Leonard Abrahamson to reżyser, znany przede wszystkim dzięki nagradzanej "Stacji benzynowej" oraz serialowi "Prosperity". Najnowszy film tego irlandzkiego twórcy - "Frank", może być dla niego przepustką do bardziej zaawansowanej kariery... Od kilku dni można tę czarną komedię zobaczyć w szczecińskim "Pionierze".
Zanim poznamy tytułowego Franka, wchodzimy w dubliński świat Jona, który mieszka z rodzicami, pracuje w biurze i gra na klawiszach, próbując komponować piosenki. Ten ambitny młodzieniec (w tej roli Domhnall Gleeson znany jako Bill Weasley z kolejnych części ekranizacji Harry`ego Pottera), szuka inspiracji w prozie życia, przechadzając się po mieście, gdy pewnego dnia spotyka w dość nietypowych okolicznościach, muzyków zespołu Soronprfbs, właśnie zmagającego się z personalnymi kłopotami. Dostaje propozycję dołączenia do nich, na jeden wieczór i bardzo podekscytowany, przyjmuje ją.
Występ zespołu w miejscowym klubie, łagodnie to ujmując, nie należy co prawda do udanych, ale Jon zostaje zaakceptowany przez Franka czyli wokalistę grupy. Ten osobnik (kreowany przez Michaela Fassbendera) wyróżnia się dość nietypowym imagem. Nie rozstaje się bowiem ze sztuczną, drewnianą głową. Śpi w niej, spożywa posiłki i wykonuje wszelkie czynności. Wszelkie próby by skłonić go do zdjęcia tej maski, są bezskuteczne (o czym przekonał się m.in. poprzedni klawiszowiec zespołu). Głowa jest bowiem częścią osobowości Franka, który jest tak tajemniczy, ze pozostali muzycy nie znają nawet jego nazwiska, wieku i innych danych.
Cała grupa składa się zresztą z dość nietuzinkowych postaci. Don, to amator zbliżeń z manekinami (gra go Scoot McNairy), a Clara (Maggie Gyllenhaal) to zaborcza i nieznośna, właścicielka tereminu. Ona wyraźnie nie toleruje Jona. Podobnie jak Baraque (w tej roli Francois Civil, widziany choćby w "Sponsoringu" Małgośki Szumowskiej), który nie mówi po angielsku, ale jego gesty są jednoznaczne i konkretne. Ten kolektyw ma nagrać materiał na płytę w oddalonym od cywilizacji, Vento, a nieszablonowy proces jej powstawania, wypełnia większą część fabuły filmu...
Komponowanie i rejestrowanie materiału przeciąga się bowiem ponad miarę, ale za to Jon staje się powiernikiem Franka. Wydaje mu się, że jest o krok od przeniknięcia powodów ekstrwaganckiego sposobu bycia lidera zespołu... Film Abrahamsona jest hołdem dla rzeczywistej postaci. Jon Straughan, współautor scenariusza w latach 80. grał w Manchesterze w zespole Chrisa Sievey'a, który na scenie zakładał drewnianą głowę i wcielał się w kogoś podobnego do filmowego Franka. To ciekawy komentarz do współczesnego muzycznego show-businessu i granic artystycznej niezależności.
Dla Michaela Fassbendera, który jest obecnie jednym z najbardziej cenionych aktorów swego pokolenia, udział w tej produkcji, był szansą by pokazać także wokalne możliwości. Śpiewa m.in finałowy utwór "I Love You All" i niewątpliwie jego głos można uznać za intrygujący. W filmie występuje także profesjonalna instrumentalistka - Clara Azar, która gra perkusistkę Soronprfbs, znana jest ze współpracy z takim wykonawcami jak PJ Harvey, Waterboys czy Jack White. Myślę, że "Frank" może jednak zainteresować nie tylko fanów rocka...
Komentarze
0