Tak o najnowszej komedii Marka Koterskiego mogliby powiedzieć nawet ci widzowie, którzy dobrze znają dokonania tego reżysera. „Baby są jakieś inne” to obraz, który co prawda zawiera elementy, znane choćby z „Dnia Świra”, ale jego forma może dla wielu odbiorców być co najmniej zaskakująca. Od 14 października film jest pokazywany m.in. w Multikinie.
„Mruga w prawo, jedzie w lewo” to konstatacja, którą słyszymy na otwarcie i temat motoryzacji niemalże dominuje w dialogach. Pucio (Robert Więckiewicz) i Adam Miauczyński (Adam Woronowicz) dyskutują przez 90 minut o wadach i przyzwyczajeniach kobiet za kółkiem i nie tylko, bezlitośnie przerysowując wszystkie błędy i wady płci pięknej.
Panowie jadą samochodem, kamera filmuje ich nocną podróż, a widzowie prawie przez cały czas są skazani na ich wywody i dygresje - mniej lub bardziej żartobliwe, a często bardzo gorzkie. Pucio jest mężczyzną z krwi i kości. Drażnią go wszelkie słabostki i niedociągnięcia i często w sposób dosadny wyraża swoje niezadowolenie. Praktycznie jest permanentnie wkurzony choć także okazuje czasem uczuciowość (np. wówczas kiedy mówi o tym jak ważnym dla niego sposobem wyrażania emocji jest pocałunek).
Miauczyński jest człowiekiem, który bardziej analitycznie postrzega świat. Stara się dociec przyczyn takiego a nie innego zachowania obu płci. Mówi jednak nie tylko o biologicznej genezie i budowie mózgu, ale odnosi się do pedagogiki i psychologii. Najbardziej chyba poruszająca jest rozmowa obu bohaterów na temat wychowania i sytuacji, w której ojciec zostaje wręcz odsunięty na boczny tor, a kobieta zabiera mu syna... uwodząc go. W sumie otrzymujemy cały katalog kobiecych wad, widzianych oczami mężczyzn. Mężczyzn dostrzegających jak bardzo świat się zmienia zmierzając ku jakiemuś ideałowi bezpłciowego społeczeństwa, w którym pewna zawodnicza stała się ojcem zwycięstwa, a inna chłopcem do podawania piłek...
Czy kilkudziesięciominutowa rozmowa, przerywana tylko epizodycznymi sekwencjami z przejścia dla pieszych lub toalety i sklepu na stacji benzynowej może zająć uwagę widza nie nużąc go ? Moim zdaniem to się Koterskiemu udało, a jest to oczywiście także zasługą b.dobrych kreacji aktorskich. Warto też wspomnieć o muzyce, która towarzyszy obrazowi. „Preludium c-moll op. 28 nr 20” Fryderyka Chopina w aranżacji Andrzeja Jagodzińskiego z wokalizami Urszuli Dudziak i Grażyny Auguścik to główny temat ścieżki dźwiękowej. Można powiedzieć, że nadaje on określony ton całemu przekazowi jaki „Baby...” nam ofiarowują.
Komentarze
0