Kino irańskie w ciągu ostatnich kilkunastu lat dostarczyło nam wielu niezwykłych artystycznych wrażeń. Tacy reżyserzy jak Majid Majidi czy Abbas Kiarostami są bardzo cenieni w świecie, a ich kolejne dzieła zawsze są dużymi wydarzeniami. W szczecińskim „Heliosie” 3 października można było zobaczyć przedpremierowo ostatni film jeszcze jednego bardzo znanego twórcy z Iranu właśnie Asghara Fahradiego – „Rozstanie”.
Dzieło to zostało już nagrodzone na festiwalach w Toronto, San Sebastian, a przede wszystkim w Berlinie i z całą pewnością zasługuje na te laury. Zarówno gra aktorów jak też bardzo misternie i precyzyjnie skonstruowany scenariusz, sprawiają że film ten daje widzom wiele estetycznych i intelektualnych przeżyć.
Akcja tego dramatu rozpoczyna się w momencie, kiedy Simin postanawia odejść od męża – Naadera i wyjechać za granicę. Pierwsze sceny rozgrywają się na sali sądowej. Oboje nie chcą zrezygnować z opieki nad córką i sędzia ma rozstrzygnąć, z którym z rodziców dziewczynka zostanie. Trochę później widzimy, że Simin wyprowadza się z domu i jednocześnie przyprowadza kobietę, która będzie mogła zająć się ojcem Naadera (chorym na Alzhaimera). Ta decyzja okaże się bardzo brzemienna w skutki (dosłownie i w przenośni), bo Razieh, mimo dobrego wrażenia jakie początkowo sprawia, nie potrafi jednak wypełnić swych obowiązków. Trzeciego dnia pracy u Naadera, zostawia jego ojca samego gdyż musi wyjść...
„Rozstanie” wbrew tytułowi, który może przywodzić na myśl melodramat, jest filmem zdecydowanie bardziej złożonym psychologicznie. Podczas dwóch godzin jego trwania najwięcej otrzymujemy dialogów, podszytych bardzo silnymi emocjami. Wypowiadanych przez oskarżających i próbujących bronić siebie bohaterów. Akcja jeszcze wielokrotnie przenosi się na salę sądową, do małego pokoju przesłuchań, w którym zwaśnione strony bardzo blisko siebie, wykrzykują argumenty i wyjaśnienia starając się przekonać sędziego o swoich racjach. Choć podejrzenie o spowodowanie śmierci jest głównym wątkiem, którego dotyczą te rozmowy, to kwestia ta jest tylko pretekstem do rozważań, które na pewno podejmą bardziej wrażliwi widzowie.
Problemy moralne, religijne i wychowawcze które występują w tej bardzo bogatej w słowa fabule trudno streścić w kilku zdaniach. Poza tym można by było wówczas zdradzić zbyt dużo szczegółów tej historii... Jednym z kluczowych pytań, które stawia reżyser jest kwestia: czy warto kłamać by ochronić swą rodzinę i jak daleko można się w tej strategii posunąć ? Mogę zapewnić, że osoby które znają poprzedni film Fahradiego – „Co wiesz o Elly ?”i odpowiada im taka konwencja, niewątpliwie będą usatysfakcjonowane poznawszy także jego nowy obraz. Jest jeszcze bardziej intensywny w swym wyrazie, bardziej poruszający i myślę, że słusznie przez wielu krytyków nazwany został arcydziełem.
Komentarze
1