Siedem kociaków w prowizorycznym transporterze. Psiak przechowywany w dziecięcym plecaczku. Labrador, który pokonał na pieszo ze swoją panią kilkadziesiąt kilometrów. Wojna to nie tylko dramat ludzi, ale i zwierząt.
Dzieci z pieskami w plecaczkach
Helena Sadovienko przybyła do naszego regionu z Kijowa. Zamieszkała w ośrodku Caritas w Poczerninie. Co ważne zamieszkała tam nie sama, a ze swoimi zwierzętami, których nie chciała zostawić na Ukrainie.
– Przyjechałam z córką, wnuczkiem i moimi dwoma psami i piątką kotów. Przyjechaliśmy samochodem – mówi kobieta.
– Mamy szczególny ośrodek, bo przyjmujemy uchodźców ze zwierzętami. Mamy 9 psów i tyle samo kotów, no i nasze własne. Okoliczni mieszkańcy przynieśli karmę, zapewniliśmy zwierzętom również opiekę weterynaryjną. Wszystkie psy i koty zostaną także odrobaczone i wykąpane – mówi Agnieszka Chołbowska z ośrodka w Poczerninie.
Świadkami poruszających scen są również żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. – To są obrazy, które zostają w pamięci naszych żołnierzy. Jak widzi się kotka czy pieska trzymanego w plecaczku dziecka, które tyle dni czy godzin podróżuje z tym zwierzakiem, to trudno się nie wzruszyć. Nie brakuje także osób starszych, które mają ze sobą zwierzęta – mówi Marcin Górka, rzecznik prasowy 14. Zachodniopomorskiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej.
„Jedna pani przywiozła siedem kotów w prowizorycznym transporterze”
Kocich i psich uchodźców w Szczecinie nie brakuje. Pomagają im takie organizacje jak Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie czy stowarzyszenie KociArka. Jak mówi przedstawicielka tego ostatniego, Agnieszka Bagińska, ludzie, którzy przyjeżdżają do Polski ze swoimi zwierzakami, nie wyobrażają sobie, że mogliby zostawić je na pewną śmierć na Ukrainie.
– To są członkowie rodziny. Osoby zajmujące się ewakuacją mówili do nich: zabierzcie, co macie najcenniejszego i ci zabierali kota, psa i torebkę z rzeczami – mówi Bagińska. – Jedna pani przywiozła siedem kotów w prowizorycznym transporterze. Upchnęła je i jechała 50 godzin do Szczecina. Wiozła je na wózku, to były jej koty i chciała je uratować
Jak dodaje wolontariuszka, inna rodzina przyjechała z labradorem i kotem.
– Zwierzaki miały już odleżyny, były osowiałe, ale trudno się dziwić. To się ludzkie, kocie, psie, królicze dramaty – mówi Bagińska i zapewnia: – Nie odmawiamy żadnej pomocy, choć mamy oczywiście również wiele zwierzaków ze Szczecina, którym pomagamy.
Stowarzyszenie KociArka można wesprzeć, wpłacając pieniądze na zbiórki pod podanymi linkami:
Komentarze
0