Już jutro, 5 listopada 2009 roku, w studiu koncertowym Polskiego Radia Szczecin odbędzie się koncert Monaru, będący zwieńczeniem Młodzieżowej Kampanii Profilaktycznej „PO CO CI TO”. Przypomnijmy, że ideą kampanii jest rozpowszechnianie stanowiska, iż do zabawy wystarczy muzyka, że warto być sobą bez chemicznych wspomagaczy. Ma ona na celu dotarcie do jak najszerszego grona ludzi poprzez prezentowanie piosenki „PO CO CI TO?” w mediach (PR Szczecin, 4Fun TV, TVN), podczas imprez w klubach, a także przez rozdawnictwo płyt wśród klubowiczów w trakcie dyżurów partyworkerskich. O szczegóły związane z pracą nad powstaniem piosenki profilaktycznej postanowiłam zapytać samego autora, Piotra Banacha.
wSzczecinie.pl: Czyim pomysłem było podparcie kampanii Party Projekt Squad poprzez stworzenie piosenki profilaktycznej?
Propozycję włączenia się w tę akcję dostałem od Ani Wiśniewskiej. Początkowo moim udziałem miało być tylko nagranie partii gitarowych do skomponowanej przez kogoś innego piosenki. Finalnie napisałem tak muzykę, jak i słowa, oraz podjąłem się produkcji całości.
wSzczecinie.pl: Po obejrzeniu teledysku miałam wrażenie, że podczas tworzenia piosenki udało się połączyć Państwu pracę nad poważnym projektem z dobrą zabawą. Jak przebiegała współpraca ze szczecińskimi partyworkerami?
Nie brałem udziału w nagrywaniu teledysku, ale w studiu, podczas nagrywania piosenki atmosfera była bardzo miła. Wiem, że dla wielu z nich był to duży stres, bo wcale nie jest łatwo, jeśli się tego nigdy wcześniej nie robiło zaśpiewać coś do mikrofonu. Zwłaszcza, że nie można tego zrobić w samotności i trzeba przełamywać nieśmiałość w obecności innych. Wszyscy jednak dali radę, nikt się nie poddał, a nawet było przy tym sporo dobrej zabawy.
wSzczecinie.pl: Jak ocenia Pan szansę promowania piosenki w szczecińskich klubach?
Nie mam pojęcia, nie bywam w klubach, nie wiem kto tam przychodzi, ani kto nimi zarządza. Moim zadaniem jest mówić o tym, co uważam za istotne, ale na to, czy ktoś to podchwyci, czy nie, zupełnie nie mam wpływu.
wSzczecinie.pl: Słowa piosenki wywołały mnóstwo kontrowersji. Czy trafny Pana zdaniem jest zarzut internautów, że podciągnęli Państwo pod jeden margines marihuanę i narkotyki ciężkie?
Diabelskie zabawki, to diabelskie zabawki, bez różnicy czy lekkie, czy ciężkie. Wszystko to, co czyni człowieka bezwolnym ma ten sam, diabelski zapaszek siarki. Gdy zapaliłem kiedyś marihuanę, zupełnie straciłem kontrolę nad własnymi emocjami. Śmiałem się, choć nic śmiesznego się nie działo, miałem trudności z mówieniem, omamy wzrokowe.Jak ktoś chce się tak czuć, proszę bardzo, jego sprawa, daleki jestem od tego, żeby wpierać ludziom, co jest dla nich dobre, a co złe, ale moją z kolei sprawą jest, co uważam za fajne, lub nie fajne, i co nazywam diabelskimi zabawkami. Zbyt wielu moich znajomych zabrnęło w ślepy zaułek, lub trafiło na cmentarz, tylko dlatego, że wydawało im się, że zioło, to nie narkotyk, a piwo to, nie alkohol.
wSzczecinie.pl: Piosenka ma zachęcić młodych ludzi do bawienia się bez używek. Czy sądzi Pan, że muzyka naprawdę wystarczy, aby można było mówić o dobrej zabawie?
Przede wszystkim trzeba byłoby zdefiniować termin „dobra zabawa”. To oczywiście jest niemożliwe, bo jedni dobrze bawią się na dyskotece, inni na koncercie rockowym, lub w filharmonii, a jeszcze inni na pomeczowych zadymach. Mam czterdzieści cztery lata i nigdy nie spożywałem alkoholu, nie licząc oczywiście tego w czekoladkach, oraz nie paliłem marihuany więcej niż trzy, czy cztery razy w życiu, a mimo to nie odnoszę wrażenia, żeby moje życie wyzute było z dobrej zabawy. Potrafię robić z siebie głupka zupełnie na trzeźwo, bo chcę, a nie dlatego, że jakaś substancja mnie do tego zmusza. Wielokrotnie byłem świadkiem sytuacji, gdy muzycy pod wpływem czegoś tam, schodząc ze sceny po zagranych koncercie tryskali entuzjazmem i szczęściem, jaką to świetną sztukę zagrali. Niestety, na drugi dzień, gdy to coś przestawało działać, palili się ze wstydu słuchając tego, co wczoraj wydawało im się mistrzostwem świata. Czy podczas koncertu bawili się dobrze? – z pewnością, ale niesmak i zażenowanie będące następstwem tej dobrej zabawy towarzyszy im potem przez długi, długi czas, więc chyba jednak średnio się to opłaca.
wSzczecinie.pl: Bardzo dziękuję za udzielenie wywiadu.
Komentarze
4