Festiwal „Era Nowe Horyzonty” wyruszył w trasę po Polsce. W tym tygodniu trafił do Szczecina, gdzie w „Pionierze”, najstarszym kinie na świecie, zostanie zaprezentowane 6 filmów, które można było obejrzeć w lipcu ubiegłego roku we Wrocławiu. Jednym z nich jest „Tlen”.
Już „Euforia” - debiutancki film kontrowersyjnego dramaturga, Iwana Wyrypajewa – zapowiadał specyficzny typ wrażliwości. Pozornie obraz wpisywał się w popularny w Rosji nurt kina kontemplacyjnego z mającą charakter przypowieści historią w centrum i pięknie sfotografowaną przyrodą w tle. Kiedy jednak Jurij Zwiagincew w „Powrocie” i „Wygnaniu” czy Paweł Lungin w „Wyspie” pozostawali przede wszystkim spadkobiercami flegmatycznych temperamentów Tarkowskiego i Sokurowa, Wyrypajew zdawał się być twórcą dużo bardziej żywiołowym. Jednoznaczne potwierdzenie tego stanowi jegonajnowszy obraz zatytułowany „Tlen”.
Jest to ekranizacja sztuki reżysera, która pierwotnie miała być jego filmowym debiutem. Brak pieniędzy zamroził projekt i dopiero pozytywne przyjęcie „Euforii” otworzyło portfele inwestorów. Trudno znaleźć informacje na temat wyglądu pierwowzoru, ale jego kinowa wersja wydaje się być bardziej zakorzeniona w video-arcie niż teatrze. Mnogość form z jakich Wyrypajew tworzy ten audiowizualny kolaż jest imponująca: od teledysku przez montaż fragmentów telewizyjnych wiadomości po różne techniki animacji. Twórca swobodnie przeskakuje z jednej formy do drugiej, urzekając rozbuchaną popkulturową wyobraźnią.
Fabuła to jedynie szkielet, na którym rozpięte zostało jej wizualne rozwinięcie. Ona, on, miłość, zbrodnia, a na to wszystko kładzie się cień tablic z dziesięcioma przykazaniami, które w jakimś stopniu są osią całego filmu. Historię tę prezentuje dwójka radiowych DJ-ów. Ich przypominające poetycki slam słowotoki nadają „Tlenowi” gorączkowy rytm.
Wyrypajew w wywiadach twierdził, że napisy w jego filmie są czymś całkowicie zbędnym i liczy się w nim jedynie melodia jego ojczystego języka. Nie jest to jedynie kolejna obliczona na kontrowersje wypowiedź tego twórcy, lecz dość trafna uwaga – „Tlen” to dzieło wyzwolone z przymusu znaczenia czegokolwiek i sprawdza się najlepiej jako strumień obrazów rodem z rosyjskiego MTV.
autor tekstu: Piotr Mirski
Komentarze
0