Takie debiuty nie zdarzają się zbyt często. Paweł Maślona, reżyser „Ataku paniki” zrobił komedię, która zdecydowanie wyróżnia się na tle innych produkcji w tym gatunku w naszym kraju. Duża w tym zasługa aktorów i autora muzyki. Efekt ich starań możemy zobaczyć m.in. w Multikinie.
Główny kandydat
Nie ma wątpliwości, że ten film będzie jednym z głównych kandydatów do nagród na tegorocznym festiwalu debiutów w Koszalinie. Maślona współpracował dotąd z Marcinem Wroną, napisał dla niego scenariusz do “Demona” i pracował jako drugi reżyser „Chrztu”, a zatem był dobrze przygotowany do swego własnego, autorskiego filmu. Udało mu się pozyskać takich aktorów, jak: Magdalena Popławska (nagrodzona za swą rolę na festiwalu w Gdyni), Julia Wyszyńska, Artur Żmijewski czy Dorota Segda i to była już praktycznie połowa sukcesu. Oni niejako zagwarantowali, że opowiedziane historie będą soczyste i zabawne, a jest ich w tym filmie niemało.
Odurzające historie
Widzimy radiowego dja, który nagle postanawia ze sobą skończyć, parę wracającą samoloem z Egiptu do Warszawy, grupę nastolatków odurzających się wykradzionym ziołem, pisarkę spotykającą się ze swym byłym w restauracji i liczącą na wskrzeszenie związku oraz młodą dziewczynę, która udaje, że ma tzw. normalny zawód, a pieniądze zarabia dzięki pracy w seks-kamerkach. Jej brat jest kelnerem, który namiętnie gra w gry mmo rpg i mieszka z matką opiekującą się stadem kotów i psów.
Seria nieprzewidzianych zdarzeń
Wszystkie wątki są ze sobą powiązane, co widz odkrywa w czasie trwania filmu. Prawie każdego z bohaterów filmu poznajemy w typowych, zwykłych, sytuacjach życiowych, ale seria nieprzewidzianych zdarzeń doprowadza do tego, że ich spokój zostaje gwałtownie zachwiany. Pasażer na sąsiednim siedzeniu staje się problemem nie do rozwiązania, miła rozmowa w restauracji zamienia się w dramatyczne rozstrzygnięcie, a dokładnie zaplanowane wesele zostaje przerwane niezwykłymi „atrakcjami” dodatkowymi.
Niepokojące dźwięki
Ta uroczystość przypomina trochę sceny z kultowego „Wesela” Smarzowskiego, tym bardziej, że w zespole, który uprzyjemnia czas gościom gra Lukas Tymański (a jak pamiętamy w tamtym filmie taką rolę pełnił jego ojciec, Tymon Tymański). Generalnie jednak poza tymi akcentami okolicznościowymi muzyka w „Ataku paniki”, to dzieło Jimka, który bezsprzecznie podbił jeszcze skalę emocji, bo to, co stworzył to dźwięki wywołujące niepokój, niepewność, konsternację... Bez niej siła rażenia "Ataku paniki" byłaby zdecydowanie mniejsza...
Jeden minus
To, co można potraktować jako niepotrzebny balast, obniżający jakość filmu, to ilość wulgaryzmów, która pojawia się w kilku scenach. Można oczywiście stwierdzić, że tak się teraz mówi niemal wszędzie, ale kopiowanie rzeczywistości akurat w tej kwestii, to bardzo przeciętne efekciarstwo. To jednak chyba jedyny mankament, bo na przykład zakończenie, które bardzo często degraduje wartość filmów, w tym wypadku jest sensowne i dobrze uzasadnione.
Komentarze
0