Ósma z rzędu podwyżka stóp procentowych nie jest zaskoczeniem, ponieważ wzrosty już wcześniej zapowiadał bank centralny w Polsce. Nie da się jednak ukryć, że sytuacja wśród kredytobiorców zaczyna się robić poważna. Według wyliczeń firmy Expander wzrost stóp procentowych spowodował wzrost raty kredytu zaciągniętego w październiku 2021 na kwotę 300 tys. zł na 25 lat z około 1440 zł do około 2506 zł miesięcznie obecnie. Szczecin jest w czołówce miast, w których procentowo wskaźnik wzrostu jest najwyższy. Wynika to z faktu, że mieszkania w Szczecinie jeszcze jakiś czas temu były relatywnie tańsze niż np. w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu czy Krakowie.


Brutalne statystyki. Mieszkanie staje się luksusem, a hipoteka pułapką

Rada Polityki Pieniężnej od października już ośmiokrotnie podniosła stopy procentowe. Wzrosły one z 0,1 proc. do 5,25 proc. Co więcej, Prezes NBP Adam Glapiński nie pozostawia wątpliwości, że stopy nadal będą rosnąć, bo inflacja się nie zatrzymuje. Ostatni wskaźnik to już 12,3%, a według przedsiębiorców realna inflacja w niektórych sektorach gospodarki jest jeszcze wyższa.

Business Insider wyliczył, jaką część „średniego wynagrodzenia” w poszczególnych województwach pochłonie rata kredytu przy założeniu, że ktoś zadłużył się na 400 tysięcy złotych i rozłożył spłatę kredytu na 25 lat. W województwie zachodniopomorskim taka rata zabierze nam… 76% wynagrodzenia! To oznacza, że na spłatę kredytu przeznaczana jest już niemal cała pensja jednego członka rodziny. Najgorsza sytuacja panuje w województwach warmińsko-mazurskim oraz podlaskim, gdzie rata kredytu hipotecznego zabiera ponad 80% pensji przy założeniu, że ktoś otrzymuje na konto równowartość średniego wynagrodzenia w tym województwie.

Dodajmy, że według Głównego Urzędu Statystycznego średnia pensja na Pomorzu Zachodnim to 6030 złotych brutto.

Poważny problem, ale statystyki trochę nas straszą

Eksperci nie mają wątpliwości, że sytuacja na rynku jest bardzo trudna i dla wielu osób spłata zobowiązań wobec banków będzie wiązać się z dużymi wydatkami i koniecznością wielkiej, finansowej mobilizacji. Jak mówi ekspert ds. kredytów hipotecznych Łukasz Nowak, nie należy jednak statystyk traktować jako oceny sytuacji każdego kredytobiorcy.

– Wyżej wymieniony przypadek jest tylko teoretyczny, gdyż banki udzielając kredytów jeszcze kilka miesięcy temu już uwzględniały wskaźnik DTI (dług do dochodu) 50%. Więc kredytobiorcy, którzy osiągali średnie wynagrodzenia netto, nie mogli pozwolić sobie na zdobycie 400 tys. zł kredytu na 25 lat. Podwyżki stóp procentowych akurat są „gorącym tematem” i przedstawianie skrajnych statystyk wzbudza zainteresowanie, lecz gdy pokażemy ten przykład przy dwóch kredytobiorcach uzyskujących średnie dochody udział procentowy, o którym mowa, znacznie się zmniejszy – tłumaczy Łukasz Nowak w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl.

Jak wiadomo, seria podwyżek stóp procentowych znacząco wpłynęła na wysokość rat kredytów.

– Przy braniu pod uwagę wysokości raty z września 2021, a aktualnej, już z uwzględnieniem podwyższonego poziomu wskaźnika WIBOR, średni wzrost rat wynosi ok. 60%. Na pewno obciąży to kondycję gospodarstwa domowego, lecz trzeba mieć na uwadze fakt, że kredytobiorcy, którzy brali swoje zobowiązania kilka miesięcy temu, byli informowani o tym, że stopy procentowe są na rekordowo niskim poziomie i w bliskim czasie mogą rosnąć. Ważne wtedy było, aby kredytobiorcom uświadomić, że istnieje tzw. ryzyko zmiennej stopy procentowej i przedstawić im możliwe przyszłe podwyżki, aby przy swoich zarobkach dostosowali to do swoich planów zakupu nieruchomości – dodaje Łukasz Nowak.

Ekspert przyznaje jednocześnie, że w ostatnich tygodniach zainteresowanie kredytami hipotecznymi spadło o ponad 36%.

„Rodziny, które dostały kredyt „na styk” swoich możliwości finansowych, dzisiaj żyją z jednej pensji”

Obecna sytuacja najmocniej dotyka dwie grupy – przedsiębiorców oraz konsumentów indywidualnych, którzy zdecydowali się na kredyt mieszkaniowy w czasie pandemii, gdy stopy procentowe były na rekordowo niskim poziomie.

– Kolejne podwyżki to dramat dla rodzin i firm. Rada Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank Polski po tym jak przespały pierwsze symptomy wzrostu inflacji, dzisiaj chcą pokazać determinację w walce z inflacją, a ciężar muszą wziąć na siebie kredytobiorcy, czyli klasa średnia i przedsiębiorcy. Bez zaciśnięcia pasa w wydatkach publicznych nie stłamsimy fali inflacji. Należy wspierać stronę podażową, a nie popytową. Pandemia i wojna w Ukrainie nie mogą być usprawiedliwieniem dla tego, co pokazują obecnie statystyki – komentuje dr Piotr Wolny, ekonomista i dyrektor biura Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.

– Zadłużenie polskich rodzin od lat jest na bardzo wysokim poziomie. Wynika to z faktu, że każda rodzina marzy o własnym domu czy mieszkaniu, a marzenia te okazały się łatwiejsze do realizacji, gdy stopy procentowe były na niskim poziomie. Do konsumentów trafiał sygnał: mieszkanie jest w zasięgu twoich rąk, to świetna inwestycja – komentuje Małgorzata Marczulewska, windykator. – Efekt jest taki, że rodziny, które dostały kredyt „na styk” swoich możliwości finansowych, dzisiaj żyją z jednej pensji, a druga jest pożerana przez kredyt. Nie ma obecnie wielkiej ilości windykacji w stosunku do młodych rodzin z kredytami, ale jest wzrost spraw dotyczących sprzedaży rozpoczętych budów domów. Mamy także sygnały o wzroście liczby upadłości konsumenckich – dodaje ekspertka.