Chodzi o prom pasażersko-samochodowy „Gryfia”, który przez lata woził pracowników stoczni Gryfia na wyspę. Jednostkę wybudowaną w szczecińskiej stoczni Vulcan w 1887 r. można teraz kupić w przetargu za 170 tys. zł netto (cena wywoławcza). Ani jej obecny właściciel, ani szczecińskie instytucje muzealne nie planują żadnych kroków, by historyczny prom został w mieście jako zabytkowa atrakcja.

– Prom „Gryfia” sam w sobie jest zapisem dawnych technik żeglugi. Swój żywot zaczął jeszcze jako statek parowy, zwodowany w 1887 roku w legendarnej szczecińskiej stoczni Vulcan. Był zatem świadkiem powstawania słynnych na świecie czterofajkowców. Po stu latach jego maszyna parowa została przekazana Muzeum Narodowemu, a zatem może i czas, aby resztę również udało się także zachować. Jednostka ta mogłaby wzorem wielu portów być takim statkiem-muzeum. Zupełnie inaczej poznaje się temat związany z portowym i morskim charakterem miasta na pokładzie jednostki stojącej na wodzie – mówi Tomasz Wieczorek, szczeciński przewodnik, który często opowiada turystom o 133-letnim promie podczas wycieczek statkami białej floty.

„Widziała” najszybsze parowce z czterema kominami i grudniową rewoltę robotników

„Gryfia” na początku nazywała się „Swinemunde 2”. Aby połączyć blachy kadłuba użyto nitów, czyli dużo bardziej skomplikowanej metody niż obecne spawanie. Prom został zatopiony w czasie II wojny światowej, ale Polacy wydobyli go z dna. Na początku pływał w Świnoujściu, a później przez lata woził stoczniowców z Gryfii, zmierzających do pracy na wyspie. Odegrał nawet rolę w czasie stoczniowych strajków w grudniu 1970 r., bo to na jego pokładzie robotnicy wyruszyli na stały ląd, by rozpocząć marsz w kierunku Komitetu Wojewódzkiego PZPR.

XIX-wieczna jednostka jest już niepotrzebna

W 1992 r. „Gryfia” przeszła ostatni kapitalny remont w Stoczni Rzecznej w Tczewie. Już wtedy była dla szczecińskiej stoczni jednostką rezerwową, bo wybudowano nowszy prom („Gryfia II”). Gdy w 2015 r. otwarto Most Brdowski, stałe połączenie z wyspą Gryfia, oba statki stały się niepotrzebne.

XIX-wieczny prom stocznia planowała sprzedać już w 2017 r., ale wtedy ogłoszenie szybko wycofano, bo liczono na porozumienie z instytucjami muzealnymi. Teraz staruszka „Gryfia” znalazła się na dość długiej liście majątku wystawionego na sprzedaż w drodze przetargu. M.in. obok promu „Gryfia II” i doku pływającego z 1942 r. Czy sprzedaż 133-letniej jednostki jest konieczna?

– Obowiązuje nas kodeks handlowy. Nie możemy doznać żadnego uszczerbku na naszym majątku. Dlatego sprzedajemy majątek, który jest nam zbędny i musimy ponosić koszty jego utrzymania. Ceny, która myślę, że i tak jest atrakcyjna, nie możemy obniżyć, bo byłaby to niegospodarność – tłumaczy Krzysztof Zaremba, prezes MSR Gryfia. – Gdy Gryfia będzie w lepszej sytuacji ekonomicznej, chociaż wciąż jest w dobrej, wtedy będziemy mogli pomyśleć o takich działaniach, jak ekspozycja historycznych jednostek. Pamiętajmy też, że są do tego powołane instytucje, chociażby tworzące się Muzeum Morskie. Tam powinny być skierowane pytania w tej sprawie.

To zabytek, ale nie ma konkretnych pomysłów na jego zachowanie

Sprawdziliśmy, czy któraś ze szczecińskich instytucji jest zainteresowana ewentualnym kupnem promu „Gryfia”, czy innymi działaniami służącymi zachowaniu tej jednostki dla szczecinian.

