Filmy science-fiction, to przez wielu widzów szczególnie lubiany gatunek. „Pasażerowie” premierowo zadebiutowali na ekranach polskich kin niebezpiecznie blisko wojenno-gwiezdnego „Łotra.1”, ale sądzę, że i ten tytuł znajdzie swoich odbiorców. Do obejrzenia jest m.in. w Multikinie.
W kierunku nowych światów

„Ziemia jest przeludniona i przereklamowana”. Nie jest już dobrym miejscem do życia. Dlatego korporacje, które budują nowe światy na innych planetach zyskują miliardy na tym biznesie. Jest tylko jeden problem. Żeby jednak dotrzeć z Ziemi do takiego miejsca trzeba podróżować... 120 lat! Zatem nie ma innej możliwości jak zawierzyć technologicznej perfekcji i poddać się hibernacji.

 

Lot z komplikacjami

Tak uczynił Jim (Chris Pratt) i stał się pasażerem statku kosmicznego „Avalon” zmierzającego na kuszącą, piękną planetę Homestead II. Tę rolę miał otrzymać Keanu Reaves, ale Pratt wywiązał się ze swego zadania bardzo dobrze i wybór tego aktora jest zdecydowanie trafiony. Jim w jego wydaniu, to charyzmatyczny, męski bohater, który musi zmierzyć się z poważnymi komplikacjami, jakie spotykają go w czasie lotu. Jim niespodziewanie bowiem (z powodu awarii), zostaje wybudzony z hibernacji, znacznie wcześniej, przed planowanym terminem i na pokładzie statku jest jedynym człowiekiem, pozostali wciąż śpią...

 

Jak wrócić do przerwanego snu?

Co prawda ma do dyspozycji wiele luksusów, w tym wirtualną naukę tańca, bar z sympatycznym kelnerem (niemalże ludzkim, ale jednak androidem), ale np. jedzenie w jego klasie pasażerskiej jest akurat mało wyszukane. Próbuje więc jakoś wypełnić samotny czas, ale przede wszystkim poświęca go na to by znaleźć jakiś sposób na powrót do przerwanego snu. Alienacja bardzo mu jednak doskwiera, powoduje depresyjne myśli. Jim jest na skraju wytrzymałości psychicznej. Kiedy zatem przechadzając się wśród kabin zahibernowanych pasażerów, trafia na „kapsułę”, w której przebywa piękna pisarka Aurora (Jennifer Lawrence), pomysł wybudzenia jej staje się jego obsesją...

 

Nie tylko miłość

Film jest hybrydą gatunkową, bo łączy wątki typowe dla scince-fiction z romansem, melodramatem i kinem akcji. Na szczęście nie obaw, że miłosna historia zdominuje całą fabułę. Zmagania z bezduszną maszynerią, która respektuje tylko odpowiednie uprawnienia i „ślepo” realizuje zaprogramowane wytyczne, to na pewno nic nowego, ale to mimo wszystko jest jeden z ciekawszych wątków „Pasażerów”. To kameralny obraz, przypominający trochę wysoko ceniony „Moon” Duncana Jonesa. Fani space movie, którzy nie wymagają jakichś unikatowych efektów specjalnych, powinni być ukontentowani zdjęciami Rodrigo Prieto (operatora odpowiedzialnego m.in. za „Eskortę” Tommy Lee Jonesa) , które ukazują barwne galaktyczne pejzaże i tajemniczy mrok międzygwiezdnej otchłani.

 

Pewnie można było scenariusz skonstruować inaczej, uwypuklając egzystencjalne napięcie, a finał jest wręcz lajtowy , to mimo wszystko film, który nie rozczarowuje, bo to sprawnie zrealizowany thriller, z dobrymi dialogami w którym zobaczymy też w niedużej, ale znaczącej roli Laurence`a Fishburene`a.