Zaczęli od rozgrzewki. Dosłownie. Skakanka. Bieg. Ramiona w przód. W tył. Okrzyki jednego, a reszta powtarzała za nim: „A - a”, „o – o”, „i – i”, „y - y”, „ę – ę”, „ą – ą”. Później spektakl w sześciu scenach.

Kto taki? Wychowankowie placówki resocjalizacyjnej - Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Trzebieży, którzy tworzą grupę artystyczną ArtCrew. Wśród nich Krzysztof, Krystian, Marek, Chrystian, Mateusz, Adam, Bartłomiej, Krzysztof, Dawid, Damian, Remigiusz, Łukasz, Patryk, Bartłomiej. Wszyscy w wieku od 14 do 17 lat. Towarzyszył im Marcin Głuszyk, opiekun i drugi reżyser. Wszystko to w niecodziennym spektaklu „rozMOWy”, który opowiadał o nich samych.

Wszystko przez rozmowy

Stworzyli nową przestrzeń na auli Wyższej Szkoły Humanistycznej TWP. Umieścili w niej siebie jako głównych bohaterów. I jako aktorów. Nie było strojów ani charakteryzacji. Miało być autentycznie. I było. Język młodzieżowy. Slang. „Długi” zarzucił bita. Wychowawca wraz z wychowankami grali na perkusji, klawiszach, gitarach. Tańczyli. Bili się. Opowiedzieli o kradzieżach. O wyrokach. O kłamstwie. O przyjaciołach, którzy zdradzili. Ale dali się poznać nie tylko z tej złej strony. Było też o tęsknocie za domem, miłością do matki, o pierwszym młodzieńczym uczuciu, o sporcie i o ośrodku.

- Spektakl powstał w wyniku rozmów. Rozmawialiśmy z chłopcami bardzo dużo. Opowiadali bardzo ciekawe rzeczy. Zaskakujące było, ile mają do powiedzenia, jakże ciekawych rzeczy i jaką niezwykłą ponadprzeciętną wrażliwością dysponują. Rozmawialiśmy. A my nadaliśmy tylko formę literacką- mówi Konrad Pachciarek, reżyser i scenarzysta.

Sześć złamanych przykazań

Spektakl składał się z sześciu scen. Każdej nadano tytuł zaczerpnięty z Dekalogu. Każda scena to opowieść o złamaniu któregoś z przykazań przez wychowanków MOW lub osób z ich otoczenia.

Scena pierwsza to „Początek. Nie będziesz pragnął żadnej rzeczy, która jego jest.” Opisuje narodziny i ojca pijanego ze szczęścia.

Scena druga pn. „Ulica” mówi o tym, że napisane jest: „Nie będziesz kradł.” I że nie zawsze udaje się przestrzegać tego przykazania. Podobno ten, kto to napisał, musiał mieć wszystko. I niczego nie potrzebował: ani mieszkania, ani samochodu, ani radia do tego samochodu, ani komórki, ani butów, ani jedzenia, ani niczego innego. I że wszystko idzie gładko do momentu, kiedy nikt nie patrzy...

Scena trzecia przedstawia pierwszą młodzieńczą miłość i odkrywanie piękna świata. Pojawia się miejsce na wyostrzone zmysły. Zapach. Wzrok. Zadziwia, że to wszystko czuje i opisuje nastolatek. Wszystko dobrze do chwili, kiedy uczucie nie zostaje zabite przez własną głupotę. Stąd tytuł: „Miłość. Nie będziesz zabijał.”

Scena czwarta to „Wyrok. „Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu.” Tu Temida była ślepa. Wychowanek MOW mówiłł o tym, że wybierając pomiędzy przyjaciółmi a nadzwyczajnym złagodzeniem kary, wybrał to pierwsze. Jego przyjaciele - niekoniecznie tak samo.

Scena piąta zatytułowana „Ośrodek. Nie cudzołóż.” opowiada tęsknocie, o tym, że każdy chce mieć dom. I że nigdzie nie będzie tak dobrze jak właśnie w nim . O strachu. O żalu, bo nikt nie powiedział że nie wolno kłaść się do pierwszego wolnego łóżka.

Scena szósta. „Mecz. Nie pożądaj.” Scena tragiczna, ale przedstawiona z humorem. Pada przykazanie prawdziwego kibica: „Zaprawdę powiadam wam, kto nie spogląda pożądliwie na sektorówkę wrogiego klubu naszego, ten nie kocha miłością kibola swojego własnego.” Rzecz ma się oczywiście o walkach między kibicami.

Następnie artyści zaśpiewali piosenkę Eleni „Troszeczkę ziemi, troszeczkę słońca”. Padło kilka pytań od publiczności i prośby o kolejne bity skierowane do ulubieńca publiczności. Występ nagrodzono gromkimi brawami, więc bez bisów też się nie obyło. Kończyli piosenką Maryli Rodowicz, śpiewając: „Ale to już było i nie wróci więcej…”

Długa droga

-Zależało nam na tym, żeby chłopaków nie przebierać, nie malować. Żeby to było jak najbardziej szczere, osobiste. Żeby zachować jak najwięcej z ich specyficznego języka. O wiele łatwiej występuje się, kiedy nikomu nie trzeba wciskać w usta nie jego słów. Słów, które nie mają tego napięcia temperatury, energii. To oni stworzyli spektakl.- mówił po przedstawieniu reżyser.

-To, co państwo tu zobaczyli to są sprawy, rzeczy, problemy, które dotykają ich na co dzień, ich interesują, które są dla nich ważne. Ogromna drogę przebyli do tego miejsca, w którym się znajdujemy – dodał.

Co uderza najbardziej w spektaklu? Wrażliwość z pozoru niewrażliwych młodych ludzi. Do tego trochę patetyzmu. Trochę humoru. Dużo muzyki. Światła. Taniec i śpiew. Klimat wiarygodności. Wszystko, żeby oddać to, co im w duszy gra. A przede wszystkim autentyczność. Prawdziwość opowieści przedstawionych z ich punktu widzenia. Kilka talentów artystycznych, muzycznych i aktorskich.

RozMOWy w wydaniu wychowanków z Trzebieży przemawiają.