Najnowsza premiera Teatru Nie Ma przyciągnęła do Krypty nadkomplet publiczności. Sukcesu frekwencyjnego można wypatrywać w intrygującym tytule i historii opartej na faktach.

”Mamałyga” przedstawia historię rodziny związanej z cyrkiem. Niebywałym jej atutem jest to, że opiera się na wydarzeniach autentycznych. Widzowie poznają ją jednak tylko z perspektywy jednej osoby – dziecka. W związku z tym najnowsza premiera Teatru Nie Ma ma postać monodramu, w którym rolę dziewczynki – córki akrobatki i klauna – powierzono Stefanii Jaskot.

Bohaterkę sztuki wyróżnia to, że widzi zakrzywiony obraz świata. Przedstawia, często bardzo uproszczone,  poglądy, które śmieszą widza, ale tak naprawdę powinny niepokoić. Jednym z nich jest stwierdzenie, że dziecko w brzuchu mamy może robić wszystko co ona za wyjątkiem zajścia w ciążę. Niebieska koszula stanowi dla niej morze, w którym sama ustala reguły czy musi umieć pływać, czy nie. Dziewczynka opisuje również niezdrowe relacje pomiędzy nią i matką, a także pomiędzy swoją siostrą i ojcem. Przywołuje wypowiedzi swojej babci i dziadka, odsłania kulisy ucieczki swoich rodziców z Rumunii i ich stosunku do wiary. W spektaklu pada m.in. następujące pytanie: „Dlaczego mężczyźni nie wierzą w Boga?”. Dziecko odczuwa ciągły strach o swoją matkę: w wyobraźni jej śmierć podczas wykonywania akrobacji, przyrównuje do dziecka gotującego się w mamałydze. O tym jakie pytanie padnie na końcu, możecie się przekonać oglądając ”Mamałygę”.

Należy podkreślić, że w przedstawieniu skorzystano z dość ubogiej scenografii, na którą składały się ławka oraz sznur z bielizną. Oprócz nich jako rekwizytów użyto jabłka i pluszowego miśka.  

Jak to zawsze bywa w przypadku teatru jednego aktora, najtrudniejszym zadaniem jest utrzymanie uwagi widza. Stefanii Jaskot to się udało. Decydujący wpływ na to miał z pewnością fakt, że spektakl jest dość dynamiczny.  Nieco irytować mogą tylko momentami przydługie sceny tańca i śpiewu. Mimo to oglądanie go wymaga pełnej koncentracji widza, gdyż ważne jest niemal każde wypowiedziane zdanie i wykonany przez aktorkę gest.  Spektakl spotkał się z bardzo dobrym odbiorem publiczności, która podczas jego trwania często wybuchała śmiechem, a na koniec nagrodziła Stefanię Jaskot gromkimi brawami, które trwały dobrych kilka minut.