11 listopada. Godzina 17-15. Plac Sprzymierzonych. Tradycyjne spotkanie pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego. Patos, powaga, nostalgia, listopadowy chłód. Tyle tradycji. Smutne obchody wesołego święta. Jednak... było parę innowacji, które ożywiły szczecińskie uroczystości najważniejszej polskiej daty. O tym, i o patetycznych standardach poniżej.
Nowością niewątpliwą była inscenizacja historyczna. Na plac Sprzymierzonych przybył sam Obywatel Komendant Józef Piłsudski samochodem z tamtych czasów. Oficjalnie przejął władzę od rozwiązującej się Rady Regencyjnej, przyjął flagi trzech upadłych zaborczych mocarstw i wygłosił przemowę. Jego pojawienie się wzbudziło duże zainteresowanie szczecinian- i tych starszych, i- w szczególności- tych młodszych. Każdy chciał mieć zdjęcie z Obywatelem Komendantem, a przyszłym Marszałkiem. To na pewno spory krok naprzód w ewolucji szczecińskich obchodów dnia 11 listopada.
Przemówienie prezydenta Piotra Krzystka, modlitwa księdza arcybiskupa, apel poległych, wreszcie złożenie kwiatów pod pomnikiem Marszałka Piłsudskiego. Brzmiały dumnie „Warszawianka”, „My, Pierwsza Brygada”, „Wojenka”. Kolejną chlubą tych obchodów okazały się oddziały wojskowe w strojach z czasów Odzyskania Niepodległości. Strzelcy z I Kompanii Kadrowej, ułani legionowi w strojach beliniackich, szwoleżerowie. Żywa historia. Salwa honorowa także zrobiła niewątpliwe wrażenie.
Wreszcie, po złożeniu kwiatów, uczestnicy uroczystości wyruszyli ulicą Wojska Polskiego w stronę Bazyliki Archikatedralnej na mszę świętą za Ojczyznę. Na czele defilady- Pierwsza Kadrowa, i Obywatel Komendant. Cóż, „raduje się serce, raduje się dusza, gdy Pierwsza Kadrowa na wojenkę rusza”.
Z roku na rok obchody Święta Niepodległości w Szczecinie, choć małymi kroczkami, to jednak stają się coraz ciekawsze, coraz bardziej urozmaicone. Inscenizacja historyczna nadała tym razem obchodom namacalności, realizmu i spektakularności. Patos, powaga, duma. I więcej niż w roku poprzednim młodzieży. Więcej dla nich atrakcji. Historia przedstawiana coraz ciekawiej. Brakuje tylko jednego... Radości. 11 listopada 89 lat temu Polska odrodziła się z ponad stuletniej niewoli. To ewenement. Który warto czcić, ale z którego też warto się cieszyć. Komendant Piłsudski wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku „Niepodległość” nie po to, by zasmucić tym Polaków, ale by ich uszczęśliwić. 11 listopada 1918 r. spotkało nasz naród wielkie, cudowne szczęście- tak więc, poza patosem i pamięcią o poległych, którzy położyli głowy na ołtarzu tego szczęścia- przede wszystkim cieszmy się. Bo po to oni ginęli, po to, abyśmy mogli być dziś szczęśliwi. I chwała im za to. A nam- radość i narodowa duma.
„O ile mąk, ile cierpienia,
O ile krwi, przelanych łez,
Pomimo to nie ma zwątpienia
Dodawał sił wędrówki kres”
Kres wędrówki Pierwszej Brygady do niepodległej Polski nadszedł już 89 lat temu. Koniec cierpienia, koniec łez, niech teraz „raduje się serce, raduje się dusza”.
Komentarze
0