Druga wspólna płyta i prawie dwusetny koncert lidera „Pod Budą” i jego polsko-greckiej córki Mai zaowocowały ciekawym wydarzeniem muzycznym w szczecińskiej Filharmonii, w którym można było uczestniczyć 27 marca.

Najlepsze lata „Pod budą” czyli „ktoś napisał znów smutnych wierszy nigdy dosyć”.

Duetowi ojca i córki towarzyszył liczny zespół od dawna związanych z nimi muzyków, nie było więc żadnych muzycznych wpadek i wszystko zagrało, tak jak powinno. Koncert  rozpoczął się retrospekcją dokonań zespołu Pod Budą. Pierwszym przypomnianym był  hit, święcący triumfy w czasie narodzin Mai - „Bardzo smutna piosenka retro”… Później było już zdecydowanie weselej. I jak to w życiu bywa „przylecieli radość dzielić wszyscy z rajskich stron anieli” usłyszeliśmy „Przy niedzieli zabawa” oraz „Na całość”. Tą część zakończyła piosenka „Moje dwie ojczyzny” Sikorowskiego, która okazała się to być zapowiedzą wejścia na scenę Mai Sikorowskiej.

„Śpiew taki srebrzysty że się od niego świat zapala” czyli Maja Sikorowska!

Powyższy cytat  to fragment „ Głosu z oddali” wykonanego w duecie, który koncertuje razem już od 2003r. Do tej pory powstały dwie wspólne płyty, z czego pierwsza zdobyła już status platynowej, a druga „ Rodzinna sprawa” jest właśnie promowana (o godz. 16ej tego samego dnia odbyło się spotkanie z fanami w szczecińskim Empiku). Maja Sikorowska z powodzeniem wykonuje piosenki ojca i jak mówi To że możemy występować na estradzie razem – jest tym bardziej dla mnie miłe i nobilitujące” na co Andrzej Sikorowski stwierdza -„Mam znacznie większą satysfakcje, gdy ludzie owacyjnie przyjmują Maję, niż gdy klaszczą mnie…”

Duet – „Jak oni grali Boże mój jak oni grali”

Zróżnicowanie stylistyczne utworów z ostatniej płyty pięknie wygrywają dwa różne głosy: mocny i metaliczny Mai oraz melancholijny pana Andrzeja. Wspólne natomiast jest ich spojrzenie na świat, będący źródłem radości i przyjemności, co zostało ujęte słowami piosenki „ Ale nie cofniesz czasu błędów nie naprawisz, życie jest jedno trzeba umieć się nim bawić” Z wykonywanymi  balladami przeplatały się utwory pełne jazzowej pulsacji „ Blondynka blues” nieco rockowe „Nie jestem trendy” oraz przejmująco wykonane à capella pieśni greckie. Większość widzów zachwyciły te refleksyjne, niebanalne, zaprawione humorem… obrazki z życia nie tylko rodzinnego.

Takiego końca mi potrzeba, o takim końcu nieraz marzę
żeby się dało jeszcze śpiewać, kiedy się nie da być już razem
A kiedy przyjdzie świata koniec, kiedy ostatnia zgaśnie gwiazda
staniemy obok na balkonie, powiemy sobie ale jazda.

Autor relacji: Anna Dąbrowska