Historia znalazła dzisiaj swoje szczęśliwe zakończenie, ale to sprawa wyjątkowo oburzająca. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie interweniowało w związku z sytuacją psa rasy beagle, który w jednej z firm na Prawobrzeżu miał służyć za stróża i „żywy alarm”. Internauci wywołali do odpowiedzi nawet prezydenta Szczecina, który na swoim facebookowym profilu zapowiedział zaangażowanie miejskich służb.

Pies rasy beagle to zwykle niewielkie stworzenie, trudno więc sobie wyobrazić, by był psem stróżującym. Tak się jednak stało w jednej z firm działających przy Szosie Stargardzkiej. Pies był przywiązany łańcuchem do plastikowego, przewróconego kontenera na śmieci, który służył mu za schronienie. W środku była tylko miska z wodą. Bez jakiegokolwiek legowiska. O sprawie poinformowało na Facebooku Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie.

„Żywy alarm w kojcu, na sznurku, w plastikowym kontenerze – na terenie jednej ze szczecińskich firm. Kolejna interwencja i słów brak. Chcieliśmy zabrać psa – nie ma opcji, bo sunia świetnie się sprawdza w roli żywego alarmu. Poprosiliśmy straż miejską, mimo wizyty i zaleceń – nadal bez zmian. Według właściciela plastikowy kontener świetnie izoluje od zimna i jest dobrym schronieniem” – czytamy na stronie TOZ.

Historia psa poruszyła internautów. Właściciel, mimo początkowego sprzeciwu, zdecydował się... oddać zwierzę. Poprosił także TOZ o opublikowanie informacji, że psiakowi została zakupiona buda, ale przesyłka miała dotrzeć do siedziby firmy dopiero dzisiaj.

Obecnie dla suni jest poszukiwany nowy dom.