Słuchowisko z książką, a teraz i płyta – Konrad Pawicki nie próżnuje w czasie lockdownów. I choć trudniej wszystko zorganizować, to paradoksalnie zamknięcie daje czas na realizację swoich pasji.
Szczecinianie znają go przede wszystkim jako aktora Teatru Współczesnego, ale z racji tego, że instytucje kultury pozostają zamknięte, Konrad Pawicki mógł zabrać się za inne projekty, kiedyś wciąż odkładał na później.
– Pandemia dała mi czas, którego wcześniej ciągle brakowało i postanowiłem go nie zmarnować. Kiedy trwa normalny tryb pracy w teatrze, wracam do domu po próbie trwającej do 22.00 i naprawdę nie mam siły na nic innego. W tygodniu brakuje możliwości, żeby zebrać muzyków i zorganizować próby zespołu. Tym bardziej, że koledzy instrumentaliści też mają swoje zajęcia – przyznaje Pawicki.
Teraz co prawda nie dało się zagrać koncertu na żywo, ale nagrać płytę – już tak.
Coś dla dzieci
W lutym miała swoją oficjalną premierę wydana jeszcze w ubiegłym roku „Horropera – po tamtej stronie burzy”, książka wraz ze słuchowiskiem, autorstwa Pawickiego i jego żony, Ireny Naumowicz, z muzyką Jacka Wierzchowskiego. To propozycja stworzona z myślą o dzieciach, jednak dorośli również będą się dobrze bawić ukrytymi w tekście żartami, przeznaczonymi specjalnie dla nich. A jeszcze w kwietniu na VOD Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie (24 i 25 kwietnia) całe słuchowisko zostanie zaprezentowane w wersji orkiestrowej. Jak mówi Pawicki, teraz trwa proces montażu i postprodukcji, i aktor już nie może doczekać się efektu końcowego i reakcji słuchaczy.
– Kiedy słuchałem utworów Jacka Wierzchowskiego granych na żywo przez szczecińskich filharmoników pod batutą kompozytora, to ciarki chodziły mi po grzbiecie – przyznaje.
Coś dla dorosłych. „Kiedy mam okazję pracować z wyśmienitymi muzykami, to z tego korzystam”
Płyta „Jeszcze raz” – jak zapewnia Pawicki – będzie zaskoczeniem dla tych, którzy znają jego muzyczną historię.
– Nie było łatwo, bo musieliśmy się wyrobić do końca roku, a tak się złożyło, że najpierw Wiktor Szostak był objęty kwarantanną, potem mnie dopadł wiadomy wirus. Czas uciekał. Podjęliśmy decyzję o wdrożeniu systemu producenckiego – zdradza Pawicki. – Tak zresztą teraz się często robi. Muzyka była tworzona przez Wiktora i Pawła Rozmarynowskiego w ich studiach domowych, potem materiał był wysyłany do Sławka Maleja, u którego nagrywałem partie wokalne, i on to ostatecznie miksował i masterował. Kiedy mam okazję pracować z wyśmienitymi muzykami, to z tego korzystam. Płyta powstała dzięki dofinansowaniu ze Stypendium Twórczego Miasta Szczecin.
Ciągłe poszukiwanie
– Płyta w całości brzmi spójnie, choć każda kolejna piosenka może być zaskoczeniem. I mam nadzieję, że właśnie dlatego nie będzie nudna – mówi Konrad Pawicki. – W mojej przygodzie z muzyką to podróż w zupełnie nowym kierunku. Niektórzy mówią, że słychać tam Stranglersów; ktoś inny usłyszał echa Nicka Cave'a czy Davida Bowiego albo Leonarda Cohena. Jeżeli powiem, że przy jednej z piosenek można mieć skojarzenia z Depeche Mode, to chyba mi Pani nie uwierzy! Cóż, człowiek się w życiu nasłuchał (i naśpiewał) różnych rzeczy i potem to wychodzi (śmiech). Porównania są nieuchronne, szukamy ich często, żeby mieć punkt odniesienia. Ale myślę, że to, co zrobiliśmy, jest po prostu nasze.
