Klezmatics to grupa, która powstała w 1986 roku w Nowym Jorku. a repertuar swój oparła na pieśniach śpiewanych m.in. w jidysz i po aramejsku. Wykonuje chasydzkie niguny, płaczliwe dojny czy rytmiczne bulgary, ale także kompozycje własne. Grali kilkakrotnie na Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie, a teraz pierwszy raz wystąpili w innym polskim mieście. Cały dziedziniec Zamku Książąt Pomorskich został wypełniony widzami, którzy chcieli zobaczyć jeden z najbardziej znanych na świecie zespołów klezmerskich.
Matt Darriau (klarnet, saxofon); Lisa Gutkin (skrzypce, voc); David Licht (perkusja)Frank London (trąbka klawisze); Paul Morrissett (bas) i Lorin Sklamberg (voc, akordeon, gitara, piano) wyszli na scenę by rozgrzać szczecińską publiczność, trochę odczuwającą chłód majowego wieczoru i to zadanie wypełnili w stu procentach. Większość ich utworów bardzo dobrze pobudza do aktywności - do kołysania czy tańczenia. Partie skrzypiec i akordeonu wywołują chęć by oddać się swobodnemu przepływowi fizycznej energii. Zresztą pod koniec całego występu część publiczności zaczęła tańczyć na wolnej przstrzeni blisko sceny.
Mnie osobiście szczególnie przypadły do gustu solowe popisy Franka Londona, który wydobywał ze swej trąbki bardzo żarliwe, a przy tym niezwykle precyzyjne dźwięki. Jednak praktycznie każdy z instrumentalistów miał coś do powiedzenia, a kulminacją tych prezentacjji własnych umiejętności był utwór wieńczący całość – instrumentalny jam, w którym wszyscy pokazali co potrafią (ze wskazanem na perkusistę, któremu zostawiono najwięcej pola). Co do repertuaru to muzycy wybierali numery z różnych etapów swej kariery. Oczywiście zabrzmiało kilka numerów z nagrodzonego Grammy w ubiegłym roku albumu „Wonder Wheel” (zawierającego interpretacje tekstów wielkiej postaci amerykańskiego folku – Wooody Guthrie`go) Wśród nich był np. bardzo dynamiczny „Marmaid`s Avenue” Poza tym usłyszeliśmy też np. opatrzony chyba najbardziej wymownym tekstem, utwór „I Ain`t Afraid” (pochodzący z albumu „Rise Up!” ), poprzedzony wstępem Lisy Gutkin, która przytoczyła słowa refrenu „Nie obawiam się twojego Boga, ale tego co możesz uczynić w jego imię”.
Ogólnie dość często artyści mówili ze sceny o swych wzorach, o tym skąd wywodzi się muzyka żydowska. Bardzo dobrze udawało im się też wciągnąć widzów do aktywnego odbioru poszczególnych utworów (na przykład poprzez skandowanie niektórych słów). Może nie był to tak żywiołowy występ jak np. grudniowy koncert grupy No Smoking Orchestra, również czerpiącej z różnych muzycznych kultur, ale bezsprzecznie zostanie zapamiętny jako udany.
P.S.Przed koncertem kilka pięknych zdań o twórczości Henryka Żarskiego, którego obrazy zebrano na wystawie towarzyszącej imprezeie - na małym dziedzińcu Zamku, wygłosił Roman Zańko.
Komentarze
0