Chociaż polskie słowa powtarzała za swoim iphonem, to muzycznie była jak zwykle dobrze przygotowana. Suzanne Vega wczoraj znów zachwyciła swoim występem szczecińskich widzów. Był to czwarty i ostatni punkt programu jej polskiej trasy, rozpoczętej w Warszawie.
„Zapłaciliście duże pieniądze, więc na pewno chcecie dobrego programu czyli starych przebojów” powiedziała artystka ze sceny Filharmonii. Te oczekiwania zostały spełnione, bo najbardziej znane utwory Suzanne zostały oczywiście wykonane. Najpierw jednak wybrała kilka utworów nieoczywistych...
Dwa jubileusze
Rozpoczęła cały występ od kompozycji „Fat Man & Dancing Girl” z albumu „99.9F°” bo ta płyta w tym roku „kończy” 25 lat. Dlatego artystka poświęciła jej więcej miejsca w swej set liście. Drugim tak celebrowanym wydawnictwem na obecnej trasie Suzanne jest trzydziestoletnia już płyta „Solitude Standing”. Repertuar był jednak bardziej przekrojowy, bo usłyszeliśmy także te najnowsze piosenki, pochodzące z ubiegłorocznego CD „Lover, Beloved: Songs from an Evening with Carson McCuller”. Te utwory Suzanne opatrzyła specjalnym komentarzem. Dużo np. mówiła o tekście „Harper Lee” poświęconym autorce słynnej książki „Zabić drozda”.
Znakomity gitarzysta
Suzanne grała na gitarze akustycznej, a towarzyszył jej Gerry Leonard, producent jej płyt i znakomity irlandzki gitarzysta, znany ze swego ambientowego stylu gry. Z Vegą gra już bardzo długo, ale warto wspomnieć także, że współpracował z wieloma innymi muzykami, w tym z Davidem Bowie (przy kilku jego albumach). Na pewno jego udział we wczorajszym koncercie był bardzo cenny, bo Gerry wzbogacił aranżacje dobrze znanych kompozycji o własny sound. Tak chociażby było z „Solitude Standing” i bardzo rockową, mocną wersją „Blood Makes Noise”
Kilka słów po polsku
Tymczasem Suzanne czarowała publiczność zakładając na głowę co jakiś czas swój czarny melonik i żartując, że uczy się polskiego. Posłużyła się swoim iphonem jaką ściągą i powtórzyła m.in. „Witam”, „Na zdrowie” itp. Przede wszystkim jednak śpiewała, przypominając takie utwory jak „Crack In the Wall”, „I Never Wear White”czy „In Liverpool”.
Powody do radości
Pod koniec występu artystka przedstawiła dwa swoje najbardziej znane utwory czyli "My Name Is Luka" i "Tom`s Diner". Chyba trudno sobie wyobrazić by ich zabrakło kiedyś na jej występie. Artystka miała w sobie jednak tyle energii i entuzjazmu, że po tych hitach wykonała jeszcze kilka „dodatkowych” numerów. M.in. „Carson`s Last Supper” z nowej płyty oraz liryczny „Rosemary”. Po występie rozdawała autografy i pozowała do zdjęć, a zatem fani mieli powody do radości...
Występ ten odbył się w ramach Szczecin Music Fest. Kolejne dwa już w plenerze, ale nie jak wcześniej anonsowano na Zamku Książąt Pomorskich, ale w Teatrze Letnim (6 lipca, Apocalyptica) i Sali Koncertowej (15 lipca, Robert Glasper).
Komentarze
0