Najnowsza książka Szczepana Twardocha,to powieść totalna.Obliczona co prawda "tylko" na jeden wiek losów "zwyczajnej" śląskiej rodziny,ale ukazująca człowieczą egzystencję w jej esencjonalnym, a zarazem wieloznacznym wymiarze. "Drach" opublikowany został kilka tygodni temu w Wydawnictwie Literackim.
Narratorem powieści jest chtoniczny głos ziemi, wszechwiedzący i wszystko widzący. Centrum literackiego uniwersum to okolice Gliwic, a główni bohaterowie to rodzina Magnorów (a następnie Gemanderów). Pierwsza scena tego wielowątkowego dramatu przypada na na rok 1906. Poznajmy Zeflika czyli  Josefa, który nieco później stanie się górnikiem, ojcem rodziny,romansującym z młodszą od siebie dziewczyną. Nie jest przekonany do tego, czy jest Polakiem, ale pragnie być częścią jakiejś grupy. Jako niemiecki żołnierz trafi na belgijskie pola I wojny światowej i uda mu się przetrwać, ale to doświadczenie wypali w jego umyśle trudne do zatarcia ślady.
 
 Twardoch prześwietla zatem motywacje ludzi, próbujących odnaleźć  w sobie przynależność narodową,rozbitą przez graniczne spory. Pisze o tym, że "wściekłość odkłada się cienkimi warstwami  w głowach i sercach tych, którzy zdecydowali, że będą Polakami, i tych, którzy zdecydowali, że będą Niemcami, i tych, którzy po prostu byli tymi, albo tymi, wcale nie decydując, i nawet w głowach tych, jak Josef, którzy nie zastanawiali się  kim są, tylko nie chcieli już dłużej przyglądać się pańskim dziewczętom, tak różnym od ich własnych dziewcząt..."
 
Bohaterowie książki to postacie, żyjące pod presją niemal nieustannego społecznego i politycznego wrzenia. Syn Josefa, Ernst Magnor, ukrywa się w czasie II wojny światowej, by nie zostać wcielonym  do Wehrmachtu. Jego brat zaciąga się do niemieckiej armii dobrowolnie, ale koniec wojny powoduje, że odczuwa skutki swej decyzji. Praktycznie nikt nie jest szczęsliwy, bo ci którzy (jak Gela Magnor) dożywają sędziwego wieku, płacą za to demencją, paradoksalnie rozpamiętując wciąż jedno, jasne zdarzenie sprzed wielu dekad. 
 
Współczesnym bohaterem "Dracha" jest  mieszkaniec osiedla Tauzen w Katowicach, Nikodem Gemander. To prawnuk Josefa,majętny architekt, autor wielu prestiżowych projektów. Jest ceniony (choć nie lubiany), podoba się kobietom i łatwo to wykorzystuje. Z tego powodu nie potrafiznaleźć stablizacji, bo jego małżeństwo nie jest takim sukcesem jak osiągnięcia zawodowe.W tej postaci Twardoch finalizuje swój dyskurs o mieszkańcach pogranicza, pokiereszowanych duchowo, zmagających się z  pękniętą tożsamością. Nikodem pozornie jest człowiekiem już nowoczesnym (żyje w 2014 roku), ale powtarza błędy swoich przodków. Żadna mądrość mu nie pomaga i nie umie zapobiec nieuniknionej śmierci, tego co mogłoby go uratować, czyli miłości. 
 
Narracja "Dracha" przebiagająca sprawnie przez całe stulecie, przeskakuje szybko przez czas, wracając do punktu wyjścia, by za chwilę podążyć do współczesności. Dialogi prowadzone są w gwarze śląskiej i po niemiecku (bez tłumaczenia), co na pewno wzmacnia jeszcze wymowę całości. Niewątpliwie jest  to zatem literatura na równie wysokim poziomie jak poprzednia książka Twardocha  "Morfina". Nie zdzwiłbym się gdyby także ten tytuł został zaadoptowany na sceny teatralne.