Od 14 marca w zamkowej Pwnicy przy Krypcie możemy oglądać nowy spektakl muzyczny wyreżyserowany przez Pawła Niczewskiego - „Drzwi Morrisona” To inscenizacja, która jest właściwie koncertem i nie powinno to chyba dziwić, bo każdy występ Jima Morrisona (i jego zespołu The Doors) był właściwie teatralnym spektaklem.

„Drzwi ...” opisywane są w zapowiedziach jako rzecz o życiu i twórczości Jima Morrisona.W rzeczywistości jednak tylko już znając fakty z jego życiorysu (przed pójściem do teatru) możemy rozpoznać pewne wątki biograficzne w tekstach odtwarzanych piosenek. To bowiem czysta poezja, w której zdarzenia pozostawiły jakiś ślad, ale nie stanowią bynajmniej chronologicznej opowieści o postaci twórcy. Wśród piosenek wykorzystanych w tym przedstawieniu są oczywiście te najbardziej znane z dorobku The Doors jak „Break On Through”, „The End”, „Light My Fire” czy „Riders On the Storm” jak też mniej oczywiste, aczkolwiek bardzo cenne z uwagi na warstwę liryczną utwory – „Five To One”, „My Wild Love” czy „Ship Of Fools”. Polskich przekładów tekstów podjęli się Konrad Pawicki (odtwarzajacy główna rolę) oraz Irena Naumowicz. Muzykę na żywo tworzą zaś Konrad Cwajda - gitara - Paweł Baska - gitara basowa - Radosław Wośko - bębny, instrumenty perkusyjne. Godne pochwał jest to, że nie starają się oni jak najwierniej przekazać ducha oryginalnych kompozycji, a raczej na ich bazie rzeźbią formy zbliżone mniej lub bardziej do tych klasyków rocka. jest to bym bardziej uzasadnione, że nie ma w instrumentarium tak charakterystycznych dla The Doors klawiszy.

Bezsprzecznie to słowo jest tkanką najbardziej istotną w strukturze tego scenicznego dzieła. Konrad Pawicki przekazuje je nam, zwracając się nierzadko bezpośrednio do widzów, przechodząc między rzędami krzeseł na widowni. Kontaktując się z nami za pomocą wzroku i gestów próbuje obudzić naszą percepcję, otworzyć jej drzwi....Na pewno bardzo odważnym posunięciem twórców inscenizacji było powierzenie roli Morrisona aktorowi, który z racji wieku nie może oddać jego młodzieńczego wyglądu i zachowania. Dzięki swemu zawodowemu doswiadczeniu i talentowi pan Konrad oczywiście zadanie to wypełnia co najmniej dobrze, ja jednak miałem nieoparte wrażenie, ze uczestniczę w czymś w rodzaju koncertu The Doors w latach 80-ych z nadal żyjącym Jimem. Przypuszczam jednak, że w tej dekadzie amerykański poeta nie śpiewałby już tych właśnie piosenek, a byłby na jakimś kolejnym etapie swego przebijania się na drugą stronę.

Najbliższe spektakle „Drzwi Morrisona” odbedą się 4 i 5 kwietnia