Najwyraźniej szczecinianie nie znają The Shipyard albo termin ich występu był nieodpowiedni. Tak czy owak tylko nieliczni przyszli zobaczyć ten zespół wczoraj w Browarze Polskim.
Tymczasem to był dobry, rockowy wieczór składający się z dwóch części. Najpierw  na scenie klubu zainstalowała się ekipa Arcy Młyna. Swój czas wykorzystali by zagrać obszerne fragmenty debiutankiej płyty "Transmisje Kodowane Poufnymi Hasłami". Zagrali z niej chociażby melodyjne utwory "To nie my " i "Pin I Zielony", a Przemek Thiele, wraz  kolegami zaaplikował konkretny i intensywny przekaz. Mimo pewnych mankamentów nagłośnienia, był to niezły wstęp.  
 
 
Po przerwie zobczyliśmy kwartet z Trójmiasta czyli The Shipyard. Panowie mają już dwa albumy w swej dyskografii i z każdego z nich wybrali wczoraj jakieś utwory. Początek występu zarezerwowali na promocję tegorocznej płyty "Water on Mars". Tytułowy numer z niej posłużył jako otwieracz programu, a następnie m.in. zabrzmiał także singlowy "So Much To Win", który "biega" obecnie po falach eteru.
 
Z debiutu zatytułowanego"We Will Sea" popłynęły np. takie kompozycje jak  najbardziej znany "Downtown"  czy wieńczący ten krążek "Free Of Drugs". Wokalista - Rafał Jurewicz, starał się zagadywać widzów i sprowokować ich do jakichś żywszych reakcji na muzykę. Gitarzysta Michał Miegoń serwował ciekawe zagrywki, ubarwiające całość, a Piotr Pawłowski (znany z legendarnej grupy Made In Poland) dodawał do tego swoje basowe podkłady. Godzina grania była dość urozmaicona zatem i obok utworów bardzo mocnych i drapieżnych, usłyszeliśmy także spokojniejsze ("Ja myślę"). 
 
Mam nadzieję, że niewielka liczba widzów nie zniechęci stoczniowców do kolejnego przyjazdu do Szczecina, bo moim zdaniem ta grupa ma jeszcze wiele do powiedzenia i szkoda by było stracić z nimi kontakt. Warto dodać, że teraz  często będą grać na żywo, a w sobotę (28 czerwca) wystąpią w Sopocie, podczas eliminacji do Nowego Męskiego Grania.