"Cuda" w reżyserii Alice Rohwracher, to jedna z najnowszych propozycji kina "Pionier". Kameralny dramat o toskańskiej rodzinie, która z dala od miejskiej cywilizacji, próbuje wyżyć z produkcji miodu, przypadnie do gustu wielbicielom kina minimalistycznego, w którym klimat i emocje, są głównymi walorami.
Trzy lata temu Grand Prix festiwalu w Cannes zdobył włoski film "Reality" Matteo Garone. "Cuda", które zostały wyróżnione tą nagrodą w 2014 roku, to film podobny do tamtej produkcji. Również jego bohaterowie marzą o tym, by dzięki udziałowi w telewizyjnym programie,rozwiązać wszystkie problemy. Gelsomina (w tej roli debiutantka Maria Alexandra Lungu) i jej trzy młodsze siostry wychowują się w gospodarstwie, które nastawione jest na produkcję miodu. Chociaż szefem przedsiębiorstwa jest jej ojciec Wolfgang (którego zagrał belgijski aktor, Sam Louwyck, znany choćby z obrazu "Anomalia"), to dużo obowiązków wypełnia włąśnie Gelsomina, która jest wzorem dla sióstr i często to ona wchodzi w rolę matki, zastępując Angelicę (kreowaną przez Albę Rohwracher, siostrę reżyserki).
Kiedy pewnego dnia dziewczynki spotykają ekipę programu "Kraina cudów" Gelsomina jest zauroczona tym zdarzeniem i osobą Milly ((Monica Bellucci), prowadzącej show, postanawia namówić rodziców do zgłoszenia się do tego niego. Nagroda pieniężna jaką ma otrzymać zwycięzka rodzina pozwoliłaby bowiem na poprawienie sytuacji finansowej Wolfganga. On bowiem nie tylko nie umie zapewnić rodzinie stabilizacji, ale w dodatku pozwala sobie na dość ekstrawaganckie, żywe prezenty...
Zanim Gelsomina doprowadzi do realizacji swego pomysłu, do pracy przy ulach przyłączy się, Martin. Chłopak w ten sposób przechodzić będzie program resocjalizacyjny w ramach akcji "Nowe życie". Dla niego jest to szansa na uniknięcie pobytu w poprawczaku, tak więc i on ma nadzieję na cud...
Cały film przypomina swą surowością dokument, bo nie ma w nim fabularnych "upiększeń", to niemalże seria obrazów z życia, rozmów i sytuacji uderzających naturalizmem. Ciąg zwykłych czynności, który zostaje zderzony z aurą oczekiwania na jakiś przełom, na zmianę i porzucenie pracy przy miodzie, który ma tak często gorzki smak...
Z powodu dobrej roli Marii Alexandry Lungu i precyzyjnym zdjęciom Helene Louvart (mająca na koncie pracę przy "Pinie") ten film na pewno wyróżniają się spośród podobnych dzieł i warto poświęcić mu swą uwagę.
Komentarze
0