Vicious Rumors oraz Helstar to dwa zespoły, które dla fanów power i speed metalu znaczą bardzo wiele. Obie formacje jeszcze w Polsce nie grały więc cieszy fakt, że wreszcie ten historyczny moment nastąpił i stało się to właśnie w Szczecinie. Dokładnie 1 września w klubie Heya.

Pod szyldem Szczecin Metal Meeting. wystąpił tego wieczoru także  bydgoski Deathinition oraz miejscowi przedstawiciele hard-rocka czyli  Vinders. Pierwsza z tych formacji weszła na scenę tuż przed dziewientastą i pół godziny, które miała do dyspozycji wykorzystała moim zdaniem bardzo dobrze. Panowie wspólnie grają około 2 lat, a mimo to udało im się zebrać całkiem niezły zestaw utworów, które na żywo brzmią interesująco. To typowy thrash, bez większych innowacji. Najbardziej przypadł mi do gustu rozbudowany, ciekawie skonstruowany numer "Deathinition", ale także "Kłamstwo dla mas" (poprzedzone przez wokalistę kąśliwym politycznym komentarzem) i  kończący całość "Melanż" to solidne, mocne kompozycje.

 


Vinders rozpoczęli dość nietypowo, bo intro w postaci "Imagine" Lennona (które "zagrało" z płyty). Następnie wykonali trzy własne numery, które znajdą się na zapowiadanej przez muzyków płycie "Czarny jeździec" Na finał pokusili się o wykonanie klasycznego hitu AC/DC - "Highway To Hell" Janusz Klej miał więc szczególnie trudne zadanie, starając się wokalnie choć trochę przybliżyć do  dokonań  Bona Scotta.


Po tym występie nastąpiła dość długa przerwa techniczna, którą publika mogła przeznaczyć na kolejne dawki piwa i wizytę na stoisku z gadżetami i płytami. Około 20.30 zabrzmiało intro i wreszcie wyszli na scenę teksańczycy z Helstar . Zaczęli od "Angels Fall to Hell" by następnie wykonać "Pandemonium". Metal maniacy, który do tej pory raczej pilnowali miejsc siedzących w tylnej części sali, teraz ruszyli się i zaczęli żywiej reagować na dźwięki. Tymczasem metalowi weterani kontynuowali pogrążanie klubu w chaosie grając m.in znakomity "Monarch of Bloodshed" oraz utwory z ostatniej swej płyty "Glory of Chaos" takie jak  "Summer Of Hate" czy "The King Of Hell". Swój 70 minutowy występ demoniczny James Rivera i jego koledzy zwieńczyli jednak starszym materiałem przypominając przede wszystkim swój flagowy numer - "Run With The Pack".
 

Helstar wypadli naprawdę dobrze, ale jednak to nie oni byli największą atrakcją wieczoru. Vicious Rumors potwierdzili status headlinera grając przez kolejne 70 minut utwory z całej swojej ponad 30 letniej kariery. Pierwszym z nich był "Digital Dictator". Potem zaaplikowali nam m.in. "Min To Kill", "Murderball", "Razorback Blade", "Worlds in Machines', "The Crest" , "Bloodstained  Sunday" i oczywiście najbardziej chyba oczekiwane - "Soldiers Of The Night' oraz "Don`t Wait For Me". Oprócz wokalisty (Briana Allena) najwięcej do powiedzenia miał załozyciel grupy , grający na gitarze, Geoff Thorpe. Dosłownie i w przenośni. nie tylko bowiem zagrał kilka solówek, ale często  był przy mikrofonie i mówił o tym, że cieszy go bardzo pierwsza wizyta w Polsce. W sumie jego zespół wykonał sto procent planu, grając chyba wszystko to czego oczekiwali od nich fani udawadniając, że nadal są w czołówce gatunku zwanego power metalem. O czym można się przekonać słuchając ich tegorocznej płyty "Razorback Killers", którą promuje cała trasa.

Po występie muzycy chętnie rozawali autografy, pozowali do zdjęć i jeszcze raz obiecywali  powrót do naszego kraju.