Jak Polskę i Szczecin widzi ktoś, kto nie był tutaj ponad 30 lat? Swoje wrażenia ze spaceru po Świnoujściu i Szczecinie opisuje Cecylia Lihagen.
Letnie popołudnie. Do redakcji dzwoni telefon. Kobiecy głos prosi o kilka porad. Co warto zobaczyć w okolicach Szczecina? Co warto zwiedzić? Czego nie można ominąć? Naczelny podsuwa jej artykuł „Szczecin w jeden dzień” i udziela wskazówek. Po niecałym miesiącu udaje mi się spotkać z tajemniczą osobą. Cecylia Lihagen, obecnie mieszkanka Szwecji, z Polski wyjechała jak sama mówi: „378 miesięcy temu”. W tym czasie zdążyła odwiedzić różne kraje świata. Na co dzień prowadzi własną hodowlę roślin ozdobnych i zajmuje się architekturą zieleni. O swoich wrażeniach ze Świnoujścia i Szczecina opowiada na świeżo, z fascynacją i niemal namacalnym zachwytem.
Szczecin – widać tutaj dążenie do nadzwyczajności
wSzczecinie.pl: Co różni Szczecin od Świnoujścia?
Cecylia Lihagen: Musiałabym wiedzieć więcej o obydwu miejscowościach, żeby dobrze odpowiedzieć na to pytanie. Dla zmysłów jedno od razu oczywiste: atmosfera dużego miasta. Widząc już pierwsze budynki człowiek zastanawia się, jak wjechać, żeby się nie zaplątać. Wielkość miasta uderza.
wSzcz.: Czy było w Szczecinie coś, co naprawdę przykuło Pani uwagę?
C.L.: Tak. Była to wspólna cecha kilku historycznych obiektów. I ja, i mój mąż, powtarzaliśmy bezwiednie: „maektigt, maektigt!” – szwedzkie słowo, które opisuje moc, potęgę, władzę. Najpierw zobaczyłam Bramę Portową. Już jej pierwsze elementy, ich wielkość, ciężkość, ozdobność mówiły, że ten, kto ją stworzył, miał silną władzę i chęć jej pokazania. To samo było, gdy zobaczyłam katedrę. Można wręcz dostać zawrotu głowy. Znowu wielkość i ogrom. Nawet spacer po nowej starówce był niezwykły. Dwie kamieniczki pojawiają się zupełnie nagle i … otwiera się usta ze zdziwienia, że są tak ładne. Niespodziewanie także wyłoniła się baszta. Znieruchomieliśmy. Coś naprawdę potężnego. Nie miałam pojęcia, nawet gdy mieszkałam w Polsce, że Szczecin ma aż tak imponujące budowle. Na każdym kroku widać szczególne dążenie do nadzwyczajności.
Muszę dodać, że nasze „odkrycie” Szczecina było wyłącznie zasługą artykułu „Szczecin w jeden dzień” na waszym portalu. Przy zerowej wiedzy o mieście nie mielibyśmy szansy na aż tak optymalne poznawanie.
wSzcz.: Co w Szczecinie nie robi wrażenia?
C.L.: Trochę trudno zrozumieć, że włożyło się miliony na renowację takiej baszty czy zamku, a zostawiło śmietnik z traw i chwastów pod nogami. Coś takiego jest nie do pomyślenia nawet na wsi w Szwecji. Niewiarygodne jest też i to, że chwasty rosną przy rondach lub na małych trawnikach na skrzyżowaniach. Chwasty są najbrzydszą częścią Szczecina, przynajmniej dla ogrodowej duszy jak moja.
Polacy są milsi
wSzcz.: Jak zmieniła się atmosfera w Szczecinie i w ogóle w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat?
C.L.: Zauważyłam zupełnie inną swobodę w ruchach, twarzach i mowie niż kiedyś. Atmosfera całej pojemności, przestrzeni ulic jest jakby o kilka stopni cieplejsza. Zawsze dużo mówi też sposób traktowania dzieci. W restauracji gdzieś za plecami usłyszałam na przykład: - Syneczku, jesteś zmęczony, tak? – głosem pełnym miłości i prawdziwego zainteresowania. Natomiast w 1982 - Jak się zachowujesz!? Tak się kurczaka nie je!!! – tak ostro, nienawistnie i szczekająco, że aż się odwróciłam żeby zobaczyć, do kogo tak się ta osoba zwraca. Dziecka prawie nie było widać zza stołu, tak małe. Ścisnęło mnie za serce, a dźwięk głosu do dzisiaj słyszę. Daję dwa przykłady, ale nigdy nie uogólniam na podstawie dwóch. W statystyce potrzeba trzydziestu, żeby wolno było postawić samą hipotezę.
