„Gran Torino” to najnowsze dzieło Clinta Eastwooda Jeszcze kilka tygodni temu na kinowych ekranach gościł jego poprzedni film „Oszukana” , w którym twórca ten ukazał Amerykę z lat 20-ych. Tym razem patrzymy na współczesność tego kraju, awłaściwie jej wycinek ukazany w postaci i schyłku życia weterana wojny w Korei – Walta Kowalskiego.

Ten zgryźliwy, starszy człowiek, który zniechęca do siebie praktycznie całe otoczenie, ma bardzo radykalne poglądy na temat innych ras i kultur. Nawet „irlandzkich białasów” traktuje jak odmieńców, niewartych tego by z nimi choćby porozmawiać. Sytuacja Walta jest o tyle szczególna, że właśnie stracił żonę, jest sam (nie może się porozumieć ze swoimi synami), a jego dom stanowi enklawę w dzielnicy,której mieszkają głównie Hmongowie (grupa etniczna pochodząca z górzystych terenów Azji Południowo-Wschodniej).Wydaje się, że sąsiadowanie z tak uprzedzonym do obcych człowiekiem może prowadzić jedynie do konfliktów, ale choć pierwsze sceny filmu zdają się potwierdzać takie przypuszczenia, później sytuacja się nieco zmienia.. Mieszkajacy obo młody Tao jest wciąż nachodzony przez swego kuzyna i jego gang, którzy to na siłe chcą go uczynić mężczyzną kierując na drogę przestępstwa. Żeby przejść inicjację ma ukraść Forda Gran Torino (model z 1972 roku) należącego do Walta. Akcja nie udaje się, ale chłopak wciąż nie ma spokoju i wreszcie interwencja pana Kowalskiego, który za pomocą broniodstrasza członków gangu.sprawia, że w ten sposób zyskujeon sobie „niechcący” sympatię i wdzięczność całej rodziny Tao. Teraz on zajmuje się edukacją chłopaka, którego nazywa Żabą znajdując mu pracę i próbując uczynić twardszym i bardziej zdecydowanym. Potyczka z gangiem nie kończy się jednak na tym jednym zdarzeniu ... Cały film nieco przypomina fabuły znane z filmów Spike`a Lee, reżysera, który chyba najczęściej i zwykle z bardzo dobrym efektem zajmuje się kwestiami trudnego sąsiedztwa między róznymi grupami etnicznymi. Jednak „Gran Torino” nie jest dziełem tak udanym, trochę bowiem zbyt karyktauralnie (niemalże komiksowo) ukazane są poszczególne postacie i charaktery. Chyba największym walorem obrazu jest rola głównego bohatera, którą kreuje sam Clint Eastwood, nieco nawiązująca do tych odtwarzanychserii ‘Dirty Harry” czy też w „Bez przebaczenia”. Zdecydowanie jednak tzw. tło społeczne jest nakreślone w nazbyt uproszczony sposób.Niestety też stereotypowo traktuje Amerykanów polskiego pochodzenia ... Za sprawą takich filmów jak właśnie „Bez przebaczenia” czy „Listy z Ivo Jimy” Eastwood stał się twórcą bardzo cenionym przez krytykę i odbiorców, tak więc mnamy wobec jegonastępnych dokonań wysokie wymagania. W tym wypadku więc trzeba stwierdzić, że chyba niestety niespełnione. Mimo wszystko na tle innych amerykańskich produkcji, które aktualnie okupują kinowe ekrany jest to pozycja wyróżniająca się.