– Chciałem, by na płycie znalazła się nowa piosenka napisana przez Jacka Wierzchowskiego. Dałem mu tekst, on przygotował demo. Potem jednak wspólnie stwierdziliśmy, że nie za bardzo pasuje to do tego, co jest już na płycie. Zaczynamy jednak obaj mieć ochotę, by zrobić razem osobny projekt oparty na jeszcze innych brzmieniach. Uważam, że poszukiwanie nowych rzeczy to naprawdę fajna przygoda i ważne jest to, żeby się nie zamykać w jednej formule – dodaje.
Niejeden sposób na powodzenie
Gdzie leży klucz do sukcesu, by w czasie niesprzyjającym kulturze, dalej ją tworzyć? Jak wyglądają etapy pracy?
– Kiedy do napisania jest książka, to nie ma lepszego czasu niż ten, kiedy nie musisz iść do pracy. Siedzisz i piszesz. Praca nad słuchowiskiem to trochę bardziej skomplikowana sprawa, ale przy wielkiej życzliwości ze strony szczecińskiej Akademii Sztuki mogliśmy pracować w studiu, przestrzegając oczywiście procedur bezpieczeństwa. Kiedy Akademia musiała zamknąć się całkiem, w sukurs przyszedł Teatr Współczesny, udostępniając pomieszczenie do nagrania muzyki. Niektóre partie instrumentalne zostały nagrane w domowym studiu Jacka Wierzchowskiego – mówi.
– Do pisania tekstów piosenek kontakt z ludźmi nie jest niezbędny, a nawet często niewskazany. Więc tu też zaraza w niczym nie przeszkadza. Przychodzą do głowy słowa i czasami jest tak, że człowiek siada, pisze i już! Gotowe! A bywa i tak, że jest pomysł, pierwsza zwrotka, potem przez dwa lata nic, a później nagle nagrywamy płytę, więc trzeba się wziąć w garść i dokończyć robotę – wyznaje Pawicki. – Jeżeli chodzi o tworzenie muzyki, to różnie to bywa. Jest kilka sposobów: albo biorę tekst, daję koledze kompozytorowi i mówię, że ma wolną rękę. Albo daję tekst, ale wcześniej rozmawiamy o tym, jak mogłoby to brzmieć. Trzeci wariant to taki, kiedy razem siedzimy nad muzyką, wspólnie ją tworzymy. Na płycie „Jeszcze raz”, w większości przypadków, utwory powstawały kolektywnie i każdy dokładał swoją cegiełkę.
Teledysk z olśnienia
W ramach stypendium artyści byli zobowiązani do zorganizowania koncertu, ale obowiązujący lockdown na to nie pozwolił.
– Ostatecznie dostaliśmy zezwolenie na to, żeby zagrać koncert zamknięty dla publiczności, zarejestrować go i zmontować z tego materiału teledysk metodą making off. Zagraliśmy, wróciłem do domu, już miałem zasnąć i nagle mnie olśniło: przecież mamy wymarzony materiał do teledysku! Niedokończony film Michała Matysa, w którym gram rolę faceta wywiezionego na odludzie w bagażniku! Idealnie pasuje do jednej z piosenek! Zadzwoniłem następnego dnia do Michała. Współpracowaliśmy już wcześniej i wiem, jak twórczym i profesjonalnym jest artystą. Powiedział, że podejmie się stworzenia z tego teledysku. Po paru dniach zadzwonił do mnie i powiedział, że wpadł jeszcze na kilka pomysłów. Kiedy zobaczyłem efekt, ze śmiechu spadłem z fotela – opowiada Konrad Pawicki.
I tak powstał teledysk do piosenki „Jak w amerykańskim filmie”, który można obejrzeć w serwisie YouTube
Całą płytę „Jeszcze raz” można znaleźć na Spotify oraz w serwisie YouTube.
Płyta dostępna jest również na stronie internetowej wydawnictwa Jimmy Jazz: https://www.jimmyjazz.pl/product-pol-13237-Jeszcze-raz.html oraz w księgarni FiKa, gdzie można również kupić „Horroperę”.
W wersji cyfrowej płytę można nabyć na stronie EMPiK-u: https://www.empik.com/jeszcze-raz,p1264472619,ebooki-i-mp3-p
„Horropera” do nabycia także w księgarni Między Wierszami.
Komentarze
5