wSzcz: Jednak obsługa w sklepach nadal pozostawia wiele do życzenia…
C.L.: To trochę skomplikowane. Kiedyś każda sklepowa miała prawo huknąć: „Czego?!”. Dzisiaj jest inaczej, jednak wciąż jeszcze istnieje różnica między sprzedawcą w Polsce a np. w Szwecji. Zauważył to mój mąż. Nie spotkał się z gotowością i chęcią pomocy. Nikt do niego nie podszedł w większości sklepów z obuwiem (tylko w jednym, w pozostałych pracownicy stali i patrzyli). W sklepach spożywczych zmęczone ekspedientki rzucają z silną niechęcią w głosie jedno słowo w odpowiedzi. On rozumie, że może za niska płaca czy za dużo pracy. Ale porównuje z minami w swoim kraju – mogą być neutralne lub obojętne, jednak bardzo, bardzo rzadko można trafić na wyraźne zniecierpliwienie czy namiastkę agresji. Bo… „to mój obowiązek, nie – poświęcenie czy przysługa”. I w całym społeczeństwie jest też od pradawna ciężkim grzechem pokazać niezadowolenie. To różni Szwecję od wielu krajów, nie tylko od Polski. Ja oceniam tych zmęczonych sprzedawców wg innych kryteriów. Wiem, że człowiek z kwaśną twarzą też może być dobry.
Świnoujście polską Florydą
wSzcz.: Standard życia w Polsce. Czy hotele i restauracje odbiegają od tych w innych zakątkach świata?
C.L.: Tak naprawdę tylko dwa hotele wyglądały jak muzea z czasów komuny. Standard w innych, przez nas poznanych, był nawet wyższy niż we wszystkich tej samej kategorii, odwiedzonych w Szwecji. Hotele, budowane lub remontowane teraz, są ze zrozumiałych względów lepsze niż starsze w innych częściach świata. Architektura wnętrz jest nie tylko nowoczesna. Zadziwił mnie także talent projektantów, widoczny w proporcjach, w kompozycji odcieni, konsekwencji szczegółów itp.
wSzcz: Odwiedziła Pani różne kraje. Czy można je porównać do Polski?
C.L.: Dawniej większość była jakby bardziej zachodnioeuropejska niż nasz kraj. Wtedy tylko Czechosłowacja podobna. Teraz jest inaczej. Wiele domów jest wręcz ekskluzywnych. Gdy byłam w Świnoujściu, ktoś mi powiedział, że pojawiają się ogłoszenia, że osoby z Florydy chcą zamienić się na apartamenty z ludźmi ze Świnoujścia ze względu na bardziej umiarkowany klimat, dobry dla starszych osób. Standard jest podobno ten sam.
Stara miłość…
wSzcz.: Dlaczego warto było odwiedzić Polskę po tylu latach?
C.L.: Tego nie dam rady zwerbalizować… Powiem tak – jeżeli jest mecz Polska-Szwecja to ja zawsze jestem za Polską. To jest mniej więcej tak, jak w przysłowiu – stara miłość nie rdzewieje. Więzy, sentyment do swoich najwcześniejszych korzeni. Nie mogę twierdzić, że było mi Polski w jakiś wyraźny sposób brak, nie przyjeżdżałam przecież często. Ale zachowałam polskie obywatelstwo mimo, że mi to… w wyraźny sposób… utrudniło życie.
Pewnego dnia po prostu uświadomiłam sobie, że czas leci. Oprócz potrzeby odświeżenia języka, zdałam sprawę, że ten kraj może stać się dla mnie bardziej obcy niż te prawdziwie obce.
wSzcz.: Jednym z celów Pani podróży było podszkolenie polskiego języka. Udało się?
C.L.: W Szwecji bardzo rzadko rozmawiam po polsku. Cieszyłam się tutaj rozmową z Polakami. Oczywiście zdarzały się nieporozumienia, np. gdy powiedziałam: „wyprałam się dzisiaj”. Po szwedzku „myć się” i „prać” to jedno i to samo słowo. Początkowo wręcz zamierałam ze strachu, że powiem coś niewłaściwego. I dalej zamieram, ale teraz mam silną chęć mówienia. Będę na pewno częściej przyjeżdżać, żeby uczyć się języka i śledzić rozwój kraju. Pobyt w Polsce był dla mnie bardzo pożyteczny.
wSzcz.: Czy chciałaby Pani jeszcze raz przyjechać do Szczecina?
C.L.: Tak, Szczecin zafascynował mnie. Mam w nim jeszcze wiele do poznania. Podejrzewam też, że jest w miarę reprezentatywny dla rozwoju w całej Polsce. Zatem – do zobaczenia!
Komentarze
4