– Bez wsparcia zewnętrznego Muzeum nie byłoby w stanie ani kupić, ani eksploatować tej jednostki – mówi Lech Karwowski, dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie. – Prom „Gryfia” z pewnością ma charakter zabytkowy. Jednak by go zachować, należy określić jego funkcje. Najlepiej gdyby nadal mógł pływać i ewentualnie zarabiać, zwracając część kosztów. Gdy powstanie instytucja kultury w budynku stoczniowym, gdzie podpisano porozumienia sierpniowe, gdy otwarte zostanie Morskie Centrum Nauki, a w przyszłości być może Muzeum Morskie obok, to prom mógłby zapewnić wodną komunikację na tej trasie. Jeżeli chodzi o ekspozycje – to już trudno określić jego funkcje – nie ma co tam za bardzo zwiedzać, trudno przebudować na lokal gastronomiczny czy pub bez zmiany sylwetki.

– Rozmów na temat kupna promu „Gryfia” nie prowadziliśmy. Ekspozycja historycznych jednostek przy nabrzeżu wymagałaby dysponowania nabrzeżem i odpowiednim akwenem. Takich warunków jednak nie mamy. To zapewne temat na odległą przyszłość. Najważniejszym zadaniem stojącym teraz przed nami jest budowa Morskiego Centrum Nauki. Znane wszystkim trudne warunki nie ułatwiają tego – mówi Jarosław Dobrzyński, rzecznik prasowy Morskiego Centrum Nauki.

– Zakupienie i późniejsze utrzymanie takiej jednostki wymaga dokładnej analizy oraz szerszych rozmów. Obecnie zarówno dla Miasta Szczecina, jak i spółki Żegluga Szczecińska Turystyka Wydarzenia zakup jednostki nie jest priorytetowym zadaniem – zaznacza Celina Wołosz, rzecznik prasowy Żeglugi Szczecińskiej.

Stracimy „Gryfię” tak jak „Sołdka”?

Mimo bogatej historii Szczecina jako morskiego portu i potentata w branży stoczniowej, przy bulwarach próżno szukać historycznych jednostek związanych z miastem. Smutnym podsumowaniem tego faktu jest przykład „Sołdka”. Statek, którego portem macierzystym był przez lata Szczecin, jest dzisiaj pięknie wyeksponowany, ale w... Gdańsku. W Szczecinie zabrakło determinacji, by powalczyć o historyczną jednostkę, której w pewnym momencie groziło złomowanie.

Dlatego przewodnik Tomasz Wieczorek nie ma wątpliwości, że 133-letnia „Gryfia” powinna zostać przy jednym z reprezentacyjnych nabrzeży Szczecina.

– Jedno pozostaje pewne – dobrze by było uchronić przed stratą taki wiekowy eksponat. Jego wartość historyczna wydaje się nie tylko sentymentalna. Wycieczki, które przyjeżdżają do Szczecina bardzo często zapytują o to, czy w naszym mieście są jakieś statki do zwiedzania. Pokład takiej jednostki mógłby być wykorzystany do chociażby ekspozycji poświęconej sławnym czterokominowcom – mówi.

Czy kiedyś powstanie skansen morski?

Takich zabytków techniki morskiej mogłoby być przy nabrzeżach więcej. Od wielu lat o utworzeniu takiej wystawy myśli się w szczecińskim Muzeum. Wciąż są jednak problemy nie do przeskoczenia.

– Mój znakomity poprzednik, Profesor Władysław Filipowiak, zabiegał o powstanie skansenu morskiego z dostępem do nabrzeża pod rozjazdami Trasy Zamkowej. Jak widać nie wyszło, mamy co mamy. Nabrzeża szczecińskie nadają się do postoju oldtimerów, ale są to zwykle jednostki prywatne, posiadające jakieś funkcje. Przy instytucjonalnym wsparciu, np. miasta, bulwary mogłyby się zapełnić takimi stateczkami, np. mógłby przybywać lodołamacz Stettin. Jeżeli takiego wsparcia miałoby udzielać Muzeum, musiałoby być osobną instytucją Muzeum Morskim – z dostępem do nabrzeży, zdolną też do przejęcia kolekcji nautycznej Muzeum Narodowego – mówi dyrektor Karwowski.

Rozstrzygnięcie przetargu na sprzedaż promu „Gryfia” planowane jest na 12 listopada.