Najlepszy film ostatniego festiwalu w Gdyni właśnie teraz można zobaczyć na ekranach kin. Po obejrzeniu „Cichej nocy” Piotr Domalewskiego pewnie wielu widzów inaczej niż dotychczas potraktuje przygotowania do grudniowych świąt... Na seans można się udać m.in. do Multikina.
Kameralny dramat

Piotr Domalewski, to reżyser debiutujący w pełnometrażowej fabule, ale w przemyśle filmowym już „trochę” działający. Głównie jako aktor, ale też autor scenariuszy. Reżyserował etiudy i filmy krótkometrażowe, a zatem sukces artystyczny „Cichej nocy” nie jest osiągnięciem zupełnie zaskakującym. To efekt zbierania doświadczeń przez dłuższy czas, efekt bardzo frapujący, bo powstał kameralny dramat, który jest interesującym komentarzem do naszej, polskiej współczesności.

Wizyta z podwójnym celem

Główny bohater nosi symboliczne imię Adam (nagrodzony w Gdyni za najlepszą rolę męską, Dawid Ogrodnik). W pierwszych scenach widzimy jak jedzie autobusem do Polski, w ręku ma kamerkę, którą uwiecznia niemal wszystko co mija po drodze. Potem w wypożyczalni wchodzi w posiadanie pięknego samochodu. Na jeden dzień tylko, ale to wystarczy. Musi przecież pokazać, że dorobił się czegoś za granicą, że było warto wyjeżdżać.

Do rodzinnego domu na mazurskiej wsi dociera dokładnie w wigilię  Bożego Narodzenia. Teoretycznie jest to zatem zwykła wizyta świąteczna, ale Adam ma jeszcze inny cel. Interesuje się domem dziadka, który chce sprzedać...żeby swój plan zrealizować musi przeprowadzić kilka rozmów i oczywiście trochę też wypić. Fabuła „Cichej nocy” to więc przede wszystkim rozmowy m.in. z bratem Pawłem, który pracował z nim w Holandii, ale dziwnie szybko z tej pracy zrezygnował (Tomasz Ziętek), z ojcem (Arkadiusz Jakubik), który od dwóch miesięcy jest suchym alkoholikiem i z siostrą (Maria Dębska), która jest źle traktowana przez męża.

Normalne święto

Problemów jest więc niemało. Wigilia ma być „normalna”, ma być wieczorem zawieszenia broni, kiedy animozje, konflikty zostaną zapomniane... Jednak mimo starań matki Adama (w tej roli Agnieszka Suchora) to się nie udaje. Tłumione emocje znajdują swoje ujście, alkohol ląduje w końcu na stole, a słowa stają się coraz bardziej brutalne.

„Zagranica nas wykończyła” mówi matka Adama, komentując fakt, że jej mąż przez wiele lat był w domu tylko gościem, kiedy pracował w Niemczech. To ona wychowywała dzieci, on mając wyrzuty sumienia popadł w alkoholizm. Adam nie chce powtórzyć tej sytuacji. Dlatego jest gotowy zrobić wszystko by wyrwać się z rodzinnej wsi za granicę już na stałe...

Domowe pandemonium

„Cicha noc” przypomina mi „Demona” Marcina Wrony (w którym Domalewski zagrał rolę Wodzireja) oraz „Dom Zły” Smarzowskiego. W pierwszym z nich także mamy do czynienia z rodzinną uroczystością (weselem), a atmosfera coraz bardziej „mrocznieje”, drugi to już domowe pandemonium w realiach PRL-u (klasyk polskiego kina, ze znakomitą rolą Jakubika). Domalewski podejmuje podobny temat, a do skomponowania muzyki do swego filmu co prawda nie zaprasza Mikołaja Trzaski (tak jak Smarzowski), ale pokrewnego mu jazzowego twórcę Wacława Zimpla... Tak czy owak dzięki swemu debiutowi wchodzi do ekstraklasy polskich reżyserów, w pewnym sensie zastępując tragicznie zmarłego autora „Demona”.