Stig Dagerman to nieżyjący już szwedzki pisarz, który polskm czytelnikom znany jest z takich książek jak „Wyspa skazańców” czy „Weselne kłopoty”. Do tej pory nie było w naszym kraju wydane jeszcze jedno ważne dzieło tego twórcy – „Niemiecka jesień”. Dzięki wydawnictwu Czarne, ten brak został niedawno uzupełniony. Z języka szwedzkiego przetłumaczyła to dzieło, Irena Kowadło-Przedmojska.
„Niemiecka jesień. Reportaż z podróży po Niemczech” tak brzmi pełny tytuł tej książki, która jest zbiorem obserwacji spisanych podczas podróży po zniszczonym, podnoszącym się po wojennej klęsce kraju, którą autor odbył w 1946 roku.
Oszukać głód
Bohaterami tych zapisków są przeciętni ludzie (mieszkańcy takich miast jak Essen, Monachium czy Hamburg), dźwigający na swych barkach skutki miltarnego kataklizmu, który odebrał im środki do życia i skazał na wegetowanie w zburzonych domach. „Obdarci, głodni i niechciani, gnieździli się w ciemnych cuchnących barakach kolejowych lub w wysokich, pozbawionych okien olbrzymich bunkrach o wyglądzie czworokątnych zbiorników gazu, wznoszących się jak potężne pomniki klęski...” Przemieszczają się po całym kraju w nadziei na znalezienie zajęcia i produktów spożywczych, którymi choć na krótko mogliby oszukać głód.
W rozdziale „Sztuka upadania” czytamy o tym jak bardzo zdeterminowani byli ci ludzie by, mimo katastrofalnej sytuacji, walczyć o przetrwanie. Oni „twierdzą, że nie mają za co żyć i tylko świadomość, że tym bardziej nie mają za co umierać, trzyma ich przy życiu” pisze Dagerman i kreśli obraz egzystencjalnego balansowania na krawędzi tych najbardziej dotkniętych skutkami wojny ludzi. Pracowali dla zwycięstwa swych rodaków, a teraz muszą ponosić skutki kapitulacji...
Maksymalny obiektywizm
Niewątpliwą wartością tych reportaży jest obiektywizm w przedstawieniu faktów. Autor opisuje zdarzenia, których jest świadkiem, w taki sposób by możliwie bezstronnie ukazać ich przyczyny i okoliczności. Dokonanie moralnej oceny postępowania ludzi, którzy są ich bohaterami pozostawia czytelnikowi. Nawet kiedy poddaje w wątpliwość sensowność niektórych metod stosowanych przez aliantów, nie posuwa się w swym osądzie do otwartej krytyki. Wyjątkiem są jedynie opisy procesów denazyfikacyjnych ( tzw. Spruchkammersitzungen). W tym przypadku dodaje od siebie komentarze wskazujące, że neguje postawę osób usiłujących oczyścić się z ciążących na nich zarzutów, mimo że fakty jednoznacznie świadczą przeciwko nim.
Piękne ruiny
W ostatnim reportażu zatytułowanym „Literatura i cierpienie” Dagerman relacjonuje spotkanie z pisarzem, który tworzy powieść o ludziach baroku (żyjącym dzięki sprzedawaniu maszyn do pisania) oraz rozmowę z pewnym hanowerskim malarzem. Ten drugi mówi: „Jeżeli maluję ruiny to dlatego, że są piękne, a nie dlatego, że s ą ruinami. Jest mnóstwo brzydkich domów, które po zbombardowaniu stały się pięknościami” On wierzy, że nawet wojna i zniszczenie, mogą mieć także pozytywne skutki...
Cennym uzupełnieniem tego zbioru jest wstęp, napisany przez Elfriede Jelinek. Otrzymujemy w nim syntezę myśli zawartych w „Niemieckiej jesieni” i uwagę, że „gdyby nie było takich piszących-opisujących jak Dagerman, nie wiedzielibyśmy może nawet, że świat ma coś w środku, nie moglibyśmy go zrozumieć”.
Komentarze
0