda w Pucharze Polski z Treflem Sopot 65 do 85, ale w lidze zanotowali serię pięciu zwycięstw z rzędu. Wilczym apetytem King pożarł zawodników z Gliwic, Wrocławia, Gdyni, Włocławka oraz Lublina.

U siebie Wilki stają się szczeniętami

Zawodnicy Kinga Szczecin w tym sezonie grają gorzej przed własną publicznością. Wygrali pięć spośród jedenastu spotkań. Na wyjazdach natomiast zawodnicy trenera Arkadiusza Miłoszewskiego nie mają sobie równych. Przegrali tylko raz. Na gościnnych występach Wilki Morskie radzą sobie najlepiej w ligowej stawce. Czy to presja wiąże nogi sportowcom? Trener zespołu jej nie czuje. W przeciwieństwie do jego zawodników.

– Ja tego nie czuję, natomiast widzę, że zespół tak to odczuwa. Ciężko jest grać w roli faworyta. Zdecydowanie lepiej jest występować w roli underdoga. Wygrywać mistrzostwo tak, jak wygraliśmy rok temu. To przecież pokazują wyniki wyjazdowe i u siebie. Na wyjazdach jesteśmy zespołem z tamtego sezonu, natomiast u siebie gramy pod lekką presją. Myślimy pewnie, że u siebie to już musimy wygrać. To nam z różnym skutkiem wychodzi. Myślę, że jest nam ciężej. Teraz nic, tylko udźwignąć ten ciężar. Gramy o tytuł, oczywiście – przyznaje Arkadiusz Miłoszewski.

Koszykarze Kinga Szczecin zajmują obecnie 3. miejsce w tabeli Orlen Basket Ligi. Wyprzedzają ich zawodnicy Trefla Sopot oraz Anwilu Włocławek. W niedzielę przed własną publicznością Wilki Morskie wygrały z drużyną Arena Zastal Zielona Góra. Następne spotkanie również będzie można obejrzeć w Szczecinie. Już 14 marca podopieczni trenera Arkadiusza Miłoszewskiego podejmą w hali Netto Arena zespół Dziki Warszawa.