Książka Lionela Srhivera „Musimy porozmawiać o Kevinie” była często komentowana i wzbudzała wiele emocji wśród czytelników. Chyba jeszcze więcej opinii wyrazili już widzowie, którzy już zobaczyli film, zrealizowany na jej podstawie. Od 13 stycznia można go zobaczyć w szczecińskim Multikinie.

Lynne Ramsay, która wyreżyserowała tę produkcję, ma na swoim koncie m.in. bardzo dobrze oceniony dramat „Nazwij to snem”. W tamtym obrazie pokazała bolesną historię z przedmieść szkockiego miasta. Także jej najnowszy film zdecydowanie nie jest przeznaczony dla osób, które oczekują od kina lekkiej rozrywki. To pełnokrwisty dramat, rozgrywajacy się jednak  tym razem w Ameryce.

Ewa (w tej roli Tilda Swinton) pracuje w biurze wycieczkowym. Jej pasją jest podróżowanie, ale z różnych przyczyn nie może realizować swoich marzeń. Kiedy rodzi syna, jej życie ulega drastycznej zmianie. Wszelkie wysiłki by dobrze wychować chłopca, okazują się bowiem bezskuteczne. Już jako niemowle płacze tak często i głośno, że jego matka wręcz odpoczywa stawiając wózek w pobliżu pracującego  młota pneumatycznego, który zagłusza nieznośny wrzask dziecka... Kiedy Kevin (Ezra Miller) dorasta, kłopoty z nim związane jeszcze stają się coraz poważniejsze. Jest przekorny, złośliwy i wręcz agresywny (zarówno w zachowaniu jak też w słowach)

Ewa jest cierpliwa, ale dotakowo deprymuje ją to, że Kevin znajduje porozumienie z ojcem (Relly Traktuje go znacznie lepiej niż ją. Kiedy ona stara się zyskać przychylność chłopca, wzbudzić w nim jakieś pozytywne reakcje, z reguły spotyka ją przykra, a często wulgarna,  riposta.

Ewa pokornie znosi to wszystko, choć za swą miłość otrzymuje praktycznie same tylko negatywne reakcje. Jedyny moment, w którym czuje coś innego, to czas jego choroby. Opiekując się Kevinem, Ewa czyta mu książkę o przygodach  Robin Hooda, a chłopiec jest zafascynowany jego łuczniczymi wyczynami. Kilka lat póżniej okaże się, że ta pasja doprowadzi do tragedii...

Bardzo sugestywne zdjecia do „Porozmawiajmy....” to dzieło Seamusa McGarveya (wcześniej pracował m.in. przy „Pokucie” i „Godzinach”). Autorem muzyki jest natomiast gitarzysta Radiohead – Johny Greenwood (twórca ścieżki dźwiękowej także m.in. do filmu „Aż poleje się krew”). Te dźwięki to przeważnie instrumentalne sekwencje,  stanowiące tło do rozmyślań głównej bohaterki. Wyciszone i subtelne, ale przeważnie jednak niepokojące. W filmie słyszymy także radosne piosenki takich wykonawcow jak Beach Boys czy Buddy Holly, które odzwierciedlają  dobrą stronę życia czyli to czego Ewa właściwie nie zaznała, a czego tak pragnęła.

Można próbować zinterpretować tę dramatyczną historię w kategoriach psychoanalitycznych, starając się znaleźć odpowiedź na pytanie czy postępowanie Kevina było spowodowane kompleksem Edypa, czy może też jego rodzice popełnili błędy wychowawcze. Celia, czyli jego młodsza siostra, jest jednak zupełnie innym dzieckiem, bardziej otwartym i czułym. Wydaje się, że jest szczęśliwsza i bardziej oddana swej troskliwej matce, a przecież  mieszka w tym samym domu.  Ta sytuacja przypomina mi fabułę książki Doris Lessing „Piąte dziecko”, w której także przychodzący na świat, nowy człowiek, burzy szczęście rodziny. Mimo dobrych intencji, cierpliwości mu okazanych, powoduje jej powolną destrukcję. Ktoś jednak musi być za to odpowiedzialny, więc matka wini siebie...