Podczas Festiwalu Książki Słuchanej brawurowo czytał fragmenty "Paragrafu 22" J.Hellera. Wystąpił też w przedstawieniu z piosenkami Piwnicy Pod Baranami na scenie Teatru Polskiego. O tych utworach, o spektaklu "Do Damaszku" oraz oczywiście o literaturze rozmawiałem z Krzysztofem Globiszem.
wSzczecinie.pl: Zagrał Pan w filmie "1920 Bitwa Warszawska" Jerzego Hoffmana i w przedstawieniu "Bitwa Warszawska 1920" Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki, niedawno nagrodzonym na festiwalu w Kaliszu. Która z tych interpretacji tego wydarzenia jest Panu bliższa ?
 
Krzysztof Globisz: Oczywiscie teatralna. Jest bardziej prawdziwa choć jedynie nawiązuje do tego co się stało w 1920 roku, a nie jest rekonstruklcją historii.  To  jest spektakl o teraźniejszości  i o problemach które wynikają z tego, co stało się kiedyś. Ja kreuję cztery postacie - Witosa, Maxime'a Weyganda, Tego Szyfranta i Księdza Skorupkę. Cieszę się z tej nagrody, którą otrzymałem na Spotkaniach Teatralnych w Kaliszu, ale ogólnie spektakl został bardzo doceniony i cały zespół aktorski się do tego przyczynił.  
 
wSzcz. :Ostatni raz widzieliśmy Pana w Szczecinie  w roli typowo aktorskiej w spektaklu "Trylogia". Podczas festiwalu wystąpił Pan w bardziej narratorskiej formie w inscenzacji złożonej z piosenek z Piwnicy pod Baranami. Czym dla Pana te utwory są ważne?
 
K.G.:Absolutnie ! Są dla mnie ważne i przechowuje w pamięci te piosenki. W Teatrze Starym zrobiliśmy kiedyś spektakl kabaretowy złożony z tych tekstów.  Znam więc bardzo dobrze wiele piosenek Piwnicy, z "Leokadią" na czele.  To jest dla mnie tradycja. Te teksty były pisane przez ludzi mądrych i pomiędzy wierszami, są w nich przemycane sentencje, prawdy życiowe Z pozoru to tylko żarty, ale jest w tych słowach znacznie więcej treści...   
 
wSzcz.: Co Pan teraz czyta?
K.G.:Czytam kilka książek na raz...  Dzieło Żiżka "Lacrimae rerum. Kieślowski, Hitchcock, Tarkowski, Lynch". Poza tym także b.ciekawą pozycję autorstwa Beaty Guczalskiej "Aktorstwo polskie. Generacje". Czytanie kilku tytułów w jednym czasie  nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale nie mam innej możliwości.
 
wSzcz. Proszę o kilka słów na temat akcji "Prawdziwa przyjaźń jest za darmo". Czy ma Pan zwierzaki w domu ? 
 
K.G.:Mam zwierzaki w domu, ale to, że biorę udział w tej akcji wynika głównie z tego, że ja mam  w sercu.  Spotkałem się co prawda z  zarzutami, że mam psa, który jest kupiony z hodowli, a nie ze schroniska, ale tłumaczę, że gdybym tego nie zrobił, być może właśnie on trafiłby do jakiegoś azylu... W naszym środowisku aktorskim jest wiele osób, które bardzo czynnie działają na rzecz zwierząt np. Ewa Kolasińska czyu Agata Młynarska. Najbardziej bolesne są właśnie spotkania ze zwierzętami porzucanomi, opuszczonymi dlatego warto im pomagać...  
 
wSzcz.:Jak z perspektywy czasu ocenia Pan niekto re reakcje związane z wystawieniem sztuki "Do Damaszku" przez Jana Klatę ? Mam na myśli przede wszystkim odejście z Narodowego Teatru Starego w Krakowie, Jerzego Treli i Anny Polony. 
 
K.G.: Ich forma protestu przeciwko tej sztuce była chyba zbyt impulsywna. Kiedy jednak tylko zdecydują się na powrót, wówczas to co myślą o całej sprawie, nie będzie miało znaczenia. Oni nadal są nam potrzebni i my ich kochamy. To są tej klasy aktorzy, że teatr Stary oczywiście przyjmie ich z otwartymi rękoma, bo są osobami właściwie niezbędnymi na tej scenie. 
 
wSzcz.:Do pewnego rozłamu w środowisku teatralnym ta sytacja jednak doprowadziła ?
  
 
K.G: Pojawiły się głosy, że nie można grać świętej, a później ladacznicy, co uważam za porymitywne potraktowanie całego zagadnienia. Generalnie  moim zdaniem każdy młody człowiek, (a tak traktuję dyrekcję Teatru Starego), ma prawo do swego zdania, do pewnych rozliczeń. Nie może tak być, że nic nie jest do ruszenia, że historia nie może być opowiedziana inaczej. To, że pokażemy jakieś nowe aspekty biografii (w tym przypadku Konnrada Swinarskiego),  nie znaczy,  że danej postaci nie szanujemy. To swoista reinterpretacja faktów. Wiem, że także mnie samego ktoś może kiedyś rozliczyć z tego, co zrobiłem, jak się zachowywałem jako aktor. Jest taka ewentualność i trzeba się z tym liczyć.  
  
 
wSzcz.:Wspomniał Pan o Kieślowskim. Rola adwokata w jego "Krótkim filmie o zabijaniu" to chyba jedna z najważniejszych ról w Pana dorobku.
 
K.G: Bezsprzecznie to jedna z ważniejszych moich ról i w jakimś sensie mnie ukształtowała. Kiedy otrzymałem propozycję zagrania w tym filmie, nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. To znaczy z tego, że w imieniu społeczeństwa dokonuje się zbrodni. Twórcy filmu stawiają pytanie: Czy ludzie mają prawo pozbawić życia człowieka, który zabił i widzimy dramat dwóch zabójstw, bardzo naturalistycznie ukazany. Dlatego ten obraz jest bardzo mocny, a  wszystkie role bardzo precyzyjnie nakreślone.
 
wSzcz.:Co Pan sądzi o Szczecinie ?
   
 
K.G: Szczecin jest miastem, które nazwałbym przejrzystym. Rzadko tu bywam, ale lubię spacerować po nadrzecznych wałach, patrzeć na wodę. W Krakowie mamy oczywiście Wisłę, ale tutaj czuję się z pewnością inaczej. Niedaleko stąd do morza i to ma znaczenie. 
   
 
wSzcz.:Dziękuję za rozmowę.
 
K.G. Ja również.