Krzysztof Bizio to dramaturg, który z wykształcenia jest architektem, który projektuje modernizacje XIX-wiecznych kamienic. Zatem miejskość i tożsamość miejsca, to tematy z którymi miał nieraz do czynienia. W swej najnowszej sztuce, przeniesionej niedawno na deski Teatru Polskiego przez Adama Opatowicza, właśnie te pojęcia twórczo analizuje.

Jej tytuł to ironiczne nawiązanie do sztuki Erica Bogosiana. Jego dzieło „Seks, prochy i roc`n`roll” było opowieścią  o ludziach posiadających różne wykształcenie i pozycję społeczną pragnących znaleźć  swoją drogę w zmaterializowanym i skomercjalizowanym świecie, którym rządzą trzy tytułowe W sztuce Bizio również mamy do czynienia z bohaterami którzy nie są usatyfakcjonowani swym życiem,, czegoś im brakuje, wciąż błądzą  i choć wydaje im się, że są blisko celu,  to jest to tylko złudzenie. Tak jak widok rozbierającej się kobiety, którą obserwują  przez okno Piotr  i Wojtek, rozszyfrowany przez frau Block (kreowaną przez Marię Bakkę).

Wszystkie postacie tej sztuki znajdują się w kręgu pewnej starej szczecińskiej kamienicy, która znajduje się na bardzo cennej parceli. Cennej bo położonej na terenie powstającego właśnie nowego centrum handlowego. Można to wykorzystać, ale można też stracić miejsce, w którym mieszkało się już od kilku dekad.  Część bohaterów wyładowuje swe niepokoje podczas zebrań wspólnoty mieszkaniowej (wciąż nie mogącej niczego przegłosować  z powodu braku quorum) , inni na próbach hałaśliwego, rockowego trio. „W centrum tego miasta jest zawsze cyrk" mówi Tadeusz (Paweł Adamski)  do Czesława (Jacek Polaczek), a frau Block zamierza spełnić ostatnie życzenie swego zmarłego brata i rozsypać jego prochy w miejscu, gdzie przed wojną mieszkał...

Elementy przygotowane przez realizatorów, wskazujące na to, że miejscem akcji jest Szczecin, to  wizualizacje ze współczesnych zdjęć miasta oraz przedwojennych pocztówek (projekcja Simon Bretherton)  z  muzyką Carla Loewego w tle. W zamyśle autora nie ma to być jednak przekaz ściśle związany tylko  z tym miejscem. „Sedinum...”  dotyka przede wszystkim kwestii braku porozumienia między reprezentantami rożnych pokoleń oraz bezrefleksyjnego traktowania własnej egzystencji. W inscenizacji Teatru Polskiego, nie udało się tych kwestii wyartykułować w przekonywający sposób.

Choć w dialogach nie brak humoru oraz celnych spostrzeżeń i mimo dobrych kreacji wspomnianych wyżej aktorów, całość nie jest do końca spójna i widz doceni chyba  tylko niektóre sekwencje tego dwugodzinnego przedstawienia.